poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 27 - Możesz już iść



...............
-Słucham?
-Tak było [t.i]. - Powiedział jak by powstrzymywał płacz. Patrzył na mnie nie długą chwilę i odszedł. Sama nie miałam pomysłu na dzień. Wyszłam z domu na spacer. Mimo, że czułam się słabo to miałam ochotę gdzieś odejść. Poszłam na jakiś pomost daleko od domu. Wpatrywałam się w wodę
Lubiłam siedzieć i o tym wszystkim myśleć. O tym wszystkim? O nim? O kim?
Wtedy pojawiało się w mojej głowie tyle pytań, na których nie było odpowiedzi.
Całe rozmyślanie przerwał jeden sms.
Zmartwiłam się, nie wiedziałam o dokładnie się stało a przecież Peter zawsze by mi pomógł a w tym momencie nie mogłam nic zrobić. Posiedziałam na pomoście może do jakiejś 19:30 i wróciłam do domu. Oczywiście czekał na mnie dziadek. Zdawałam sobie sprawę, że wczoraj zrobiłam coś złego. 
-Hej.- Powiedziałam. Staruszek siedział załamany.
-Nie powinienem cie puszczać...
-Dziadku ja przepraszam, dobrze wiesz, że...
-Co by się stało gdyby Zayn wtedy nie przyjechał. Boże... 
-Dziedek!
-Nie wychodzisz już nigdzie sama. Nie mam już do ciebie zaufania.
-To nie było tak...
-Nie wiem co tam robiłaś ale mam ogromne wyrzuty sumienia, że pozwoliłem ci tam pójść.
-Dziadku.. Przepraszam.
-Nie! Teraz muszę być dla ciebie surowy! Cały kolejny tydzień będziesz siedzieć tylko na terenie działki, może jedynie na jakiś pomost ale nie sama.
-Mam siedzieć tu przez tydzień i nic nie robić?
-Musisz mieć karę słońce.
-Dziadek...
-Może byś poczytała coś, co? Widziałem twoje oceny. I jak będziesz się do tego tak zabierać to nie zdasz następnego roku... A miałaś kiedyś takie dobre oceny, w ogóle kiedyś nie było z tobą żadnych problemów. Co tak na ciebie wpłynęło? Masz złe warunki u ojca? Czy zabolało cie to, że rozstaliśmy się z babcią?
-Nie.
-To co się z tobą dzieje dziewczyno?
-Sama nie wiem co ja wyczyniam.- Chciałam powstrzymać się od płaczu ale mi nie wyszło. Rozpłakałam się przy dziadku.
-Skarbie.. Nie martw się, mi możesz powiedzieć wszystko kochanie.
-Zostawcie mnie!- Krzyknęłam i pobiegłam na górę do swojego pokoju. Kochałam dziadka, chciałabym z nim zamieszkać. Ale nigdy nie potrafiłam z nim rozmawiać o problemach i nie mam zamiaru... bo po prostu nie potrafię. Z jednej strony chciałam już wracać do naszego miasta, żeby zobaczyć się z Harrym po tym wszystkim, jestem ciekawa czy coś pamięta, czy coś mi powie i w ogóle tęskniłam za nim... Ale nie chciałam być znowu bita przez ojca. Bałam się go, a jeszcze bardziej bałam się komuś o tym powiedzieć.
W domu potrafiłam cały dzień spędzić siedząc pod drzwiami albo na łóżku więc tu też nie było z tym problemu.
Zayn nie wrócił na noc do domu.
Dziadek był bardzo poddenerwowany... Najpierw ja, teraz Zayn. Rano spróbowałam do niego zadzwonić, usłyszałam dźwięk, który wydobywał się z jego pokoju. Zostawił telefon. Ale to nie wszystko...
Widziałam smsy od Harry'ego przez przypadek.
Zayn był o coś obrażony?!
Może o tą sytuacje na imprezie? Co jeśli tak? Jejku... Harry będzie na mnie zły jak się dowie, że to przez to. O ile się dowie...
Resztę skrzynki wiadomości miał wyczyszczoną.
Zeszłam na dół zrobić sobie coś do jedzenia, dziadek już wstał.
-Dz...Dziadku?- Zaczęłam do niego mówić kiedy siedział na balkonie. Nie odpowiadał mi. Zaparzyłam wodę na herbatę i usiadłam koło niego.
-Dziadek?
-Czemu wy mi to robicie?
-Dziadku ja... Przepraszam za wczoraj.
-Jeszcze teraz Zayn... Chcecie żebym zawału dostał?
-Ale..
-Nie... Nie powinienem was zabierać na działkę. Już nigdy tego nie zrobię, nie wezmę za was odpowiedzialności... Nie potrafię się zajmować dziećmi.
-Nie mów tak.
-Jak tylko Zayn wróci to wracacie do domu.
-Co?!
-Wracasz z Zaynem do domu jak się znajdzie.
-Wiesz, że mojego taty nie ma, prawda?
-Będziesz mieszkała u Zayna.
-Dziadku.. Ale dlaczego? Jest tu nam tak miło.
-Nigdy, a to nigdy was już nigdzie nie zabiorę.
-Co?!
-[t.i] idź się pakuj a ja może pójdę go poszukać na jakiś pomostach.
-Pomostach?
-I ty, i on lubicie po nich łazić. Nie wiem czemu, ale moglibyście tam siedzieć dniami i nocami. Jak kiedyś przyjeżdżaliśmy z babcią gdy byliście mali to zawsze chcieliście na pomost. Może tam sobie siedzi?
-Ymm..
-Idź się pakować słońce.
-Kto nas zawiezie?
-Nasz sąsiad. Jedzie dziś wieczorem w nasze okolice, powiedział, że nie będzie problemu.
-Ja nie chcę do domu....
