poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 7 - Sekretny głos

........Zobaczyłam kawałek światła przed sobą. Poszłam w tamtą stronę. Trudno było uwierzyć w to na co patrzyłam. Było to zwykła woda. Czułam się tam jak w jakimś magicznym miejscu. Jednak była to normalna mała jaskinia z jeziorkiem.

Koło niego siedziała Juliette. Patrzyła na jezioro ze smutnym wyrazem twarzy. Jednak gdy tylko ją zobaczyłam w duchu ucieszyłam się ,że nie zostałam tam sama. Usiadłam koło niej i zapytałam:
-Po co mnie tu przyprowadziłaś? W ogóle... Co to za miejsce?-Ona nie odwróciła wzroku w moją stronę. Ale odpowiedziała:
-Zawsze tu przychodziłam ,z nim.
-Co?! Z kim? - Zaczęłam się dopytywać.
-Nie ważne.
-Ale... yh... To po co mnie tu przyprowadziłaś?
-Żeby ci pokazać to miejsce.
-Ale po co?!
-Nie wiem. Jesteśmy przyjaciółkami?
-Chyba tak... Ale nie sądzisz ,że znamy się za krótko?
-Potrzebuję kogoś ! Jasne?
-No...no dobrze. Pomogę ci ,pamiętaj.- Powiedziałam i uśmiechnęłam się do przyjaciółki. Spojrzała na mnie i przytuliła mnie. Nadal nie wiedziałam po co tam jestem.
-Tylko nikomu nie mów o tym miejscu. - Powiedziała.
-Obiecuję. A ,jak się stąd wydostać?- Zapytałam
-Potem ci pokarze. -Odpowiedziała i nastała chwila ciszy. Po chwili jednak zadałam kolejne pytanie:
-Możesz mi powiedzieć więcej o sobie?
-To znaczy?- Odpowiedziała pytając.
-Nie wiem... Mówisz ,że życie jest bezsensu, tniesz się ,palisz ,mówisz o jakimś chłopaku..A ja nadal nic nie rozumiem.- Zaczęłam tłumaczyć dziewczynie.
-Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. Jestem po prostu bardzo tajemniczą osobą. - Gdy skończyła mówić ,słychać było ,że ktoś wchodzi do środka tajemniczego miejsca. Juliette złapała mnie za rękę. Biegła do wyjścia. Stanęłyśmy za wielkim kamieniem.
-O co chodzi?!- Dopytywałam się. Ona zatkała mi usta.
-Cii... Ktoś przyszedł!
- No i co z tego?! -zaszeptałam.
-Nikt oprócz mnie ,ciebie i jednej osoby ,nie zna tego miejsca. To musi być on. Dlatego morda na kłódkę!
-Ale...- powiedziałam a ona powtórzyła:
-Cii!!!
-Ale.. To wychodzimy ?
-Tędy raczej nie wyjdziemy. Musieli byśmy przejść na drugą stronę. To raczej nie możliwe. Musimy poczekać aż on sobie pójdzie. - szeptała do mnie.
-Ale... Ja chcę do domu!!!
-Cicho! Nie wiem ile on tu będzie siedział. Wyjdziemy jak pójdzie. Obiecuję no.
-O idzie!
-Cii!!! Teraz zamknij się poważnie! Słuchaj... Tylko nie waż mi się wychylić! Masz siedzieć cicho i nic nie robić.
-Ale... W ogóle czemu się przed nim ukrywa..- Zatkała mi buzie. Bałam się. Nie wiedziałam kto to ,gdzie jestem. Ale Juliette wydawała mi się miłą osobą. Wiedziałam ,że potrzebuje pomocy by wrócić do życia. Czułam ,że to naprawdę wspaniała przyjaciółka. Siedziałam cicho jak myszka ,ale byłam tak bardzo ciekawa kto to ,chciałam wyjrzeć ale wiedziałam ,że zraniła bym zaufanie przyjaciółki.
Na szczęście oprócz oczu ,ma się jeszcze uszy. To co wtedy usłyszałam było przepiękne.
Chłopak ,o którym była mowa zaczął śpiewać. Piosenka i jej tekst były tak bardzo urocze ,a jego piękny głos sprawił ,że się popłakałam. Nie było to głośne. Po prostu poleciała mi łezka. Na początku tego nie zauważyłam ,ale później zrozumiałam ,że słyszałam już gdzieś ten głos. Ten sam ,tylko młodszy. Nie mogłam przypomnieć sobie co przypomina mi ten głos. Juliette w ogóle nie przejmowała się tym co robił chłopak. Grała na telefonie. Ja wsłuchiwałam się w piękną piosenkę wykonaną przez tajemniczego chłopaka. Wiedziałam jednak ,że skądś kojarzę ten głos! Zorientowałam się dopiero jak zadzwoniła do mnie babcia.
Dźwięk telefonu lekko mnie przeraził ,wiedziałam że przyjaciółka będzie na mnie zła.
Dzwonkiem moim było nagranie ,które znalazłam w kryjówce w szkole. To był ten sam głos!!! Tak! To był ten chłopak! Tak bardzo chciałam się dowiedzieć kto to. Bałam się jednak tego sprawdzić. Gdy Juliette usłyszała dźwięk telefonu zaczęła mi go wyrywać i chciała go wyłączyć. Krzyknęła na mnie:
-[t.i]!!! Oszalałaś?! - Ja spanikowałam i nie wiedziałam co robić. Wiedziałam ,że i tak jesteśmy wydane ,więc wychyliłam głowę w stronę jeziora. Nikogo jednak tam nie było. Nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać. Z jednej strony bardzo chciałam poznać chłopaka ,który to zaśpiewał. Z drugiej jednak nie chciałam wkopać przyjaciółki. I tak już była lekko wkurzona. Jednak zaczynałam ją przekonywać:
-Ale Julka on uciekł! Nie wiedział ,że to my tu jesteśmy. A może to w ogóle był ktoś inny?!
-[t.i] przestań już ! Nie wiesz kto to ,nie wiesz nic o mnie i o tym miejscu! - Krzyczała dziewczyna.
-No właśnie. To nie moja wina... Julka ja muszę wiedzieć co to był za chłopak.
-Przestań mówić na mnie Julka! ...[t.i] ja nie mogę ci powiedzieć nic na temat tego chłopaka. To tajemnica. Tak samo jak to miejsce. Przepraszam ,że cie w to wpakowałam. Nie potrzebnie cie tu przyprowadzałam ,za mało wiesz. Nic nawet nie rozumiesz. Chodź pokażę ci wyjście.- Odwróciła się i poszła w stronę prawidłowego wyjścia. Zatrzymałam ją jednak:
-Julk... Juliette przepraszam cię. Chcę ci pomóc. Dziękuje ,że mnie tu zabrałaś, to wspaniałe miejsce. Ale nie denerwuj się na mnie ,że czegoś nie rozumiem ,skoro nie chcesz mi tego wytłumaczyć.
-Na prawdę chce... Ale sądzę ,że za szybko ci zaufałam. Nie potrzebnie to zrobiłam. Przepraszam ,chciałam mieć kogoś przy sobie. - Powiedziała rozpłakana. Uśmiechnęłam się do niej:
-Będę tu codziennie. Jak zyskasz do mnie zaufanie ,pomogę ci. -Przyjaciółka przytuliła mnie, potem poszłyśmy do wyjścia. Wyszłyśmy na drugą część parku. Było już późno. Jakoś po 21. Poszłam w stronę mojego domu a Juliette w stronę swojego. Lekko się bałam wracać sama bo jeśli chodzi o park to na prawdę było tam dość strasznie po ciemku. Zwłaszcza ,że padał deszcz i śnieg.
Gdy szłam to zobaczyłam jakąś czarną postać koło drzewa, zaczęłam uciekać. To nie był chyba nikt groźny. Po prostu przestraszyłam się człowieka. 20 minut później byłam już w domu. Gdy weszłam do domu ,nie chciałam z nikim rozmawiać. Jednak babcia zaczęła się na mnie drzeć:
-[t.i] gdzie byłaś?! Czemu tak późno wróciłaś?! Nic nawet nie powiedziałaś ,że wychodzisz!- Krzyczała a Zayn wyszedł z pokoju i zaczął do niej mówić:
-Nigdy cie to nie obchodziło.

