poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział 36 - Nigdy nie miałem rodziny


- Zayn w środku?
- To chyba nie najlepszy...
- Czemu już idziesz? To twój brat. Posiedź z nami.
- Babciu...
- Tak się za wami stęskniłam. Przepraszam, wybacz mi kochanie. - przybliża się i przytula mnie nadal nie dając mi dojść do słowa.
- Zayna nie ma.
- Co? Jak to nie ma? - nagle otwierają się drzwi od domu, z którego wychodzi masa ludzi. Gdy wszyscy wychodzą, Harry trzaska drzwiami. Najwyraźniej ich wygonił. Babcia jest przerażona.
- Co się dzieje?! - ludzie nie zwracają na niej zbyt wielkiej uwagi i każdy się rozchodzi. Słyszę jak każdy mówi coś w typie ''ale beznadzieja'', ''i po co były mu te prochy'', ''Zayn to cienias''. - [t.i] wyjaśnij mi co tu się dzieje. - nie wiedziałam co jej powiedzieć. Babcia idzie w kierunku drzwi. O nie, nie, nie, nie, nie.
- Babciu! Przestań! - krzyczę gdy łapie za klamkę.
- O co ci chodzi? Chwila... Ty coś wiesz.
- Nie wchodź tam proszę. - drzwi są zamknięte. Babcia nimi szarpie aż w końcu Harry je otwiera. Minę ma spokojną, opanowaną i poważną.

 Patrzy się na nas z zapytaniem. Babcia odzywa się dopiero po chwili:
- Co żeś zrobił z Zaynem?! - Harry z niej drwi.
- Co ja zrobiłem?
- Co zrobiłeś mojemu wnukowi?!
- Ma pani na myśli zostawianie go samego na ponad miesiąc?
- Jest już dorosły.
- To, że jest pełnoletni, nie oznacza wcale, że jest dorosły. Jeśli nie umie się pani zająć własnym wnukiem, to niech nie zrzuca pani całej winy na jego przyjaciołach, którzy chcą mu pomóc. Do widzenia. - Harry zamyka za sobą drzwi.
 Wow. Ale jej powiedział. Że ten on zna takie słownictwo? Mam na myśli, że takie porządne, dorosłe.
- Co za gówniarz! - krzyczy starsza kobieta.
- Babciu opanuj się. Ma świętą racje, zostawiłaś nas i nie obchodziło cie co się z nami dzieje. My też potrzebujemy troski. Jadę do domu.

- Hallo, dziadek?
- Hallo.
- O, hej! Słuchaj.. mógłbyś powiedzieć tacie, że chciałabym zostać na noc?
- Nie dziś, [t.i]. Ja muszę jechać do wujka Emila.
- Emila?! Co? Po co do niego?
- Jest w szpitalu. Muszę tam jechać. 
- Co mu jest?
- Chyba ma wylew. Nie wiem [t.i], muszę jechać.
- A nie możesz mnie zabrać?
- [t.i] daj mi spokój. Wróć do domu. Mam parę spraw do pozałatwiania. Miłego dnia.
- Cześć. - rozłączam się. Jeju... czemu akurat dziś wujek musiał zachorować? Czemu w ogóle musiał? To mój ukochany wujek. Szkoda, że mieszka dość daleko. Dziadek pewnie szybko nie wróci.

Dochodzi 16:00 ... tata jest w domu.
Mogłabym w sumie wyjść przez okno i poczekać na niego przed domem, ale co bym mu powiedziała? ''nie wejdziemy do środka, bo mój ojciec tam jest i nie chce cie widzieć''? Nie wiem co mam robić.

Dzwonek do drzwi się odezwał. Wiem, że to on. Wkulam się w kołdrę na swoim łóżku nie chcąc wiedzieć co się zaraz stanie.