-Przepraszam [t.i] nie mam wyboru...- Powiedział i odszedł. Ja wróciłam do pokoju i dalej nic nie robiłam. W pewnym momencie słyszałam jak ktoś walnął drzwiami. Myślałam, że to dziadek wrócił z poszukiwań Zayna.
-I co?! Znalazłeś g....- Krzyknęłam schodząc na dół ale zobaczyłam tam Zayna całującego się z jakąś dziewczyną. Zawstydzona popędziłam z powrotem do swojego pokoju. Na całe szczęście nie zwrócili na mnie większej uwagi. Potem pobiegli na górę ze śmiechem i dalej już słyszałam co robią. Przeraziło mnie to trochę. Gdy już wiedziałam, że nikt mnie nie widzi, bo drzwi od pokoju mojego brata były zamknięte, to wyszłam z domu na balkon. Po godzinie obydwoje zeszli na dół rozbawieni. Zrobili sobie herbaty, włączyli telewizor, w pewnym momencie ponownie się pocałowali a ja weszłam do środka i na nich spojrzałam. Od razu się od siebie odsunęli, a ich humor nie był już taki sam.
-[t.i]?!- Zaczęła się dziwić Gimy. Też byłam tym zaskoczona. Ona? Tu? Z moim bratem? Jejku...
-Gimy?!
-Chwila... Znacie się?- Zdziwił się Zayn.
-Tak... To z nią byłam wczoraj na tym festynie Zayn! W ogóle... Gdzie ty byłeś?! Jak mogłeś to zrobić dziadkowi?! Nie wystarczyło mu to, że się martwił o mnie prawda?!- Zaczęłam na niego krzyczeć.
-Wiesz co Gimy... Możesz już iść.-Powiedział Zayn
-Cześć.-Wyszła z domu.
-Wracamy do domu Zayn.
-Słucham?
-Wracamy do domu.
-Ale.. Dlaczego?
-Dziadek uznał, że sobie z nami nie radzi... Ty pewnie się cieszysz, ale uważam, że obydwoje zrobiliśmy coś strasznego, czego nie powinniśmy zrobić dziadkowi.
-Czekaj... Poważnie wracamy do domu?!- Ucieszył się.
-Tak.
-Jest!!! Idę się pakować.
-Tylko....
-Tylko..?
-Tylko nie ma ojca i będę musiała gdzieś mieszkać.
-Pogodzę się z Meg i będziesz mogła u nas mieszkać.-Powiedział z trochę mniejszą radością i pobiegł do swojego pokoju by spakować rzeczy. Nie chciałam już wracać i znów przypominać sobie o problemach.
Poszłam do kuchni by coś zjeść. W tym samym momencie do domu wszedł mój dziadek.
-Nie znalazłem go nigdzie... Jezus co ja najlepszego zrobiłem.- Był strasznie przybity.
-Ale dziadku...
-Jak mogłem was tu zabierać?
-Dziadek..
-Jestem taki nieodpowiedzialny... a wy przecież nie macie już nikogo.
-Dziadek możesz mnie chwilę posłu..
-[t.i] on się znajdzie prawda?- Nie dawał mi dojść do słowa. W pewnym momencie Zayn zszedł na dół.
-Dziadku.
-Z...Zayn?!
-No tak, chyba to ja.
-Jezus Maria.. Gdzieś ty był?!
-No ja... Musiałem się trochę no ten.. no odpocząć.

-Słucham? Odpocząć?
-No...Ta.
-Nie ,,no ta'' Zayn. To poważna sprawa, nie możesz tego odbierać delikatnie.
-Dobrze w takim razie przepraszam.
-Pakuj się.
-Spakowałem się.
-[t.i]?
-Yhh.... Tak. Ale... ja nie chcę wracać.
-Przykro mi słońce. Szykujcie się, zaraz jedziecie.- Powiedział i zaczął do kogoś dzwonić. W tym czasie Zayn coś do mnie mówił:
-Słuchaj... Nie mów nikomu o tej Gim czy jak jej tam.
-To jest Gimy... Nawet nie pamiętasz z kim ... yh.
-No dobra, już. Nie mów tego Meg ani Perrie, ok?
-Od kiedy cie Perrie zaczęła znów interesować co?!
-Yhh... Nie chcę żebyś to komukolwiek mówiła dobrze?
-Zrobię co uznam za słuszne Zayn. Ostrzegasz mnie przed takimi osobami, które chcą się tylko pocieszyć i zabawić taką dziewczyną, a tym czasem jesteś identyczny jak oni. To żałosne.- Brat nie wiedział co powiedzieć. Zabrakło mu słów więc po prostu oddalił się ode mnie i nic więcej nie mówił. 
Nie minęło dużo czasu a my już byliśmy w samochodzie ze znajomym dziadka. Smutno było patrzeć na to jeziorko, na to miasteczko, na tą całą śliczną wieś. Było tam tak uroczo.
Nie wiedziałam dlaczego ale strasznie tęskniłam za Niallem... Nie koniecznie, za ''chłopakiem'' ale za przyjacielem. Gdy uświadomiłam sobie, że to może być koniec naszej znajomości, że on może do mnie nadal coś czuć... Wtedy zabolał mnie jego brak.
Gdy zatrzymaliśmy się, Zayn powiedział, że mam wysiadać. Ale on pojechał dalej..
Dziwiłam się gdzie jedzie ale weszłam do środku mojego starego domu. Wszystko tam było takie cudowne.... Wszystkie wspomnienia, mój pokój itp.
                                                                        ***
-Czego tu chcesz Zayn?- Pytała Meg, gdy chłopak podjechał pod ich wspólny dom.
-Przyszedłem się tylko spakować, uspokój się.
-Nie wchodź tu!
-Mam prawo chyba wziąć swoje rzeczy prawda?!
-Zrobiłam to za ciebie!- Rzuciła w niego walizką pełną ubrań.