 - Powiedział i znowu zamknął się w pokoju. Babcia wróciła do salonu bez słowa a ja znów do swojego pokoju. Zamknęłam go na klucz. Nikt nie zauważył na szczęście moich ran. Nie wiedziałam co robić... Miałam siedzieć w pokoju przez cały weekend? Nie miałam pojęcia w ogóle jaki sens ma życie ,nie wiedziałam czego chcę. Jedyną rzeczą jaką pragnęłam to spotkanie loczka jak i zapomnienie o nim. Byłam w zmyłce. Wiedziałam ,że mój brat na pewno się z nim spotka w weekend. Bałam się jednak w ogóle z nim rozmawiać. Mimo ,że sytuacja po tym jak go uratowałam zbliżyła nas do siebie. On się po mnie nie spodziewał takiego zachowania ,w sumie ja też. Nigdy bym tak nie postąpiła. Czułam ,że coś złego się ze mną dzieje. Siedziałam przy biurku i bawiłam się kartką. Zaczęłam pisać piosenki... Z nudów.
Do mojego domu ktoś zadzwonił. Zayn poszedł otworzyć, miałam nadzieje ,że to Harry. Oparłam się o drzwi i zaczęłam słuchać ich rozmowy. Trzymałam ręką klamkę. Do domu ktoś wszedł:
-No hej. - Mówił mój brat. Najpierw odezwała się jakaś dziewczyna, nie była to jednak Perrie.
-Cześć Zayn.- Odezwał się jej głos.
-Gdzie Harry? - Pytał mój brat.
-W aucie. Wiesz... Siedzi ze swoją dziewczyną. Więc sądzę ,że 15 minut mogę u ciebie posiedzieć.
-Haha.. Mówisz ,że aż tak? Jaką nową? Przecież dziś zerwał z Meg z tego co słyszałem.
-To znaczy wiesz. Niby spał z inną i ona go nakryła. Ale wiadomo jaki on jest.
-No tak. Ale to z kim tera... Cii babcia idzie!- Krzyknął Zayn ponieważ babcia zbliżała się do nich.
-Ooo Zayniś to twoja nowa dziewczyna? - Pytała babcia.
-Co?! Nie. To tylko koleżanka ,przecież znasz Aimee!-Zaczął tłumaczyć się brat.
-Aaa.. To Aimee. To dobrze. Yy.. Wybieracie się gdzieś? - Dopytywała.
-Tak wychodzimy.
-Aha. Dobra ,miłej zabawy.- Babcia wróciła do salonu.
-No to ... Co to za dziewczyna?
-Słyszałam ,że na imię jej Diana. Jest z tych pierwszych klas. Wiesz... On przepada za młodszymi.
-Haha no tak.- Gdy to słyszałam ,po prostu łzy zaczęły same mi lecieć.

  Wiedziałam ,że jest źle. Diana była przecież moją koleżanką. Moja ręka opadła z klamki. Chciałam wstać i rzucić się na łóżko ,jednak nie chcący przekręciłam klucz i moje drzwi otworzyły się. Ja upadłam na ziemię ,dokładnie pod nogi mojego brata. On i jego koleżanka spojrzeli się na mnie. Zayn schylił się i chciał mnie podnieść ,widział ,że płaczę. Jednak mówiłam mu żeby mnie zostawił. Po chwili do domu przyszedł Harry i zaczął mówić:
-Możecie się pospieszyć?! - Chłopak widział mnie na podłodze. Dopiero gdy go zobaczyłam ,zrozumiałam jaki wstyd sobie przyniosłam. Podniosłam się sama i trzasnęłam drzwiami. Po całym zdarzeniu zastała chwila ciszy.
-Yyy... To idziemy? - Powiedział Zayn.
-Co się stało? - Zapytał loczek.
-Nie wiem. Nagle otworzyły się drzwi i ona wypadła i płakała.- Odpowiedziała koleżanka.
-Al...-Zaczął Harry ale mój brat mu przerwał:
-To moja siostra, no chodźcie. - Zayn i Aimee wyszli z domu. Harry powiedział :
-Do widzenia.- Stał i nic. Usłyszał ,że tylko dziadek i babcia mu odpowiedzieli.
-Ej [t.i] do widzenia!!!- Krzyknął i zapukał w moje drzwi. Moje oczy były całe rozmazane.

 Wstałam ,otworzyłam drzwi i powiedziałam mu w twarz:
-Do widzenia.- Trzasnęłam drzwiami i znów zaczęłam ryczeć. Wzięłam żyletkę i nie przejmując się niczym przejechałam nią kilka razy po ręce.

 Zaczęłam strasznie głośno płakać.
 Harry już wychodził z mojego domu. Jednak nie wiedział co robić. Gdy usłyszał ,że krzyczę podbiegł pod moje drzwi i zaczął wrzeszczeć. Chciał je otworzyć ale były zamknięte na klucz:
-[t.i] dobrze się czujesz?! Ej co się dzieje?! - Zmartwił się chłopak. Ja zamilkłam mimo ,że rana bolała mnie niesamowicie. Po chwili do mojego domu przyszła Diana.
-Harry co ty robisz?!- Pytała się go jak on szarpał moje drzwi.
-Yymm... siostra Zayna zaczęła krzyczeć ,przeraziłem się ,że jej się coś stało.- tłumaczył się loczek.
-Dobra chodź już. - Powiedziała a on poszedł z nią. Czułam się potwornie. Babcia wołała mnie na kolację. Jednak nie poszłam na nią. Nie mogłam jeść. Krew zalała mi trochę zeszytu ,w którym zaczęłam pisać piosenkę. Bałam się iść do szkoły... Ludzie na pewno zaczną gadać o tym ,że się tnę. Trudno tego nie zauważyć. Chciałam jeszcze raz wyjść z domu ,pójść do parku ,zapomnieć. Może dowiedziała bym się kim był ten chłopak ,który śpiewał koło jeziora. Zastanawiałam się też wtedy nad wszystkim. Bolało mnie to ,że zdawałam sobie sprawę ,że nigdy w życiu nie będę z loczkiem. Nawet gdybym mogła być z tym pięknym,wysportowanym,zielonookim chłopakiem ,zerwał by ze mną po tygodniu. Ciekawiło mnie dlaczego to on był jedyną osobą ,która zainteresowała się mną gdy krzyknęłam. Uważałam ,że może być nawet przyjemny. Gdyby nie te dziewczyny... i oczywiście towarzystwo. Życie jednak już nie miało sensu. Na prawdę kochałam kogoś ,kto nigdy nie pokocha mnie, a raczej żadnej innej dziewczyny też. Bo nie potrafi na prawdę kochać. Nie miałam w życiu chłopaka ale wiem co to miłość bardziej od niego. Bo miłość jest ,jak są łzy. Mój umysł mnie dobijał. Nie czułam się normalnie... Byłam zamknięta w 4 ścianach ,po ciemku ,z krwią na rękach ,nie odzywałam się do nikogo. Zawsze byłam miłą ,grzeczną i towarzyską dziewczyną. Nigdy nawet nie myślałam o cięciu się. Teraz stawało się to powoli nałogiem. Trudno było o nim zapomnieć. Musiałam jednak wyjść kiedyś z pokoju. Poszłam się umyć. Nie odzywałam się do dziadków. Jednak gdy wchodziłam na górę do toalety babcia mnie zatrzymała wypowiadając moje imię.
-Tak babciu? - Zapytałam ją spokojnie.
-Czemu nie jesz obiadu ,kolacji. Coś się stało?- Pytała mnie. Musiałam szybko coś wymyślić.
-Nie.. Wiesz co ja zjadłam na mieście.
-Aaa.. No dobrze. Idziesz się myć?
-Tak. Idę się umyć a potem się już położę.
-No dobrze skarbie. To dobranoc.
-Dobranoc.- Powiedziałam i poszłam dalej. Weszłam pod prysznic. Patrzyłam na moje ciało... Na te pocięte ręce. Wyglądały potwornie. Jak bym była jakąś postacią z horroru. A raczej z dramatu. Przynajmniej tak się czułam. Gdy wycierałam się ręcznikiem.. Te rany... Bardzo bolały. Żałowałam ,że to zrobiłam. Poszłam się położyć. Chciałam już zasnąć po tym cholernym dniu. Jednak nie mogłam usnąć. Ciągle o nim myślałam.