- Dzień dobry, jest [t.i]?
- Nie, nie ma jej.
- Ahh.. a wie pan może gdzie jest?
- Nie, nie wiem. I nie przychodź tu więcej smarkaczu.
- Spokojnie, po co te nerwy?
- Idź mi stąd powiedziałem!
- Niech pan się uspokoi mówię!
- Myślisz, że ja nie wiem kim ty jesteś co?
- Słucham? - Słyszę ich rozmowę słabiutko. Jezu... co się dzieje. Idę w stronę drzwi i przykładam do nich ucho.
- Jeśli szukasz jednorazowej sztuki, to nie tutaj mój drogi. A teraz won z mojego mieszkania!
- Jest pan pewien, że jej tu nie ma?
- Tak, jestem pewien. - rozmowa trochę się zaostrza. Mój ojczym zaczyna lekko wypychać loczka.
- Ale niech pan mnie nie dotyka, tak?
- Słuchaj gówniarzu, liczę do trzech i cie tu nie ma.
- Śmiało.
- 1....2....
- Trzy. Nadal tu stoję. - tata wpada w panikę. Harry ustępuje. Nie dlatego, że się boi, ale z dobrego wychowania. Haha, on i dobre wychowanie. Nie mówię tego dosłownie. Chyba chodzi o to, że nie zbije mi ojca, prawda? - Do widzenia. - drzwi się zamykają. O nie... idzie tu. Szybko wskakuję na łóżko i chowam się pod kołdrą.
- Mówiłem, że jeszcze raz go tu przyprowadzisz!!!
- Tato, przepraszam! Nie bij mnie, proszę!
- Chcesz mieć problemy mała gówniaro?! - nie odzywam się. Boję się. - Pytam się! Chcesz?!
- Nie, nie tato. - łkam. Znowu to robi. Uderza mnie mocno, parę razy.
- Zabieram ci kieszonkowe. Nie będziesz miała tak dobrze. I nie widzę go tutaj więcej!
- Dobrze tato. - ledwo to wypowiadam. Płaczę, z wargi leci mi krew. Wychodzi z pokoju. Jezu... ja już tak nie mogę.

                                                                        ***
- Zayn martwię się o warunki w jakich ona żyje.
- Ale o czym ty mówisz?
- Byłem tam, już drugi raz.
- I?
- Wasz ojciec wydaje się agresywny.
- Nie, nie, coś ty. [t.i] powiedziałaby mi jeśli miałaby jakiś problem. Pytałem ją parę razy, mówiła, że jest ok. Gdzie to kupiłeś?
- Otworzyli nową budkę z kebabami, niedaleko szkoły.
                                                                        ***

____________________________________________________________

Chat z Liam Payne

 - Cześć [t.i]! Moglibyśmy się spotkać?

                                                                             - Liam! Hej:) Kiedy?

- Masz dziś czas?

                                                                            - Może uda mi się wymsknąć. Coś ważnego?

- Wszystko ci opowiem. Kawiarnia w galerii?

                                                                             - 18?

- Tak. Do zobaczenia:)

                                                                              - Cześć x

______________________________________________________________

Ten człowiek jednak potrafi poprawić mi humor. W sumie... nie mam zbytnio ochoty by tam iść, ale chyba lepiej jeśli z nim pogadam. Dawno się nie widzieliśmy. Wymknę się przez okno.