                                                                        ***
W tym samym momencie byłam już w drodze do parku.
Było trochę strasznie, bo szłam sama po ciemku itp. Ale tak lubiłam. Wystarczyła mi muzyka w uszach i strachu nie było słychać.
Po takim dawnym czasie... W końcu zobaczyłam Juliette!
Tak dawno jej tu nie było... Mega się ucieszyłam.
-Juliette! Jesteś!
-Haha tak, cześć! Czekałam na ciebie.
-W końcu masz dobry humor!
-Ym.. tak, tak świetny. - Mówiła z radością, jednak trochę wydawało mi się to sztuczne.
-Czekałaś? Na mnie? Poważnie?
-No tak.
-Po co?
-Chciałam się spotkać.
-Masz mi coś ważnego do powiedzenia?
-Ymm.. Nie, nie. - Zabrzmiało to bardzo sarkastycznie.
-Na pewno?
-No tak tak. Po prostu się stęskniłam.
-Co tam u tego chłopaka?
-Louisa?
..............................................
Komentujcie jeśli się podobało:))

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 26 - Już jedziesz?

Na początku chciałabym zwrócić uwagę, że zmieniłam ustawienia:)
                                 Teraz nawet bez konta google możesz komentować.
bardzo na to czekam.. a nie zajmie ci to dużo czasu.
Jeśli mógłbyś/łabyś, byłabym wdzięczna:D
Miłego czytania!

Położyłam się gdy film dobiegł końca. A wstałam około 5 rano.
Słońce dopiero wschodziło, naprawdę cudowny widok. Usiadłam na tarasie i piłam herbatę wpatrując się w piękny krajobraz. Na półce obok zauważyłam jakąś książkę, była dość gruba. Z nudów wzięłam ją do moich dłoni. Tak się zaczytałam ,że nie zauważyłam kiedy minęły dwie godziny. Opowiadanie o dziewczynie, która stara się wszystko odbierać na wesoło i żyje myśleniem ,że wszystko będzie dobrze, mimo że jej życie było straszne. Nie wiem czemu ale jakoś zaciekawiło mnie to. Wcześniej też lubiłam książki ale nigdy żadna mnie tak nie zainspirowała. Było około 7:00 gdy Meg schodziła ze swoją torbą na parter.
-Już jedziesz?- Zaczęłam się jej pytać.
-Tak mój tata będzie tu lada moment.
-No to... Miłej podróży i... Nie martw się Zaynem.
-Będzie dobrze, ja wiem. Najważniejsze to się nie załamywać.
-No właśnie.- Uśmiechnęłam się. Postałyśmy chwilę po czym zadzwonił do niej telefon.
-Dobra [t.i]... Miłego wypoczynku, dzięki za wsparcie i wgl. Papa.
-Trzymaj się!- Krzyknęłam jak już odchodziła. Ciekawa byłam tylko tego czy Zayn już wie...
Poszłam do sklepu po świeże pieczywo by zrobić niespodziankę dziadkowi i bratu. To znaczy... Chciałam im przygotować takie miłe śniadanie. Dziadek jednak był już na nogach jak wróciłam do domu.
-O [t.i]! Skarbie ,gdzie byłaś? Martwiłem się.
-Chciałam wam zrobić śniadanie a nie było świeżego chleba.
-Ojejku... Nie musiałaś słoneczko.
-To żaden problem dziadku. I tak nie miałam co robić.
-Nudzi ci się tu prawda?
-Nie! Jest bardzo miło! Cisza, spokój... Tylko brak mi jakiegoś kontaktu z ludźmi. Może to i dobrze.
-Jest tu taka jedna dziewczynka w podobnym wieku....
-Gimy ,tak znam ją już.
-No widzisz! Możecie się razem bawić. Słyszałem ,że dziś w mieście jest jakiś festiwal czy coś. Możesz się z nią zabrać jak byś chciała.
-Naprawdę?
-No oczywiście.
-Ale... To pewnie będzie późno.
-Oj późno czy nie... Masz się wyszaleć.
-Dziękuje dziadku.
-Tylko bądź grzeczna.
-Dobrze, idę z nią o tym pogadać!
-Idź, idź.- Uśmiechnął się a ja wybiegłam z domu na nasze podwórko a potem już prosto do koleżanki.  Nie wiem co mnie tak wzięło. Byłam bardzo śmiała i wgl.  Zaczęłam dzwonić do jej furtki.
 Otworzyła mi jej matka.
-Dzień dobry. - Powiedziałam zaskoczona jej widokiem.
-Słucham.
-Bo jestem koleżanką Gimy i ...
-Uciekła.
-Przepraszam?
-Uciekła z domu, kiedy dowiedziała się ,że nie pozwalamy jej iść na festiwal.
-Ale dlaczego?
-Haha.. Chyba słabo ją znasz koleżanko jeśli nie wiesz czemu. Ale pewnie jesteś dokładnie taka sama. Ona się zadaje tylko z takimi.
-To nie prawda. A co zamierzacie teraz zrobić?
-Nie będziemy jej ganiać po mieście, może być wszędzie. Już parę razy to zrobiła i wróciła po kilku dniach zapłakana. Teraz też wróci.
-No dobrze, dziękuje. Do widzenia.
-Do widzenia.- Powiedziała a ja odeszłam od jej domu. Trochę było mi szkoda ,bo chciałam tam pójść. Na całe szczęście mogłam jeszcze do niej zadzwonić. Zgarnęłam od niej wczoraj numer ,tak na wszelki wypadek. Odebrała dopiero za trzecim razem.
-Nie wrócę!- Krzyknęła.
-Gimy?
-Kto mówi?
-To ja, [t.i].
-A to ty.
-Słyszałam ,że uciekłaś z domu.