Nigdy nie czułam się gorzej. Po prostu rozwalało mnie od środka.
Zwłaszcza ,że nie miałam nawet z kim o tym porozmawiać. Dianie na pewno bym tego nie powiedziała... Wmieszała się w towarzystwo. Gdyby oni się dowiedzieli ,moje życie było by jeszcze bardziej skończone. Niall podobno też rozmawiał z loczkiem. Poza tym byłam na niego obrażona o to ,że mnie zostawił. Została mi tylko Juliette. Ale ona była dziwna... Taka... Taka bez życia. Czułam ,że też staję się taką osobą. Bez ciepła w środku, po prostu ciałem ,które działa ale się nie odzywa.
Kręcąc się pod kołdrą po 3 godzinach zasnęłam. Nic mi się nie śniło. Wstałam dość wcześnie rano ok.6.
Usiadłam na łóżku ,rozciągnęłam się ,ziewnęłam po czym założyłam swoje kapcie. W pidżamie wyszłam z pokoju i przeszłam się do kuchni. Zrobiłam sobie śniadanie. W sumie po prostu zrobiłam 6 małych kanapek.
Zdążyłam zjeść jedną ,po czym przyszedł Zayn. To dość dziwne... W weekendy zazwyczaj spał do późna. Był bardzo zaspany z czego widziałam po jego twarzy. Ledwo co otworzył lodówkę.
-Może... Zjesz ze mną? - Zapytałam brata bo i tak nie miałam apetytu.
-Ale ,że.... Ty nie jesz?-Odpowiedział pytaniem.
-Nie mam apetytu. Siadaj! Zrobić ci herbaty? -Miło zaproponowałam.
-Dzięki... Co ty taka miła dziś?
-A ty?
-Przecież to ty mi robisz herbatę. - Zaśmiał się Zayn.

 Ja tylko lekko się do niego uśmiechnęłam i znów wróciłam do swoich czarnych myśli o jego przyjacielu (loczku). Podwinęłam rękaw ponieważ było mi gorąco. Zapomniałam o ranach... Zapomniałam ,że może ktoś je zobaczyć. Nie minęło dużo czasu zanim Zayn je zobaczył.
-[t.i] co to jest do cholery?!
- krzyknął na mnie. Ja jeszcze nie wiedziałam o co chodzi. Postawiłam herbatę na stole i zapytałam spokojnie:
-Ale co?
-Ty...ty się tniesz?!- Powiedział troszkę ciszej ,jednak nadal nie miłym tonem. Spojrzałam na swoją rękę i od razu opuściłam rękaw z powrotem. Złapałam się za nią ,popatrzyłam bratu w oczy. On też patrzył się na mnie. Po chwili kontaktu wzrokowego z nim ,pobiegłam do swojego pokoju. Spanikowałam ,że on to zobaczył. Kompletnie o tym zapomniałam! Wiedziałam co on sądzi o cięciu się... Znałam go dość dobrze. Sądził ,że to wielki nałóg i tego nienawidził. Kiedyś spotkał się z nim. W sumie... Nigdy go to nie obchodziło więc nie namyślałam się nad tym tak długo. Pewnie tym razem też nie przejmował się tym co robię, kim jestem ,a raczej kim się staję. Posiedziałam chwilkę w pokoju i zadzwonił do mnie telefon. Był to Niall ,od którego nie odebrałam. Nie chciałam z nim rozmawiać po tym co mi zrobił. Raz mu wybaczyłam... I w ten sam dzień odwrócił się ode mnie. Kompletnie nie wiedziałam co robić.Chciałam spotkać się z Juliette. Tak naprawdę ciekawiła mnie jej historia... Cały jej początek i ciąg dalszy. Wydawała mi się ciekawą osobą. Tak bardzo chciałam ,żeby powiedziała mi coś więcej. Postanowiłam znów przejść się po parku. Byłam narażona na spotkanie wielu znajomych ,których nie chciałam tam zobaczyć. Jednak miałam ochotę się tam przejść. Moje wyjście z domu nie trwało wcale tak długo. Oczywiście musiałam się ubrać... Rzuciłam na siebie mój czarny płaszcz ,szalik ,czapkę a w rękę rękawiczki. Szybko wskoczyłam w swoje zimowe buty i wyszłam z domu. Poszłam w stronę ławki ,na której siedziałam wcześniej z koleżanką. Jednak nie spotkałam jej. Postanowiłam wejść po między kamienie i właśnie to zrobiłam. Miałam nadzieje ,że nikt mnie nie zauważy. Bez problemu dostałam się tam. Znów było ciemno ,ale wiedziałam w którą stronę iść. Nie było tam jednak nikogo. Z wiadomością ,że nie spotkam tu nigdzie przyjaciółki ,podążyłam do wyjścia. Prowadziło ono do drugiej strony parku. Widziałam tam Louisa. Nie był jednak sam. Był z dziewczyną ,widać że starszą. Była ona w ciąży. Nie chciałam do nich podchodzić i im przeszkadzać więc poszłam w przeciwną stronę niż oni. Jednak po chwili usłyszałam ,że kolega wykrzykuje moje imię ,swoim cienkim głosem. Poszłam w jego stronę by tylko się przywitać. Sztucznie uśmiechnięta powiedziałam:
-Ym.... Hej
-Cześć [t.i]! Jak spędzasz weekend?- Uśmiechnął się wesoło Louis.

-Tak właściwie... Nic nie robię.
-A właśnie to jest Emma. - Pokazał na dziewczynę koło niego.
-Widzę ,że spodziewacie się dziecka.
-Haha... Nie. To nie moje dziecko.
-Aa... Jesteście razem od nie dawna tak? - Zapytałam a obydwoje zaczęli się śmiać. Zaczęłam się na nich dziwnie patrzeć.
-Nie... Louis to mój brat.- Stwierdziła Emma.
-Aaa.. No dobra. To... Może nie będę wam przeszkadzać? Lepiej już pójdę.
-Co?! O wiele milej będzie jak nam potowarzyszysz. - Uśmiechnął się Louis.
Tak na prawdę słabo go znałam. Wydawał mi się jednak miłą ,chociaż dość dziwną osobą. Czułam się nieswojo w ich towarzystwie.
-Wiecie co... Chyba faktycznie muszę iść... Do zobaczenia w środę Louis!- Krzyknęłam i odeszłam. Musiałam obejść cały park. W połowie drogi zobaczyłam chłopaka o loczastych włosach. Szedł sam.