Liam już siedzi przy stoliku, widzę, że jest poddenerwowany.
- Hej.
- Oo, [t.i], cześć. - od razu wstaje i wita mnie z uśmiechem.
- Cześć. - odwzajemniam to po czym siadamy. - To... co takiego ważnego chciałeś mi powiedzieć? - jego mina się zmienia. Znów wraca do poprzedniej, już nie jest uśmiechniętym chłopcem. - Liam? Zamartwiasz się czymś?
- Wiem, że wyda ci się to głupie...
- Jezu, no mów.
- Przyjeżdża do mnie siostra.
- Co? Przecież ty... Nie mówiłeś mi, że masz rodzeństwo!
- Ze stanów. - dodaje.
- Słucham?! Ze stanów?
- Tak.
- Jeju, to świetnie!
- Nie, to nie świetnie.
- Jak to?
- Nigdy nie miałem rodziny. Nie wiem jak to być blisko kogoś. Poza tym nie znam jej.
- Skąd wiesz, że to twoja siostra?
- Znalazła jakieś papiery, nie wiem.
- Mówi po polsku?
- Tak.
- Liam, to super! W końcu będziesz miał kogoś bliskiego.
- Boję się tego spotkania. Nie chcę.
- Przesadzasz.
- A co jeśli będzie chciała mnie tam zabrać albo coś? Może ma jakąś sprawę? Tak bez powodu przylatuje?
- Jesteś idiotą. Ten powód to ty.
- Wątpię w to. Nie ufam ludziom. Nie po tym co przeżyłem.
- Co przeżyłeś?
- W domu dziecka nie miałem zbyt dobrze.
- Nigdy mi o tym nie opowiadałeś, Liam.
- Nie muszę. Każdy ma jakieś wspomnienia , które zawsze będzie rozpamiętywać i które będą go gryźć.
- Nie chcę cie zmuszać. Chodzi o to, żebyś wiedział, że mi możesz wszystko powiedzieć.
- Jako tobie jedynej powiedziałem o Danielle. Mam do ciebie zaufanie, ale nie 100%.
- Oj no przestań.
- Taka prawda [t.i]. Nie potrafię po prostu.
- A właśnie... Co u Danielle?
- Nic.
- Jak to?
- Nic, po prostu.
- Ale...
- Nie zwraca na mnie uwagi, nigdy nie zwracała i najwidoczniej nie zamierza.
- Liam ja..
- Nie przepraszaj. Wiem, że chcesz dobrze. Ale po prostu ja już sobie przyswoiłem tą wiadomość. Lepiej mów jak tam z Harrym. - no w końcu się uśmiecha! Ekstra.. temat o Harrym...
- Z Harrym...
- Z Harrym.
- Byłam z nim na zakupach, potem powiedział, że przyjdzie do mnie. Ale... nie mogłam mu otworzyć. Wystawiłam go 2 razy.
- Co?
- No tak. Zwaliłam.
- Chwile... ''ale nie mogłam mu otworzyć''? Co?
- Nie ważne.
- O co chodzi? Jak to nie mogłaś mu otworzyć, nie rozumiem.
- Liam to skomplikowane.
- No mów.
- Jak sam mówiłeś, każdy ma coś co będzie go gryźć. tego akurat też nie chcę tobie wydać.
- Powiem ci wszystko tylko powiedz co się dzieje. [t.i] to brzmi dziwnie...
- Nie, Liam.
- Hmm... masz ''wstręt'' do chłopaków? Jakiś coś ci kiedyś zrobił? Powiedz mi tylko który...
- Liam. - przerywam, a on przestaje mówić. Nie, nie ma mowy, że powiem mu o ojcu. - Liam, przestań.
- Dobra... opowiem ci wszystko.
- Słucham?
- Nie masz do mnie zaufania. Wiem, że coś złego się dzieje, a ty nie chcesz mi o tym powiedzieć. Więc może ja zacznę. - poprawiam się na krześle i wpatruję się w jego oczy przygotowując się na dramatyczną historie małego chłopca z domu dziecka - A więc... miałem około chyba 9 lat. Byłem już przyzwyczajony do domu dziecka. W sumie było mi tam nawet dobrze, miałem sporo znajomych. Dopóki nie zjawił się on... - na chwilkę się zatrzymuje.
- On?
- On. Na imię mu było James. - James?! Jezu... James! Ciekawe co zrobił... Dalej się wsłuchuję gdy Liam powraca do opowiadania


poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 35 - Możesz przestać się tak na mnie patrzeć?