-Nie ściągniesz mnie tam z powrotem! Nie będę tam wracać i jak chcę to pójdę na ten festiwal! Nikt mi nie będzie rozkazywać.
-Gdzie jesteś?
-Moja mama ci kazała się dowiedzieć?
-Gimy... Chcę iść na ten festiwal z tobą.
-Poważnie?!
-No tak.
-Nie chcesz mnie przekonać żebym wróciła do domu?
-Co? Nie.
-Jezu jak dobrze... Wiesz gdzie ja spałam?!
-Gimy gdzie ty je..
-Wiesz ,że nie mam żadnych znajomych więc spałam na sianie.
-Jezu, co?
-Na polu.
-Ale.. Chwilkę.
-Niedaleko jest takie pole.
-Nie mogłaś przenocować u mnie?
-Nie.
-Gimy.. Gdzie ty jesteś?
-W tej chwili? Jem zapiekankę w barze.
-Mam tam przyjść?
-Festiwal jest dopiero wieczorem. A ja tu widzę fajnego gościa. Może uda mi się z nim pogadać.
-Gimy?
-No pierwszy raz widzę tu kogoś około mojego wieku!
-Dobra ym.. Zadzwoń do mnie jak będziemy miały iść na ten festiwal.
-Ja pierdykam ale ma fajne włosy.
-Gimy.
-Tak ,tak napiszę i wgl. Muszę kończyć, pa.
-No pa.- Rozłączyłam się. Zdziwiło mnie jej zachowanie. To było lekko zabawne.
Nie zbyt miałam co w tej chwili robić więc poszłam z powrotem do domu i oglądałam coś w telewizji. Było już około 13, Zayn dopiero co przebudzony zszedł na dół w samych bokserkach i poszedł pod prysznic. Wyglądał marnie. Nie przejęłam się tym i dalej oglądałam jakiś program.
Był tam taki blondyn podobny do Nialla i ... wtedy przypomniałam sobie o Irlandczyku.
Zrobiło mi się tak smutno na myśl jak go mocno zraniłam.  Postanowiłam napisać do niego smsa ,takiego żeby tylko zapytać co u niego. Nie odpowiadał na niego. Mój brat wyszedł z łazienki i zaczął taki ledwo przytomny mówić:
-Gdzie jest Meg?
-A jak myślisz?
-No gdzie ona jest?!- Podniósł na mnie głos.
-Pojechała.
-Co?
-No tata po nią przyjechał.
-Ja pierdole.
-Zayn uspokój się. Nie wiem o co poszło ale opanuj się trochę.
-Cały plan do dupy.
-Słucham?
-Kurwa nie do ciebie mówię.
 Odezwał się nie miło. Nie miałam zamiaru mu nic odpowiadać. Po prostu milczałam ale nie zbyt rozumiałam o co chodzi. Kopnął w krzesło oburzony i poszedł do siebie na górę. Całe dnie tam siedział. Ja nic nie robiłam aż do wieczora, na który byłam umówiona z koleżanką.
Było już ciemnawo, zmieniłam ubrania ja jakąś cieplejszą bluzę i założyłam leginsy. Na nogach miałam zwykłe poniszczone trampki, włosy związane w szybkiego koka. Wyszłam przed bramę ,gdzie czekała na mnie koleżanka. Na początku jak mnie zobaczyła to się zaśmiała. Pewnie dlatego ,że miała króciutką spódniczkę, obcisłą koszulkę z dekoltem i wysokie szpilki.
-Co cie tak bawi?
-Hahaha! Jezu przepraszam ale wygląda... wyglądasz.. Boże specjalnie to zrobiłaś żeby mnie rozbawić?
-Mogę z tobą nie iść Gimy.
-Ale... Ty tak poważnie?
-Dobra wracam do domu.
-Czekaj!
-Przecież jestem tak brzydko ubrana i bla bla bla...
-Stój mówię. Znajdzie się u mnie coś dla ciebie, chodź.
-Co?
-No chodź.- Powiedziała i poszłyśmy do jej domu. Jej rodzice akurat gdzieś wyszli więc miałyśmy chwile. Miała dość dużą szafę na sukienki. Wszystkie były wyzywające więc jej odmawiałam.
-No to poczekaj hm...
-Nic z tego, nie będę chodzić w takich rzeczach.
-Już wiem!- Wyszła z pokoju i wróciła z śliczną ,skromną ,białą sukienką.
-Jejku... Jest śliczna. Ty w niej idź.
-Oszalałaś? Jest okropna! Ale na pewno lepsza niż twoja bluza. Weź ją sobie jak ci się tak podoba. Ale na razie to przymierzaj!- Założyłam taką sukienkę chyba pierwszy raz odkąd pamiętam. Podobała mi się.
-Teraz tylko te trampki.
-Nie będę chodzić w żadnych obcasach.
-No... No.. Yh.. Dobra odpuszczę ci te buty. Chodźmy!- Powiedziała po czym wyszłyśmy.
Po jakiejś godzinie chodzenia doszłyśmy na miejsce. Miasto było troszkę daleko.
Było tam mnóstwo ludzi. Ja nie lubiłam być w takim dużym gronie. Gimy od razu podeszła do jakiś chłopaków i zaczęła z nimi rozmawiać.
-Cześć! To jest [t.i]. Mówiłam ci ,że z nią przyjdę.
-Oo faktycznie. Cześć mała, fajnie wyglądasz.- Było mi bardzo głupio. Czterech chłopaków się śliniło na mój widok. Nie lubiłam czegoś takiego.
-To co? Zaczynamy? - Powiedziała Gimy.
-Jasne. Co na początek?- Odpowiedział jeden.
-Masz to o co prosiłem?- Rozmawiali chłopcy.
-Tak. Ale to może później?
-Nie wolisz właśnie na początku zaszaleć?