Chciałam po prostu przejść koło niego ,nie robiąc sobie obciachu. Jednak musiałam się poślizgnąć... Tak bardzo było mi wstyd. Upadłam na ziemię ,słyszałam ,że ktoś śmieje się nad moją głową. Spojrzałam i był to właśnie on... Harry!

 Tak bardzo ucieszyłam się na jego widok. Gdybym tylko mogła... Przytuliła bym się do niego. Nie byłam jednak 'tą' dziewczyną. Rozmyślałam patrząc w jego oczy i po prostu mnie zatkało.
Po jakimś czasie chłopak podał mi rękę. Nadal nie zwracałam uwagi i patrzyłam mu prosto w oczy.
-No wstajesz ,czy nie? - Zaśmiał się Loczek.

 Podałam mu rękę i wstałam. Uśmiechał się do mnie i po prostu stał... Jak patrzyliśmy sobie w oczy... To było takie miłe. Jednak on zaśmiał się i powiedział:
-Uważaj na siebie. - Po czym klepnął mnie w ramie i poszedł dalej. Patrzyłam na niego nadal ,gdy się oddalał. Oczywiście to co zobaczyłam potem ,zmieniło mój humor całkowicie. Tak.. Ta sytuacja ,spotkania go ,to że się na mnie popatrzył była taka miła. Jednak gdy odszedł widziałam Dianę ,która się na niego rzuciła. Tak jak ja chciałam... Przytuliła go tak jak ja chciałam ,złapała go za rękę dokładnie ,,Tak jak ja chciałam''. Poszli razem dalej. Nie rozumiałam czegoś. Skoro był z nią ,był z inną ,podrywał jeszcze inne to po jaką kur*a cholerę w ogóle ze mną rozmawiał?! Tylko ja tak na niego patrzyłam. Widziałam go z perspektywy chłopaka ,który pomaga mi wstać jak upadam. Nie tego bogatego ,popularnego ,fajnego chłopaka ,którego tak bardzo kochają dziewczyny właśnie za to. Nie potrafiły go nienawidzić. Ja jednak umiałam. Nienawidziłam go za to ile razy zranił dziewczyny. Kochałam w nim jednak to ciepło ,które mi pokazał. W ogóle nie umiałam niczego wtedy zrozumieć. Nawet nie wiedziałam czego chcę ,nie licząc przytulenia się do niego i nie puszczania.Chciałam być po prostu kochana. Ale nie wiedziałam nic... Co miałam zrobić? Nic nie mogłam. A to było najgorsze. Najlepiej było by o nim zapomnieć, jednak tego nie byłam w stanie zrobić. Wróciłam do domu ,nie chciałam już nikogo spotykać ,z nikim rozmawiać ,nie patrzeć na to jak inni się wspaniale mają ,albo jak sprawiają mi ból. Poza tym z czego pamiętam Diana była z nim kiedyś i ostrzegała mnie przed nim. Była już niedziela ,a ja nie chciałam wracać do szkoły i z kimkolwiek rozmawiać. Liczyłam na to ,że wieczorem spotkam się z Juliette w parku. Miałam dość dużo zadane na jutro ,nie byłam wstanie nawet myśleć ,że muszę to wszystko zrobić. Moją całą głowę zajmowały inne sprawy. Największą była tęsknota za chłopakiem ,którego prawie nie znałam. Siedziałam w pokoju ,którego nienawidziłam. Nie lubiłam ogólnie przebywać w domu ,ale na dworze bałam ,że zobaczę kogoś znajomego i będę musiała z nimi rozmawiać. W ogóle nie miałam ,żadnego pomysłu co zrobić. Chciałam tylko by ten czas minął i rozpoczęła się ta przyszłość ,w której będzie jak dawniej. Albo przynajmniej bym była szczęśliwa.
Ręce miałam już całe pocięte.... Miałam teraz pociąć nogi? Bałam się. Położyłam się na łóżku i zasnęłam... Nie byłam nawet śpiąca ,po prostu nie miałam co robić. Obudziłam się jakoś po 22. Wyszłam z pokoju się napić..... Znowu impreza! Harry i Diana na jednej kanapie ,mój brat z Perrie na drugiej ,ich znajomi na jeszcze innej... Gdy wyszłam cała potargana każdy zaczął się na mnie dziwnie patrzeć. Perrie szepnęła coś mojemu bratu na ucho. Poszłam nalać soku ,po cichu i miałam nadzieje ,że nie zwrócą na mnie większej uwagi. Jednak potem...............................................................................................

----------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam ,że nie było tydzień temu :D
CZYTASZ-KOMENTARZ
Czekam na komy bo jak po niżej 8 to nie będzie kolejnej części ;**
CAŁUJE :D

poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 6 - Krew


Jednak gdy wróciłam do sprzątania domu ktoś zapukał do drzwi. Zayn podszedł i je otworzył.
Nie wiedziałam jeszcze kto to i nie przejmowałam się tym. Sprzątałam mieszkanie dalej. Jednak po kilku nie długich sekundach usłyszałam głos mojej babci. Wiedziałam ,że ja i brat mamy dosłownie przekichane.
Oczywiście wszystko było w porządku dopóki babcia nie weszła do salonu...
-O Boże!!! Co tu się stało?!- Zaczęła się złościć. Dziadek stał i nic nie mówił. Ja oczywiście zaczęłam tłumaczyć brata:
-Babciu bo... Wiesz...- Ale nie miałam pomysłu jak. Stałam jak słup soli.
-To ty urządziłaś tą imprezę?!- Zaczął krzyczeć dziadek.
-Dziadku to.... - Przerwałam bo zobaczyłam jak Harry klepie Zayna po ramieniu w ramie pocieszenia. Mój brat miał by na pewno większą karę niż ja.
-To co?!- Zniecierpliwił się dziadek.
-Tak...Tak to ja.- Powiedziałam z opuszczoną głową.
-Ty masz kare gówniaro!!! A ty Zayn.. Chwilkę! Zayn ,chodź tu!!!- Zawołała babcia. Brat przyszedł z opuszczoną głową. Babcia zaczęła go dopytywać:
-Dlaczego jej na to pozwoliłeś?
-No bo...

- Zaczął brat ale szybko mu przerwałam:
-Nie babciu! On nic o tym nie wiedział. Był na noc u Harry'ego i wrócił dopiero rano... Pomógł mi ogarnąć dom. - Skłamałam ratując mu tyłek. On chyba po raz pierwszy się do mnie uśmiechnął.

 W sumie. Przy drzwiach stał Harry ,też cały uśmiechnięty.