-------
Wstaję rano na śniadanie. Jejku jak mi się wygodnie spało, to łóżko jest świetne. Obudziło mnie poranne słońce. Jest trochę po 7, mam na sobie za dużą koszulę dziadka, wygodnie mi w niej. Zarzucam na siebie jeszcze jakiś sweter i schodzę na dół. Dziadek jest już przy stole i coś je.
- Dzień dobry. - rzucam szybko gdy tylko go widzę. Mam dziś świetny humor. Harry się przecież ze mną umówił! Właśnie.... nie napisałam  mu, że jestem u dziadka. A co jeśli będzie ktoś o 18:00 w domu? U taty. Jeju... Nie pomyślałam o tym. Jestem taka głupia.
- Cześć kochanie. Co cie tak gryzie. - pyta dziadek, chyba widzi, że nad czymś się zastanawiam i zamartwiam. Wzdycham mocno i otrząsam się.
- Nic, nic. Co na śniadanie? - uśmiecham się do niego i idę nalać sobie soku pomarańczowego, nadal utrzymując z nim kontakt.
- Zrobiłem sobie kanapki, ale nie wiedziałem, że z ciebie taki poranny ptaszek.
- Bardzo dobrze spałam. - uśmiecha się do mnie. Zaraz potem dodaję - A ty? Czemu tak wcześnie się obudziłeś?
- Mam dziś do pozałatwiania parę spraw. - Jakich niby? Z babcią? On ma jakieś sprawy? Hmm.. Biorę szklankę soku i idę usiąść przy 'barku'.
- Spraw? Ty? - lekko się śmieję. Kiwa głową, nic więcej. Nic więcej?! 
- Kochanie muszę porozmawiać z babcią. Czy wszystko u taty w porządku? - Unika tematu, więc szybko go zmienia. Oczywiste! Waham się przez chwilę ale mówię to obojętnie i upijam łyka soku.
- Tak. - wstaję z krzesła - Ja sobie zjem płatki. Masz płatki?
- Jakbyś powiedziała wcześniej, że przyjdziesz, to bym ci kupił coś dobrego. Nie mam płatków. - Kurde akurat jestem taka głodna.
- A co mogę zjeść? - szukam czegoś po szafkach.
- Mam chleb, ser... Zrób sobie kanapkę. - robię tak jak mówi dziadek.

Gdy dziadek wyszedł, pomyślałam, że zrobię ciasto. Mam dziś mega apetyt, a śniadania porządnie nie zjadłam.

Po południu szykuję się powoli do wyjścia. Chciałam pojechać wcześniej do domu, by sprawdzić czy ktoś tam jest i czy nie ma bałaganu. A jeśli tata tam będzie? Zbije mnie, że nie wróciłam na noc do domu. Bo przecież nikomu nic nie powiedziałam. Ubieram się i powoli zbieram do wyjścia.

- Gdzie byłaś?! - krzyczy.
- U dziadka. - odpowiadam mu szybko ale nieśmiało.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś gówniaro? - Chwyta kłębek moich włosów, do pięści. Nie mam siły nic mówić. Boję się, bardzo się boję. Płaczę. Mężczyzna uderza mnie mocno w twarz, upadam na ziemię. Odchodzi - Dziwka - jak on może mnie tak nazywać. Mam ochotę powiedzieć, że sam jest z dziwką. Ale nie mogę, boję się, oberwę jeszcze bardziej. Wstaję trzymając rękę cały czas na policzku, biegnę do pokoju. Jestem już trochę przyzwyczajona do bólu, ale płaczę przez ten szok. Przemoc w domu, to ostatnia rzecz jaką komuś życzę. Chciałabym wrócić do dziadka ale boję się wyjść za drzwi, boję się go. A Harry przychodzi za parę godzin. Boże, co on sobie o mnie pomyśli. Nie wiem co robić, nic nie wiem. Leżę na łóżku i płaczę, staram się nie myśleć co będzie jak Harry przyjdzie, ale to za trudne.

Ktoś puka do drzwi, słyszę to. O nie! Harry!  Boję się, jest idealnie 18:00, niezły jest. Na początku ze strachu, po prostu udaję, że mnie tu nie ma. Ale po chwili wybiegam, żeby zatrzymać tatę, żeby nie otwierał. Widzę jak mężczyzna zbliża się do drzwi.
- Nie! - krzyczę, a on się odwraca.
- Słucham? - zaczynam płakać.
- Nie otwieraj, tato, proszę.
- Kto to, ździro?! - Harry nadal dzwoni do drzwi. Nie odpowiadam tacie bo się boję, poza tym płacz mi przeszkadza. - Odpowiadaj jak mówię! - znowu to robi, znów mnie uderzył.
- Mogę tylko wyjść i z nim porozmawiać?
- Pytam się kto to! - nie mogę, boję się, nie mogę odpowiedzieć. Walnął mnie jeszcze raz. Harry przestał dzwonić do drzwi. Siedziałam cicho a tata odszedł do drzwi. Siedzę na podłodze wystraszona. Przez małą szparkę drzwi widzę plecy Harry'ego. Zawiodłam go, wystawiłam. Teraz się do mnie nie odezwie.
- Jeszcze raz sprowadzisz do domu jakiegoś chłoptasia! - grozi mi głośnym krzykiem. Powoli podnoszę się z ziemi i idę do swojego pokoju. Nie żałuję, że z niego wyszłam. Byłoby gorzej. Wiem, że nie powinnam, ale od razu piszę do Harry'ego. Nie chcę być nachalna ale boję się, że się obrazi.