-Nie. Teraz chodźmy na jakieś piwko.- Wszyscy zaczęli gdzieś iść. Gimy przez chwilkę o mnie zapomniała ale potem się odwróciła i podeszła do mnie.
-Hej ,co jest?
-Nie wiem... Nie czuję się z nimi swojo. Nie chcę nic pić, nie chcę spędzać z nimi czasu.
-Co? Żartujesz? Idziesz ze mną!
-Gimy proszę cie ja..
-Mam to gdzieś! Idziemy się napić. Chodź. - Przerwała mi po czym pociągnęła za rękę w stronę reszty. Nie miałam innego wyjścia jak trzymać się ich. Ciągle próbowali ze mną rozmawiać. Nie udawało się to nikomu.
Byli już po dwóch butelkach alkoholu. Na początku nie miałam ochoty. Ale potem... Yh... Tak mnie kusiło. Oni już się śmiali ,byli tacy weseli. Musiałam to zrobić i też się napiłam. A raczej upiłam. Jak zaczęłam to nie mogłam już przestać... Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. Potem wszyscy poszliśmy w odludnione miejsce i... i... wciągaliśmy jakieś prochy. Ja w życiu bym tego nie zrobiła ale... Byłam pijana i mnie namówili. To nie było w tej całej imprezie najgorsze... Jeszcze później całowałam się z jednym z tych gości moja koleżanka to samo. Po tych narkotykach tak bardzo nam odbijało... Gimy w pewnym momencie się rozebrała do bielizny i zaczęła tańczyć. Oczywiście nie świadoma co wyczyniamy śmiałam się. Dziadek dzwonił do mnie 8 razy, Zayn 2. Wysłał mi też sms'a:
,,Jadę po ciebie''- Wtedy dopiero się ogarnęłam. Rzadziej piłam niż moje towarzystwo i szybciej się rozłożyłam. Zrobiło mi się nie dobrze, kręciło mi się w głowie i ogólnie źle się czułam.
-Jezu a tobie co? Będziesz rzygać? haha- Zaśmiała się Gimy. Ja zaczęłam płakać bo czułam się po prostu okropnie, jak nigdy. Zayn już dojechał i szukał mnie w tłumie około 3 tysięcy ludzi. Gimy zabrała mi telefon i zadzwoniła do niego.
-Heeej przystojniaku.- Śmiała się.
-Gdzie jest [t.i]?! Gdzie jesteście?!
-Hahahaha
-Pytam poważnie! Gdzie jesteście?!
-O Jezu... Czaicie jego głos chłopaki?
-Mówcie mi gdzie jesteście do jasnej cholery!
-To nie jest twoja sprawa!
-Daj mi [t.i] do telefonu.
-Po co?
-Gimy? Z kim ty rozmawiasz?- Zaczęłam pytać ledwo żywa.
-Nie wiem.
-Daj mi ten telefon.
-Po co?
-Proszę cie daj mi ten telefon!- Zaczęłam krzyczeć i płakać. Mój brat to usłyszał.
-Gimy?! To [t.i]? Gdzie wy jesteście?!
-Dobra dam ci go... Masz.- Podała mi telefon bo znudziła jej się zabawa.
-Hallo?
-Jezus Maria [t.i] gdzie jesteś?!
-Nie wiem.- Mówiłam zmarnowanym głosem.
-Jestem na festiwalu, szukam cie wszędzie.
-Ty? Szukasz mnie?
-[t.i] proszę cie.. Gdzie jesteś? Co się stało?- W tym momencie strasznie zabolała mnie głowa. Jeszcze mocniej niż wcześniej. Zaczęłam krzyczeć.
-[t.i]?!- Przejął się brat.
-Zayn!!!
-[t.i] kurwa mać gdzie wy jesteście.
-Gimy.. Błagam... Powiedz mu gdzie jesteśmy. - Dziewczyna sięgnęła słuchawkę i wytłumaczyła mu. Był tam dosłownie chwilę później.
-[t.i]...nie...
 Podniósł mnie z ziemi, byłam popluta i ledwo co się ruszałam. Przedawkowałam alkohol i te narkotyki.
-Zayn!- Zaczęłam płakać na jego widok. Wziął mnie na ręce i zaprowadził do samochodu.
-Zayn ja....- Zaczęłam coś mówić jak byliśmy w środku ale ten mi przerwał:
-Zamknij się. Masz obok wodę, napij się. I nie odzywaj się.- Niedługo byliśmy już w domu. Zayn wprowadził mnie do środka, bo zasnęłam w samochodzie. Położył mnie na górze w pokoju.
-Dlaczego pozwoliłeś jej iść?!- Krzyczał na zaniepokojonego, zmartwionego staruszka.
-Ja... Ja nie wiedziałem ,że ona...
-Poważnie?! Jak mogłeś... Widziałeś ją?! Widziałeś?!
-Zayn...
-Leżała na ziemi...
-Zayn uspokój się. To nie moja wina.

-Nie patrz tak na mnie. Chciałem ,żeby się wyszalała. Nie chciałem do tego dopuścić i dobrze o tym wiesz.
-Jest piąta rano... Idź spać.
-Zayn nie bądź na mnie z...
-Dobranoc.- Przerwał dziadkowi i poszedł na górę się położyć. Wstałam o jakiejś 14:00 z wielkim bólem głowy. Zeszłam na dół ale nikogo tam nie było. Zrobiłam sobie jakąś herbatę ale tak mnie głowa bolała, że ledwo co stałam na nogach. W pewnym momencie pojawił się tam mój brat. Jakby znikąd, jednak wszedł po prostu po cichu przez taras. Gdy się odwróciłam i go zobaczyłam:
-Z..Zayn?- Pytałam zdziwiona. A on patrzył się na mnie, nie odpowiadał. Gdy zauważył, że na niego patrzę, udawał ,że patrzy na dłoń i nie obchodzi go to, że tam stoję.