 Później podeszła do niego jego dziewczyna, pociągnęła go za rękę i wyszła razem z nim z domu. Perrie poszła zaraz po nich z kolegą Zayna ,który pomagał nam sprzątać.
-Babciu ja.... - Zaczęłam mówić ale ona zaczęła krzyczeć:
-Obydwoje do swoich pokoi!!! Nie chcę was widzieć w tym momencie na oczy.- Po tym poszłam do swojego pokoju, babcia zaczęła wrzeszczeć na ludzi ,którzy leżeli na kanapie i spali. Przez jakieś pół godziny siedziałam w pokoju nic nie robiąc. Byłam na siebie bardzo zła. Nie rozumiałam w ogóle po co to zrobiłam, po co się przyznałam do czegoś czego nie zrobiłam. Może chciałam się popisać? Przed loczkiem ,bratem? Wiedziałam wtedy tylko to ,że będę miała porządnie przesrane. Moi dziadkowie nigdy nie wiedzieli ,że prawie co tydzień odbywają się u nas imprezy. Ciągle ich nie ma. Tym razem jednak Zayn przesadził z ilością alkoholu. Po nie całej godzinie babcia ogarnęła cały dom ,ludzie byli już u siebie. Bałam się do niej odezwać przy tej całej sytuacji. Po jakimś czasie wyszłam z pokoju tak by nikt mnie nie zauważył. Zarzuciłam na siebie płaszcz ,szalik i czapkę. Miałam w kieszeni moją mp3 i słuchawki - czyli to co liczyło się dla mnie najbardziej. Poszłam się przejść na spacer. Lekko zasypane drogi przy moim domu ,chodnik prowadzący prosto do parku , wiatr wiejący w moje długie włosy i muzyka... To było piękne dopasowanie. Kochałam spacery. Gdy już dotarłam do parku ,usiadłam na mojej ulubionej ławce. Zaczęłam myśleć. Myśleć o tym wszystkim. Wyjęłam na chwilkę mp3 by zmienić piosenkę ,którą słuchałam. Wypadła mi jakaś kartka na ziemię. Wstałam i podniosłam ją. Była na nim cyfra. Jedna cyfra.

 To było dość dziwne...
Widziałam dużo osób przechodzących po parku. Jedną z nich był Niall. Też słuchał muzyki i własnie szedł się przejść. On też to uwielbiał. Udawałam ,że go nie widzę. Jednak chłopak podszedł do mnie i stanął dokładnie na przeciwko mojej ławki.
 Spojrzałam na niego i zdjęłam słuchawki. On stał i nagle otworzył ręce jak by chciał się przytulić:
-Myślałam ,że jesteśmy pokłóceni- Powiedziałam a on schował dłonie do kieszeni i dodał:
-Ja nic o tym nie wiedziałem.- Wyjął z kieszeni wielkiego lizaka-serduszko. Bardzo kochałam te lizaki ,zawsze jadłam je z nim jak byliśmy mali. Zaśmiał się jak je wyciągał.

 Ja od razu przytuliłam blondyna:
-Wiesz jak mnie pocieszyć.
-Chodź. Idziemy? - Zapytał. Ja wstałam i zaczęłam jeść swojego lizaka. To takie miłe ,że miałam Nialla z powrotem. Dobrze było się z kimś znowu pośmiać mimo ,że nadal nie miałam humoru.
-Mogę wiedzieć co się działo pomiędzy nami ? Czemu nie rozmawialiśmy?- pytałam.
-Nie ważne. - Odpowiedział mi co kompletnie mnie zdziwiło.
-Niall!
-[t.i] to nie twoja sprawa... Po prostu pewnych rzeczy nie mogę ci powiedzieć.
-Miałam przed tobą kiedykolwiek jakąś tajemnicę?! Wszystko ci mówiłam! Chcę wiedzieć co takiego się stało.. Nie chcę żeby zdarzyło się to ponownie.
-To się nie powtórzy.
-Obiecujesz?
-Haha tak!- Zaśmiał się przyjaciel i poszliśmy dalej. Nadal byłam wkurzona o to wszystko. Okłamał mnie, nie odzywaliśmy się a ja nawet nie wiedziałam czemu! To wszystko wydawało się jak by ktoś miał przeciwko mnie jakiś plan ,w który wszedł Niall. Jednak nie umiałam wytrzymać bez przyjaciela. Musiałam z nim się pośmiać... Bo z nikim innym tego zrobić nie mogłam. Po woli ja i Irlandczyk zaczęliśmy opuszczać park i iść w stronę mojego domu. Po drodze spotkaliśmy jednak dziewczynę Harry'ego biegnącą przez siebie ,która płacze. Prawie w nas nie walnęła. Ale Niall ją złapał i zaczął mówić:
-Meg! Co się stało? - W ogóle nie wiedziałam skąd on zna jej imię. Nie wiedziałam o co chodzi... Jednak rozmowa toczyła się dalej:
-Nie Niall ja tak nie wytrzymam. On znowu robi swoje! Nienawidzę go! - Powiedziała dziewczyna o imieniu Meg i pobiegła dalej. Niall był bardzo smutny i zdenerwowany. Wyciągnął telefon i zaczął gdzieś dzwonić ,oczywiście nie wiedziałam gdzie. Odszedł ode mnie kawałek i zaczął krzyczeć do telefonu.
-A ty to co robisz?! - złościł się blondyn. Po chwili znów krzyczał:
-Co ?! Mam już tego dosyć! Przestań się ciągle pieprzyć z tym!- Słuchał głosu z telefonu i zaczął się uspakajać. Był już zdołowany ,a w jego oczach pojawiły się łzy.
-Tak... Ale... No ,pa. - Skończył rozmowę i zaczął iść w przeciwną stronę niż ja.
-Niall?! Co ty robisz?!- Zaczęłam go wołać, jednak nie reagował. Zawiodłam się na nim. Nie byłam w nic wtajemniczona. Wróciłam sama do domu ,usiadłam do komputera jednak ktoś odłączył się internet. Wiedziałam ,że to pewnie kara. Po całej aferze zdawałam sobie sprawę ,że Meg zerwała z loczkiem. Byłam pewna ,że znów za to ,że znalazł sobie inną. Zamknęłam pokój na klucz. Wzięłam temperówkę.. Miałam już odpowiednią żyletkę. Zawsze żałowałam ,że to zrobiłam. Od tego momentu ,momentu w którym wzięłam to do ręki ...

Wszystko się zaczęło. Nigdy nie byłam za tym. Uważałam to za głupotę! Byłam zawsze grzeczną dziewczyną ,przeciętną ,dobrze się uczyłam ,nie miałam problemów... Nie rozumiałam po co to zrobiłam. Ale po prostu czułam ,że jej potrzebuję. Zadałam sobie kilka ciosów w rękę.

Krzyknęłam strasznie głośno. Każdy na pewno to słyszał. Jednak nikt nie zainteresował się co się ze mną dzieje. Prawda była jedna... Byłam samotna, nikt się mną nie interesował. Moja ręka zrobiła się cała czerwona. Ból był nie znośny... Ale podobało mi się. Nie wiedziałam wtedy ,że to dopiero początek... To było tylko jedne pocięcie się. To co zaszło po tym ,zmieniło moje życie całkowicie. Chciałam to zrobić jeszcze raz, jeszcze raz zadać sobie cios. Nie miałam nikogo kto mógł by mi pomóc, kogoś kto mnie kocha. Nikt nie był w stanie. Widziałam raz mojego brata pociętego. Po tym jak płakał ,że jest uzależniony,nikogo nie było w domu i bardzo wtedy krzyczał. Jednak jego życie nie jest takie złe. Ma przyjaciół ,dziewczynę... Jest lubiany i nie robi już tego.
Ja nawet nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wiedziałam ,że muszę przemyć ranę ,by nie było jej widać. Nie chciałam wychodzić z pokoju ,więc nie poszłam. Nadal byłam sobą , tą grzeczną i miłą dziewczyną. Ale widziałam ,że to powoli pęka. Bałam się ,że zamknę się w sobie. Siedziałam w swoim pokoju do obiadu nie robiąc praktycznie nic. Gdy babcia zawołała na obiad nie chciałam jej nawet powiedzieć ,że nie chce.
Jednak udało mi się uciec z domu. Nigdy tego nie robiłam. Przeszłam się kawałek do parku. Liczyłam na to ,że spotkam kogoś ze znajomych ,porozmawiam. Jednak siedziałam na tej ławce 2 godziny. Zrobiło się już ciemno , zaczęłam płakać.