_____________________________________

Chat z Harry Styles

Bardzo cie przepraszam, ale po prostu nie mogłam się dzisiaj spotkać.

___________________________________

Chcę wyjść do dziadka, ale nie wiem co robić kiedy 'on' jest w domu. Kładę się na łóżko z telefonem w ręce. Cały czas patrzę na ten chat, eh...

_____________________________________

Chat z Harry Styles

Bardzo cie przepraszam, ale po prostu nie mogłam się dzisiaj spotkać.

wyświetlone 18:17
___________________________________

----------------
następnego dnia
Dziś urodziny Zayna! Jak mogłam o tym zapomnieć?! Jest około 15:00 a ja nawet nie mam prezentu. Muszę mu coś kupić. Szybko się szykuję, biorę moje odłożone, marne pieniądze. Drogiej niespodzianki nie będzie miał. Niestety. Gdy jestem już przy drzwiach zatrzymuje mnie Kim.
- Gdzie wychodzisz? - Co ją to interesuje?
- Mój brat ma dziś urodziny.
- Ohh..
- Pozwól mi wyjść, to mój brat. Muszę mu kupić prezent.
- Mam zostać sama w domu, bez żadnego jedzenia?
- Zawołaj tego swojego fagasa, to może on ci zafunduje. - patrzy na mnie wściekła kiedy ja chwytam za klamkę.
- Możesz iść.
- Co?! - czy ona mówi poważnie?
- Idź. Baw się dobrze. - nie mam zamiaru jej odpowiadać, jak pozwoliła mi wyjść to chcę to zrobić jak najszybciej i nie patrzeć już na tą ździrę. Szybkim krokiem idę w stronę przystanku. Przejadę się do centrum, może coś ciekawego znajdę... no i taniego. Eh... co ja mogę mu kupić?

Mam już prezent i jadę autobusem do naszego starego domu, czyli tam gdzie mieszka Zayn. Mam nadzieję, że nie robi właśnie jakiejś imprezy, bo przecież to możliwe. Nie chcę znów się mieszać w to jego towarzystwo.
Dzwonię do drzwi. Otwiera mi chłopak, którego nie znam. Tak jak myślałam, impreza. Jestem trochę wystraszona tymi pijanymi kolegami Zayna ale nie mam zamiaru się wycofać, chce dać mu ten zasrany prezent. Jest tu więcej osób, niż kiedykolwiek było w tym domu. Ledwo przeciskam się przez korytarz do salonu w poszukiwaniu brata.
A kto to? Niall? Tutaj? Dziwne.... Szybko tracę go z oczu. Przepycham się dalej i poszukuję Zayna.
Jest! Boże.... To narkotyki? Mój brat, który był kiedyś uzależniony, który jest strasznie przeciw, siedzi na fotelu a naprzeciwko, na stoliku.... to prochy. Zayn bierze prochy? Błagam, nie znowu. Podchodzę do niego powoli, lekko się lękam. Wiem, że nie powinnam ale stęskniłam się za nim.
No i chcę mu dać ten cholerny prezent!
Prawie już przy nim jestem, jednak przed twarzą staje mi Niall, pijany Niall.
- [t.i]
- Niall, wypiłeś. Odejdź ode mnie. - blondyn milczy.
- Niall mówię odejdź! Mam cie dosyć! - nie chcę się już o niego starać. Mam tego dość. Niech ode mnie odejdzie! Za dużo się nad tym namęczyłam. - Mówię do ciebie! Odejdź ode mnie! - mam ochotę płakać.
- Porozmawiaj ze mną - Ledwo stoi na nogach.
- Chciałam z tobą porozmawiać setki razy! Ale oczywiście nie miałeś czasu, chęci... nie wiem. Nawet nie będziesz tego pamiętał, po co ci się żalę. Odejdź.
- Wróć do mnie [t.i].
- Co?!
- Wróć do mnie.
- Niall odejdź ode mnie. - nie mam zamiaru z nim rozmawiać gdy jest w takim stanie. Odchodzę powoli a ten idzie za mną i łapie mnie za ramię:
- Przestań [t.i], proszę. Jeszcze go dorwę, zobaczysz. - mówi o Harrym? Jezu... niech już skończy. Jest trochę żałosny. Idzie za mną kiwając się. Zaczynam wyrywać swoją bluzę z jego rąk, mocno ją trzymają. Niech mnie puści! Szarpiemy się, on jak zwykle swoje ''[t.i], [t.i]!'' albo ''porozmawiaj ze mną''. Słyszę trzaskanie drzwi, bardzo cicho ponieważ hałas jest ogromny. Jednak po jakimś czasie wszyscy umilkli. Teraz głos Harry'ego słychać wszędzie:
- Gdzie on jest? - loczek idzie korytarzem do salonu, przechodzi koło mnie, z poważną ale poddenerwowaną miną, nawet na mnie nie spojrzał.