-Zayn poczekaj.- Mówiłam a on nadal tylko się patrzył.
-Zayn....- Powtórzyłam jego imię jeszcze raz.
-Lepiej nic nie mów, wiesz.
-Ale Zayn... Ja nie zbyt dużo pamiętam! Wiem tyle, że byłam na tym festiwalu i... pewnie musiałam się upić.
-Upić?
-No.. upić.
-Leżenie na ziemi z oplutymi ubraniami to jest upicie się?
.................................................................................................................................

KOMENTARZE MILE WIDZIANE!

poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 25 - Udowodnij

 Ojciec wszedł do mojego pokoju gdy grałam na laptopie.
-Gdzie byłaś wczoraj w nocy?!- Pytał agresywnie.
-U Zayna.
-Ja ci dam u Zayna! Miałaś wyjść na wieczór ,nie na noc.
-Przepraszam ja...
-Wsadź sobie w dupę do przepraszam! Ja już znam takie nastolatki w twoim wieku! Z kim się tam puszczałaś co?!
-Tato!
-No ja już wiem co ty tam robiłaś!
-Tato z nikim nie spałam, uspokój się!
-Jeszcze raz mi nie wrócisz na noc!
-To się nie powtórzy.
-Ja cię nauczę zachowania ty gówniaro! - Zaczął na mnie krzyczeć ,po czym mnie uderzył. Lubiłam ból ,przyznam... Ale to co robił było straszne i nienormalne. To na pewno nie sprawia nikomu przyjemności... Chyba ,że jemu. Nie wiem jak to możliwe ,że od razu po tym jak wstał to już jest pijany. Czułam od niego alkohol, a poza tym jak by był trzeźwy to by mnie nie uderzył. Krzyczałam i obudziłam Kim.
-Co się dzieje? - Powiedziała po czym ziewnęła.
-Musiała dostać za swoje.- Odpowiedział ojciec.
-Aaa... Właśnie... Gdzie po nocach chodzisz ty mała zdziro jedna!
-Dobra ja już idę do pracy. Pilnuj jej, niech nigdzie nie wychodzi, nikogo nie zaprasza. Ma karę.
-Słusznie kochanie. Miłego dnia w pracy, papa.- Pożegnali się. A ja siedziałam na swoim łóżku cała rozpłakana. Bałam się. Nadal jednak nie miałam zamiaru tego komukolwiek mówić. Gdy mój tata wyszedł Kim zaczęła ze mną rozmawiać:
-Dobra... Słuchaj. Przychodzi do mnie teraz taki fajny pan a ty wtedy siedzisz w swoim pokoju i się nie odzywasz tak?
-T...tak.- Ledwo co to wykrztusiłam, tak mocno płakałam. Nie tylko z bólu ale z przerażenia.
-No i dobrze. Możesz zrobić śniadanie.- Odmachałam głową, i wytarłam sobie mokre policzki.
-Przestań ryczeć! Nic takiego ci nie zrobił.- Nadal nie chciałam się odzywać. Robiłam swoje. Gdy już przygotowałam dwie porcję ,jedną chciałam wziąć dla siebie do pokoju ale zatrzymała mnie:
-Ej ,ej! Ten talerz nie jest dla ciebie. A co będzie jadł ten pan co do mnie przychodzi?- Nie mówiłam nic i odstawiłam talerz na stół koło niej.
-No ,dziękuje. Teraz już idź do siebie. - W pokoju nadal płakałam. Miałam takie... uczucie. Zwłaszcza jak przyszedł ten mężczyzna ,z którym Kim się 'zabawiała'. To było obrzydliwe. To co ona robiła.. Jak można... Ale w sumie... Patrząc na to z innej strony zachowywała się tak samo jak chłopak ,w którym byłam zakochana. Minęło tak parę dni... Codziennie zamknięta w pokoju, jedzenia dostawałam bardzo mało, nie mogłam z nikim rozmawiać, nikogo zapraszać ,nigdzie wychodzić. Dużo ludzi takich jak: Liam, Zayn , Niall i Louis do mnie dzwoniło. Oczywiście nie mogłam z nimi porozmawiać. Więc po prostu napisałam wszystkim ,że nie zbyt mogę. Irlandczyk w końcu nie wytrzymał tego jak bardzo kręcę i przyszedł do mojego domu ponownie. Była wtedy sama Kim w domu. To ona mu otworzyła:
-Dzień dobry. Jest może [t.i]?
-Ma zakaz spotykania się ze znajomymi.
-Koniecznie muszę się z nią spotkać. Mam ważną sprawę. Nie wiem co złego zrobiła ale naprawdę niech pani pozwoli mi z nią chwile porozmawiać.- Słyszałam przez ścianę ,że blondyn przyszedł. Przeraziłam się ,że po pierwsze będę musiała z nim rozmawiać a po drugie ,że jeszcze jemu coś się stanie. Kim jakimś cudem wpuściła chłopaka do mnie. Siedziałam w koncie pokoju i udawałam ,że czytam książkę.
-Hej ska... [t.i].- Przywitał się
-Cz...Cześć.- Powiedziałam oschłym głosem ,nie używanym od paru dni.
-Coś się stało? Coś zrobiłaś? Podobno masz karę. I w ogóle kim była ta kobieta?
-To dziewczyna mojego ojca.
-Taka młoda?!
-Niall przyszedłeś tu rozmawiać o tym kim ona jest?
-Nie, przepraszam...
-Co chcesz?
-[t.i] powiesz mi w końcu prawdę?
-Jaką prawdę?
-Należy mi się jakieś wyjaśnienie. Jeste... A raczej byliśmy parą i nagle tak nie wiadomo skąd przestałaś się do mnie przytulać, nie spotykamy się nie....
-Niall nie denerwuj się..
-Chwilkę.... Skąd masz te sinia...- Zakryłam je szybko.