Nagle jakaś dziewczyna usiadła koło mnie ,zaczęła się na mnie patrzeć. W pewnym momencie poczułam dotyk na swoich plecach. Spojrzałam jej w oczy.Miała czarne,poczochrane włosy ,gruby ciemny makijaż, kolczyki na brodzie, tatuaż na szyi ,pocięte miała prawie każdą część ciała.Była przerażająca. Zaczęła do mnie mówić:
-Ładnie tu o tej porze.- Spojrzałam się na nią dziwnie. Zaczęłam się jej pytać :
-Kim jesteś?
-Nie ważne. Co tu robisz?- Wstała i zaczęła palić.
-Przyszłam po prostu. Bez powodu.- Odpowiedziałam jej. Podała mi papierosa ale odmówiłam.
-No masz. - Zmuszała mnie ale wiedziałam ,że nie mogę. Odmawiałam jej.
-Jesteś samobójcą?- Zapytała.
-Co?! Nie! Dlaczego tak sądzisz?- Zdziwiłam się. Ona była kompletnie wyluzowana.
-Masz coś przeciwko nim? - Spytała się nadal bardzo spokojnie.
-Nie! Po prostu nie rozumiem.. Po co ktoś ma się sam zabijać?!
-Po to ,żeby nie żyć?
-To tylko tchórze.- Gdy to powiedziałam to zbliżyła się do mnie i zaczęła już bardziej wkurzona szeptać:
-Słuchaj.. Skoro twoje życie jest chujowe i nie da się kur*a tego zmienić to się nie dziw ,że mają ochotę się niektórzy zabić.
-Należysz do nich, prawda?
-Nie ważne.
-Szkoda. Wydawałaś się miłą osobą.
-Zwykle jak tu przychodzę to nikogo nie ma. Zawsze siedzę tu sama. Jednak ty przyszłaś ,miło z kimś porozmawiać. Dawno tego nie robiłam.- Usiadła na ławce.
-Nie rozmawiałaś z nikim?!- Ona tylko pokiwała głową na tak.
-Dlatego cieszę się ,że tu jesteś. - Uśmiechnęła się.
-Miło to słyszeć... Ale nie chcę zadawać się z.... - nie dokończyłam bo dziewczyna przerwała mi:
-No z kim?! Po prostu nie mam osoby ,która mogła by mnie przekonać do życia.
-Pomogę ci. Powiedz tylko co chcesz.- Powiedziałam a ona złapała się za swój łańcuszek. Zaczęła płakać , podeszłam do niej i przytuliłam ją. Ona łkając łzy dziękowała mi.
-Pora wracać do domu.- Powiedziałam.
-Co?! Tak szybko?-lekko przeszedł jej płacz.
-No tak...
-Po co?
-Nie wiem. Iść spać czy coś?
-Nie idź już ,zostań tu. Z tobą jest jakoś tak raźniej.- uśmiechnęła się do mnie.
-No...no dobra. Zostanę jeszcze chwilkę.
-Świetnie! Chodź za mną! - Krzyknęła dziewczyna i poszłyśmy dalej przez park. Po drodze spytałam jej jak ma na imię.
-Jestem Juliette.- Odpowiedziała i podała mi rękę.
-Juliette?! Nie prościej po prostu Julka,Julia, Jul?
-Nie. Juliette.
-To dość delikatne imię jak na ciebie.
-Skąd wiesz ,że nie jestem delikatna? Dobra , a ty jak się nazywasz?
-[t.i].
-[t.i]?! Tak normalnie?
-No tak... Po co utrudniać?
-Proste imiona są nudne.
-Co ci przeszkadza w moim imieniu?
-Sądzę ,że jest za proste.
-Dobra nie ważne. Ile ty w ogóle masz lat?
-Piętnaście.
-Ja 16.
-Aha, chodź za mną!- Wołała dziewczyna. To było dziwne miejsce. Dwie skały a pomiędzy nimi ciemna dziura. Większość osób mówili ,żeby tam nie wchodzić. Przynajmniej z czego słyszałam.
-Je...jesteś pewna ,że tam można wejść?
-Tak! Przychodzę tu codziennie! No chodź!- Powiedziała , moment później złapałam ją za rękę i weszłam tam. Było bardzo ciemno ,nie widziałam nic. Jednak ona nadal ciągnęła moją rękę. W pewnym momencie puściła ją.
-Julka?! Julka!!!! Gdzie jesteś? - Krzyczałam z przerażenia. Poszłam przed siebie. Zauważyłam wtedy kawałek........................................................................................................................................

--------------------------------------------------------------------------------------------------------
JEŚLI CZYTASZ TO DAJ KOMENTARZ!!!!
WTEDY WIEM ,ŻE JESTEŚ ;)
Jak będzie poniżej 8 komentarzy to nie będzie kolejnej części :/
Muszę wiedzieć ,że na prawdę jej chcecie i musicie to pokazać!!!!
KOCHAM WAS <3 LICZĘ NA SZCZERE KOMENTARZE :D

poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 5 - Dom


.......Gdy wyszłyśmy zaczęłyśmy rozmowę:
-[t.i] co się dzieje?- Zaczęła mnie pytać nauczycielka.
-Nie..Nic.- Skłamałam ją.
-Jak to nic? Czemu płakałaś?
-Czasami po prostu trzeba.
-Idź do pani psycholog.
-Nie. Ona nic nie pomoże, to nie ze mną jest źle.
-Możesz mi powiedzieć o co chodzi?
-Nie będę się nikomu tłumaczyć. Dam radę sama.
-Dziecko chcę ci pomóc!!! Widzę ,że sobie nie radzisz.
-Ale pani nie jest w stanie...- Powiedziałam ,spojrzałam na nią a ona nie wiedziała co odpowiedzieć. Poszłam korytarzem dalej. Nie pytała się gdzie idę ,dlaczego itp. Patrzyła jak odchodzę mimo ,że nie miałam prawa. Nie rozumiałam dlaczego mnie nie zatrzymała. Ale poszłam usiąść w moim ulubionym ,tajnym miejscu w szkole. Było ono na 4 piętrze za trzecią ławką. Praktycznie nikt o nim nie wiedział. Nawet nauczyciele!
Była za tą ławką po prostu dziura ,która była zakryta.
Odkryłam je kiedy przyszłam na zebranie mojego brata. Bardzo dawno. Tzn... To było tak ,że jechałam gdzieś z babcią i ona musiała wejść do szkoły. Więc zostałam na korytarzu i się tam bawiłam. Wtedy jednak coś tam już było. Gdy po raz pierwszy tam weszłam to znalazłam tam mikrofon podłączony do słuchawek i jakieś nagranie (płyta). Nie wiedziałam czyje to więc w ogóle go nie ruszałam. Ale lubiłam tam siedzieć. Do teraz w sumie to lubię. Mogłam tam się rozluźnić. Najlepsze było to nagranie ,które było tam gdy pierwszy raz tam weszłam. Nigdy nie słyszałam tak pięknego głosu.Jednak nie wiedziałam czyje to było. Siedziałam tam i słuchałam tej płyty. Bardzo ją lubiłam. Myślałam tylko kto wcześniej mógł tam wchodzić.
Tej kryjówki nie pokazywałam nawet Niallowi. Na szczęście była to ostatnia lekcja. Chwilkę! Zapomniałam ,że dziś idę na zajęcia muzyczne. Bałam się tylko Harry'ego. Nie wiem czemu ale bałam się go. Przecież on miał swoją dziewczynę... To było dziwne. Całą przerwę przesiedziałam w tym miejscu. Po dzwonku cała się trzęsłam by tam pójść. Wyszłam z tajnego kącika i poszłam prosto pod salę muzyczną. Widziałam jak siedzi tam Harry. Tylko on. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.

 Ja odwracałam wzrok i udawałam ,że się czymś zajmuję. Po chwili dopiero doszedł Louis.Najpierw przybił piątkę do Harry'ego a potem podszedł do mnie:
-Cześć [t.i] !!! Co tu robisz?

-Ja... - Nie wiedziałam co powiedzieć ale na szczęście szybko zjawił się Liam ,który dokończył:
-Lubi muzykę i chciała trochę z nami poćwiczyć.

-Aha. No to życzymy powodzenia! - Uśmiechnął się szeroko i wszedł do sali ,za nim Liam. Loczek też zamierzał wejść ale zatrzymał mnie i wpuścił mnie przed siebie. Nawet nie podziękowałam.. Przeraziłam się od razu gdy go zobaczyłam!!! Nauczycielka zaczęła ze mną rozmawiać.. Po co przyszłam, czy będę przychodzić na zajęcia,czym się zajmuję itp. Odpowiedziałam ,że jedyną rzeczą jaką potrafię jest granie na gitarze. Mimo ,że dawno nie miałam jej w ręce. Od razu uśmiechnęła się i dała mi do ręki.
Zaczęłam grać tą piosenkę z tego nagrania. Harry się na mnie dziwnie patrzył.

 Jakoś głupio mi tam było.
Pani jednak powiedziała chłopakom ,że zaczynają 'nową piosenkę'.
Każdy oprócz Harry'ego był zadowolony.
Pani pokazała im tekst. Jednak brakło dla mnie kartki. Pani poprosiła Loczka by zaprowadził mnie do sekretariatu i pokazał jak wydrukować. Zaczęłam sprzeczać się z panią:
-Ja wiem jak się drukuje!!!
-Harry ci pomoże.Co ci przeszkadza?-Pytała. Wzdychnęłam i wyszłam z loczkiem z sali. W sumie nikt się do nikogo nie odzywał. Potem weszliśmy do sekretariatu i zaczęliśmy drukować tekst. Chłopak nadal się nie odzywał... To było dość dziwne. Nigdy nie widziałam ,żeby przy kimkolwiek się nie odzywał. Zawsze z każdym rozmawiał. Jednak jak wracaliśmy to spojrzał się na mnie i zaśmiał się.

-Co?!- Zapytałam.
-Nic. - Odpowiedział z uśmiechem. Trochę dziwnie się poczułam. Wróciliśmy do sali bez słowa. Powiedziałam pani ,że i tak nie będę śpiewać. Jednak namawiała mnie. Ja oczywiście nie miałam zamiaru tego robić. Wiedziałam ,że nie umiem. Tak na prawdę tylko Louis i Liam śpiewali. To trochę dennie brzmiało. Pani odpuściła Harry'emu bo wiedziała ,że jest tu za karę. Jednak chłopak gdy grał na telefonie w pewnym momencie jakby się wkurzył i wybiegł z sali. Każdy zastanawiał się co się dzieje ale nikt za nim nie pobiegł. W sumie zajęcia minęły dość szybko. Po dzwonku Louis do mnie podszedł :
-Miło ,że przyszłaś. Do zobaczenia!- Powiedział i się uśmiechnął. Ja wracałam do domu z Liamem tzn... W tą samą stronę. Rozmawiałam z nim przez jakieś 5 minut:
-I co? Podoba ci się na zajęciach?
-Trochę głupio ,że tylko ty i Lou śpiewacie. - Odpowiedziałam
-No wiem. Ale słyszałem kiedy... Albo dobra nic.
-Co?! Co słyszałeś? Powiedz!
-Nie ,nic nie ważne.
-Liam mów!
-Nie mogę.
-Dlaczego no?!
-Nie jestem taki. Po prostu nie mogę.
-Yhh... No dobra.
-A tak to jest ok?
-Harry mnie wkurza.
-Nie znasz go.
-Ale widzę jak się zachowuje.
-O co ci chodzi? Dziś był spoko. W ogóle ostatnio zrobił się jakiś fajniejszy.
-On fajny?!
-Skoro jest takim fejmem... to musi być fajny.
-Jest fejmem bo pali papierosy i jest nawet ładny dla niektórych dziewczyn.
-Nie mów mi ,że dla ciebie nie! Haha!
-Nie.
-Wiem ,że ci się podoba.
-Co?!
-Każdej się on podoba.
-Widocznie jestem inna.
-Nie jesteś.
-Niektórym też chodzi o charakter.
-A skąd ty wiesz jaki jest?!
-Raz mówisz ,że jest straszny... teraz mówisz coś innego. Liam nie chce mi się z tobą tak rozmawiać.
-Dobrze spokojnie. Do zobaczenia!- Powiedział i poszedł w stronę swojego domu. Ja usiadłam na przystanku. Niestety za mną szedł nikt inny jak Harry!!! Boże nie mogłam go uniknąć?!
Usiadł na ławce koło mnie i nic nie mówił. Za 7 minut miał być autobus.
Siedzieliśmy bez słowa przez 4 minuty. Jednak po jakimś czasie chłopak ponownie spojrzał się na mnie i się zaśmiał.

 Ja też zachichotałam i zaczęłam mówić:
-Możesz przestać?!
-Ale co ja takiego robię?-

 Uśmiechnął się. Ja się też zaśmiałam mimo ,że na prawdę mnie to wkurzało.
Chwilkę potem przyjechał autobus. Jednak nie mój. Loczek wsiadł do niego i odjechał.
Miałam ochotę mu powiedzieć chociaż pa... Jednak tego nie zrobiłam.
Wsiadłam do autobusu i pojechałam prosto do domu.
Pół godziny później już tam byłam. Oczywiście drzwi otworzyła mi Perrie. Widziałam wszystkich znajomych Zayna w salonie. Szybko weszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na zamek. Jednak ktoś zapukał w moje drzwi. Otworzyłam je ,by uniknąć nie potrzebnych kłótni. Była to dzie...dziewczyna Harry'ego. Zaniemówiłam gdy ją zobaczyłam.
-Ej... Może dziś pobawisz się z nami?- Zapytała mnie co kompletnie mnie zdziwiło. Nie wiedziałam czy na prawdę tego chciałam. Patrzeć na nią i Harry'ego?! Nie ma mowy! Nie ciągnęło mnie do popularności i takiego towarzystwa. Jednak gdy ja nie wiedziałam co odpowiedzieć to ona dopytywała się mnie nadal:
-To co?
-Ja..N..Nie dzięki. - Powiedziałam i trzasnęłam drzwiami. Nic takiego tam nie robiłam. W sumie zaczęłam pisać do Diany. Chciałam się komuś wyżalić ale ona mi nie odpisywała. Do Nialla szkoda było pisać. Nie odpisuje mi już w ogóle. Nie wiedziałam co robić... W sumie siedziałam pod drzwiami. Po 15u minutach ktoś zadzwonił do naszego domu. Z salonu mój brat krzyknął:
-[t.i] Otwórz drzwi!!!!!- Nie miałam innego wyjścia jak posłuchać się jego. Jak zwykle byłam miła by potem nie było sprzeczek. Wstałam i poszłam otworzyć drzwi. Był to Harry.
-Cz... - Zaczął ale nie dokończył. Starałam się na niego nie patrzeć i po prostu stałam w miejscu. Po chwili przybiegła jego dziewczyna i rzuciła mu się na ramiona. On miał skrzywioną minę.Spojrzałam się na niego i wróciłam do pokoju. Zamknęłam się i zaczęłam po cichu płakać. Słyszałam wszystko co mówili w salonie.
-Harry przyniosłeś alkohol???- Krzyczał mój brat.