-[t.i] kto ci to zrobił?!
-Niall uspokój się! Wywaliłam się na rowerze. Już lepiej.
-Tak na pewno.
-Boże przestań! Najpierw się mnie czepiasz ,że niby ja coś przed tobą ukrywam i....
-Yhh.. [t.i] po prostu chcę wiedzieć o co chodzi.- Przerwał mi.

-Nosisz okulary?
-Od czasu do cz.. W ogóle o czym my rozmawiamy! [t.i] krótka piłka... Chcesz ze mną być czy nie?!
-Chcę ale...
-No to mi to pokaż.
-Co?
-Pokaż mi ,że mnie kochasz. Udowodnij, nie wiem pocałuj mnie, cokolwiek.
-Nie ja... Ja nie mogę.

Tylko kiwnął głową i wyszedł z mojego domu.
Nie chciałam żeby mu było smutno ,żałowałam że o wszystkim się dowiedział ale... Tak było lepiej. Ulżyło mi, że już go nie okłamuję. Jednak straciłam go... po prostu straciłam. Znów zaczęłam płakać. Było mi tak smutno ,że Niall... ,że to tak wszystko wyszło. W ogóle nie powinnam zaczynać z nim związku! Chciałam uciec od problemu... Przez chwilę jednak było lepiej, przyznam.  Ale on już nie będzie moim przyjacielem.
-Co to był za chłopak?- Cieszyła się moja macocha.
-Kolega.
-Taa jasne! Przystojniaczek powiem ci no. - Nic nie mówiłam. Wyszła z pokoju i wróciłam do czytania książki. Tak minął czas aż do wyjazdu z dziadkiem. Rankiem zaczęłam się pakować. W sumie tata z Kim też, bo wyjeżdżali do Paryża. Cieszyłam się ,że w końcu będę 'wolna'. Ojciec podwiózł mnie pod dom dziadka, przy którym czekał on i mój brat.
-No to [t.i] miłego wyjazdu.
-Dzięki tato.- Powiedziałam bez żadnych emocji i wysiadłam z auta. Oni odjechali a ja przez chwilę byłam taka szczęśliwa ,że będę bezpieczna.
-Dziadek! - Rzuciłam się na niego i zaczęłam go przytulać. To samo z Zaynem. Nie wiedziałam gdzie dokładniej jedziemy. Wsiedliśmy do samochodu, zatrzymaliśmy się przy mieszkaniu mojego brata. Nie wiedziałam po co. Jednak chwilę potem do auta wsiadła Meg. Byłam wkurzona... Nie chciałam z nią spędzać tego czasu, jednak pogodziłam się z tym szybko i wróciłam do cieszenia się wolnością od czterech ścian. Jechaliśmy jakieś 3 godziny. Byliśmy na wsi, obok jeziorko, piękny domek... Podobało mi się. Lubiłam takie spokojne okolice. Oczywiście tam też nie miałam wiele do roboty. Zayn wszędzie chodził z Meg, z dziadkiem za dużo nie porobię. Więc poszłam się przejść po okolicy. Usiadłam na jednym z pomostów i zamoczyłam stopy w wodzie. Od takiego długiego czasu w końcu się śmiałam, uśmiechałam, byłam zadowolona.  Na pomost przyszła jakaś dziewczyna i usiadła koło mnie.
-O ,cześć [t.i]. - Zaczęła do mnie mówić jak by mnie znała.
-Znamy się? -Skądś ją kojarzyłam ale nie do końca wiedziałam skąd.
-Gimy.
-Gimy ,Gimy... Coś mi się kojarzy ale.. Nie ,nie wiem skąd cie znam.
-Nicka i Eda pamiętasz?
-Aa! To ty! Poznałyśmy się na imprezie.
-No tak.
-To przez ciebie zaczęłam z alkoholem!
-Przynajmniej dobrze się bawiłaś.
-Skąd się tu wzięłaś?
-Zawsze tu przyjeżdżam na wakacje. Mam tu działkę.
-Na całe wakacje?
-Tak.
-Lubisz tu być?
-Nie.
-To dlaczego..
-Moi rodzice tu przyjeżdżają ,więc siostra i ja też musimy. Wiedzą jak bardzo lubię alkohol i te sprawy.. Wiesz, pilnują mnie. A taka prawda ,że nie ma tu nikogo z kim można by poimprezować czy coś.
-A twoja siostra?
-Ona?! Jest dużo starsza i kompletnie inna niż ja.
-Mhm.. Wiesz tu przynajmniej możesz się odprężyć.
-A ty? Czemu tu jesteś?
-Przyjechałam z dziadkiem, bratem i jego dziewczyną.
-Na ile?
-Chyba dwa tygodnie, nie jestem pewna.
-Chcesz popływać?- Wstała.
-Nie dzięki.
-Jesteś pewna?
-Nie przepadam za pływaniem, dzięki.
-A pływałaś kiedyś w jeziorze?
-Nie ale... Nie chcę.
-Chodź.
-Gimy przestań.
-Chodź!- Zaczęła mnie wciągać aż w końcu obydwie wylądowałyśmy w wodzie. Na początku się przeraziłam ,bo nie byłam zbyt dobrą pływaczką ale potem zaczęłam się z tego cieszyć. Byłyśmy całe mokre! Ale było tak gorąco ,że fajnie było się ochłodzić.
-Zaprowadzić cie do barku niedaleko?
-Pójdziemy mokre?!
-Co nam szkodzi!
-No.. No dobra!- Tak się rozwinęłam przy niej... Zapomniałam o problemach i po prostu dobrze się bawiłam. Pogadałam jeszcze jakiś czas z Gimy a wieczorem wróciłam do domu i rozmawiałam trochę z dziadkiem.
-A może powiesz co ciekawego u babci?