 Jednak Harry najwidoczniej odpowiedział mu bardzo cicho bo akurat tego nie słyszałam. Jednak mimo ,że loczek nie przyniósł tego o co prosił Zayn to i tak wiedziałam ,że pojawiło się to na dzisiejszej imprezie. Jak słyszałam tą dziewczynę Harry'ego to zaczęłam płakać jak nigdy...
Wcześniej nie byłam tak bardzo smutna. Ja nawet nie wiedziałam jak sobie wyobrażałam to czego pragnę. Przecież ten chłopak zaliczył więcej dziewczyn przez całe gimnazjum niż mój ojciec przez całe życie! Słyszałam o nim różne rzeczy... ,że przelatuje jedną za drugą ,że traktuje dziewczyny jak szmaty... Jednak każdą coś do niego ciągnęło. Inne szalały za tym ,że jest fejmem ,inne za tym ,że jest ładny a ja... Ja za to jak na mnie patrzył. Za nic więcej. Gdyby był większym pośmieliskiem niż ja to i tak podobałby mi się.
Ciekawe czy im też...Zapewne nie.Nigdy nie kręcili mnie 'niegrzeczni chłopcy'. Nie wiem dlaczego tym razem musiało paść akurat na niego. Ja nie mówię ,że go kochałam... Po prostu mi się podobał bo bolało gdy był z innymi. Nie umiałam zrozumieć ,że jest ch*jem i zostawić tą sprawę w spokoju. Miałam ochotę się pociąć.Przez całą imprezę nie spałam. A ona trwała do 5 rano!!! Gdy zrobiło się cicho wyszłam z pokoju.
Każdy leżał na kanapie, butelki po alkoholu walały się na ziemi... Dziewczyna loczka leżała w samych spodniach. Jednak jego samego tam nie było. Zdziwiło mnie to. Jednak ktoś za mną powiedział:
-Ładnie ,prawda?- Odwróciłam się i to był on!!! To był Harry!
-Czemu tam nie leżysz?- Zapytałam wkurzona.
-Wiesz ,że nie jestem tacy jak oni.
-Jesteś identyczny!!!- Krzyknęłam i pobiegłam z powrotem do pokoju. Usiadłam na łóżku ,nie byłam ani trochę zmęczona całonocnym siedzeniem i płakaniem pod drzwiami. Nie rozumiałam też siebie wtedy... Chciałam z nim rozmawiać ,a uciekałam. Po prostu nie chciałam gadać z takim idiotą. Boże... To wszystko było takie głupie! Wszystko się pomieszało!
Babcia i dziadek mieli wrócić około 8:00.
Wszyscy nadal leżeli na kanapie i spali. Harry próbował sprzątnąć butelki i obudzić przyjaciół. Wiedziałam ,że jeśli nie zdąży... Babia da Zaynowi karę. W sumie zawsze tego chciałam bo nie lubiłam jego znajomych. Byłam jednak jego siostrą... jak mogłabym mu zrobić coś takiego? Postanowiłam im pomóc.
Wszystko było rozwalone ,brudne. Do 8 trzeba było zrobić porządek. Wyszłam z pokoju i widziałam jak loczek sprząta. Spojrzał się na mnie tym swoim 'wzroczkiem' a ja powiedziałam:
-Pomogę ci... Ale robię to tylko i wyłącznie dla Zayna.
-No dobra... Dziękuje.- Powiedział chłopak. Na początku zaczęłam budzić mojego brata. Nie udawało mi się. Polałam go wodą. Nie budził się po niczym .

 Jak go oblałam to tylko krzyknął:
-Mała su**o !!! Spie***... - Tak ,tak właśnie wrzeszczał. Dziwiło mnie tylko dlaczego Harry nie pił. Chciałam go o to zapytać... Ale trochę się bałam. Jednak to on zaczął rozmowę ze mną:
-Nie obudzimy go.
-A ty?- Zapytałam głupio.
-Co ja?
-Czemu ty nie masz kaca jak oni?- Zapytałam ,jednak on  nie odpowiedział mi. Udało mi się obudzić tylko Perrie i jednego chłopaka... Nikogo więcej. Cały salon nadal był brudny mimo  ,że minęła już godzina. Została nam jedna a dom pozostał prawie bez zmian. Ja z Perrie budziłam resztę osób. Jednak nikt,nawet jak nimi trzęśliśmy... Nikt nie wstał. Jeden chłopak obudził się ,podniósł na chwilkę i znów upadł. Nic nie podchodziło nam do głowy. Zaczęłam się martwić ,że będą z tego kłopoty. Powtarzałam każdemu:
-Zaraz babcia przyjedzie!!! -Mimo ,że mój brat dobrze o tym wiedział. Gdy ja i Perrie zaczęłyśmy go strasznie męczyć, trząść nim ,wylewać na niego wodę - w końcu otworzył oczy!
-Al... Ej co się dzieje?- Mówił zmęczony.

-Zayn zaraz przyjedzie babcia i będziesz miał... - nie dokończyłam bo przerwała mi jego dziewczyna:
-Wpier**l !!!!!
-Dobraa... Już wstaję.-Powiedział Zayn. Jednak poszedł na chwilkę do swojego pokoju. Nie przejmował się niczym. Perrie poszła za nim. Po 10 minutach słyszałam jakieś krzyki. Perrie piszczała. Jak by ją ktoś uderzył. Przestraszyłam się ,że to mój brat na kacu!!! Do pokoju szybko pobiegłam ja ,za mną poleciał Harry. Stanęłam w drzwiach i byłam przerażona gdy zobaczyłam gdy dziewczynie Zayna leci krew z wargi. Loczek podbiegł do niego i walnął mu w twarz. Zaczął się na niego wydzierać:
-Jak ty skur*lu ją traktujesz???!!!- Zaczęli się szarpać. Harry miał oczywiście przewagę ,bo nie pił wczoraj aż tyle. Dziwiło mnie tylko za co mu przywalił... dokładnie tak samo traktował ludzi.
-Haha ! Odezwała się cipa ,która traktuje dziewczyny jak księżniczki!!! Hahahaa- Śmiał się Zayn. Nie patrząc dłużej na ich sprzeczkę ,pomogłam Perrie. Czasu było coraz mniej a my zajmowaliśmy się głupotami.Nie wiedziałam co robić. Zostało półtora godziny. Wiedziałam ,że to nie skończy się dobrze.
Jednak gdy wróciłam do sprzątania domu ktoś..............



-------------------------------------------------------------------------------------------
CZYTASZ?!- DAJESZ KOM!
EJ SERIO DAJCIE XDDD PLZZZZ
Jak nie będzie przynajmniej 8 kom to już nie pisze kolejnego rozdziału ;--;
Taka umowa... coś za coś ;**