-Nie wiem co ta kobieta wyprawia... To było straszne ,że twoi rodzice się rozstali i dobrze wiedziała ,że nie ma się kto wami zająć to specjalnie jeszcze zostawiła was na pastwę losu. Nie rozumiem co się stało ale nikt normalny tak nie robi.
-Tak trzeba przyznać, że to było dość dziwne, że tak nagle odeszła.
-A co u ojca? Dobrze ci tam?
-Tak, tak jest dobrze. - Skłamałam go.
-To okej. Pamiętaj, że jak byś miała jakieś problemy to możesz się do mnie przeprowadzić. Żyję z emerytury ale dał bym radę cie utrzymać.
-Dziękuje dziadku, dam sobie radę. Ale.. To gdzie dokładniej babcia teraz jest?
-Jutro wraca z Australii.
-Australii?!
-Tak.. Ten jej 'kochaś' ją tam zabrał.
-Co?
-Nie wiedziałaś ,że rozstała się ze mną dlatego ,że nagle niby zakochała się w jakimś młodszym, bogatszym mężczyźnie.
-W tym wieku?
-Tak.. Nie wiem nagle jej coś odbiło. Nic nie rozumiem.
-Może jeszcze do ciebie wróci... Może to nagły wyskok.
-Mam nadzieję.
-Nie przejmuj się dziadku. Kocham cię.
-Też cie kocham słonko.- Chwilę potem przyszedł Zayn z Meg. Byli pokłóceni, nie chciałam się wtrącać więc nie pytałam o co chodzi. Mój brat siedział zamknięty na górze w pokoju a my siedzieliśmy z jego dziewczyną i oglądaliśmy jakiś horror. Dziadek był już trochę zmęczony i przysypiał ale nadal siedział koło mnie. Zaczęłam rozmawiać z Meg.
-A ty już nie powinnaś spać?- Pytała mnie.
-Haha przestań! Jeszcze nie moja pora.
-Ale twojego dziadka chyba tak.- Zaśmiała się starsza koleżanka ponieważ obydwie słyszałyśmy chrapanie. Jednak mimo ,że się śmiałyśmy widać było ,że coś ją gryzie.
-Wszystko z tobą ok?
-Co? Yymm.. Tak ,tak.
-Ale.. Na pewno? Jesteś jakaś przygnębiona.
-Jutro zabierze mnie stąd ojciec, nie przejmuj się mną.
-Coś się stało?
-Pokłóciłam się z Zaynem. To nic wielkiego. Nie martw się mała mną.
-Dobrze ,nie wtrącam się.
-Nataly mi coś mówiła ,że podoba ci się Harry. Słuchaj... nie żeby coś ale on ...
-Tak, tak bo Nataly i Diana mi to wmawiają mimo ,że się do niego nie odzywam ,a same wydzwaniają do niego codziennie po sto razy. Głupoty gadają, nie musisz mnie uprzedzać. Dobrze wiem jaki jest, dlatego nic do niego nie czułam ,nie czuję i nie będę. Twoja siostra kłamie.- Przerwałam jej.
-Ohh to dobrze. Już myślałam ,że ty też 'w to' wpadłaś. Ja kiedyś z nim byłam, więc nie polecam nikomu.
-Nie chcę się mieszać.
-Nie no mogę ci wszystko opowiedzieć jak chcesz.
-To nie moja sprawa.
-Właśnie.. Gdyby moja siostra mówiła tak samo.
-Hę?
-Ciągle się mnie dopytuje jak było itp. Myśli ,że to naprawdę fantastyczne.
-Nadal nie rozumiem.
-Wy wszyscy myślicie ,że go znacie ale tak naprawdę to tylko plotki. Ludzie faktycznie gadają ,że jest wredny wobec dziewczyn itp. Ale dopiero jak doświadczysz to naprawdę zobaczysz. Tak przyznam ,że jest dobrym kolegą ale... Jako chłopak jest po prostu potworem. Nakręca cie na siebie tak mocno, wykorzystuje cie, byłabyś w stanie oddać za niego życie... A na końcu cie wystawia do wiatru. Kiedyś dałabym sobie za niego rękę uciąć. I co? Teraz nie miałabym ani chłopaka, ani ręki.
-Meg ja ci mówiłam ,że nie chcę się wtrącać. Zwłaszcza ,że to nie miejsce na takie rozmowy.
-Ja się tego nie wstydzę. I twój dziadek ,i Zayn mogą to słyszeć. To żaden problem. Chcę cie po prostu ostrzec bo wiem jak szybko można się w nim zakochać. A jestem pewna ,że za ciebie też się kiedyś weźmie. Raz się zakładali z Zaynem.- Wtedy właśnie przypomniało mi się jak się z nim całowałam.. Może faktycznie powinnam go sobie odpuścić? Tak chyba powinnam zrobić.. Niby czułam ,że przy mnie jest inny ale spójrzmy prawdzie w oczy... Każda tak myślała. Lepiej sobie to odpuścić i tyle.
-Ale faktycznie. Przecież ty jesteś z Niallem, jak mogłam ci wmawiać ,że kochasz się w Harrym. Przepraszam ale moja siostra... wiesz.
-W sumie... Nie jestem już z Niallem.
-Jak to? Co się stało?
-No widzisz... Ty nie jesteś z Zaynem ,a ja z Niallem. Tak wyszło no.
-No dobrze... Chyba pora spać.
-Ja jeszcze posiedzę, jak chcesz to idź.
-Jak to robisz?
-Co?
-Siedzisz do tak późna a potem wstajesz o 6!
-Haha... Nie wiem, tak jakoś.
-No dobrze to dobranoc. Do jutra.
-Miłych snów.- Powiedziałam ,a ona poszła na górę się położyć......................................
Czytasz - zostaw komentarz.
Wtedy wiem ,że jesteś!
To motywuje.
Bardzo
Bardzo
Was proszę :))