Stanął przy fotelu, na którym siedział Zayn. Patrzył na niego zamurowany. Nie dziwię mu się... Wiedział jeszcze więcej o byłych nałogach mojego brata niż ja! Mimo, że każdy wiedział jaki z niego drań, to myślę, że się zmartwił. Bynajmniej tak to wyglądało. 

Przez krótką chwilę stał i się w niego wpatrywał, po czym podszedł i pomógł mu wstać. Wszyscy patrzyli co robi, ja też. Nagle zrobiła się cisza. Harry cały czas trzyma poważną minę, udaje mu się wstać razem z Zaynem. Idzie z nim powoli do jego pokoju. Wszyscy śledzimy ich wzrokiem. Drzwi od pokoju brata zamykają się z hukiem. Niall znowu zaczyna mówić:
- Napijesz się? - Nie odzywam się. Chcę wyjść. Idę do pokoju Zayna żeby zostawić tam prezent, mam to gdzieś, że jest tam Harry. Otwieram drzwi. Właśnie kładzie go na łóżko. Ten jego poważny wzrok....
Lekko się jąkam:
- E.. Ja.. - ciągle się na mnie patrzy. Chwilę na niego patrzę po czym znowu wraca mi mowa - Mam prezent dla Zayna. - Odwracam od niego wzrok i patrzę na pudełko. Jestem mega zawstydzona. Harry kładzie powoli Zayna, który ledwo ma otwarte oczy, na łóżko i zaczyna do mnie podchodzić.
Przybliżam się do ściany, automatycznie. Nic nie mówi. Zatrzymuje się bardzo blisko mnie i patrzy mi w oczy, potem na moje usta, na moje włosy, potem znów na oczy. Jezu... Przylegam do ściany.
Oddycham szybko. Harry wyciąga rękę w moją stronę. Nie wiem na początku o co mu chodzi więc nadal stoję bez ruchu. Jednak jego kamienna mina zamienia się w lekki uśmieszek.
- Prezent. - podpowiada mi. 
- Ah - Odchodzę krok od ściany i wystawiam do niego rękę z prezentem. - Proszę, jasne. Dzięki. - Styles! Możesz przestać się tak na mnie patrzeć?!
- Wystawiłaś mnie wczoraj.
- Harry, wiem, pisałam ci... Przepraszam jeszcze raz, ja.. no.. - przytaguje głową jak by dawał znak, że rozumie. Jeju... wydawało mi się, że jest na mnie zły.
- Musisz mi to jakoś wynagrodzić. Będę u ciebie jutro. - uśmiecham się, prawie nie słuchając co mówi. Zatapiam się w jego wzroku. - O 16:00. - dodaje. Jezu.. co? Chwilkę! Przecież ja nie wiem co się dzieje, nie, tata, nie, to nie za dobry.. nie!
- Jutro, em...
- Do zobaczenia. - odwraca się i powoli zmierza w stronę Zayna.
- Cześć. - wychodzę z pokoju i biorę głęboki oddech. Jezu... dlaczego się zgodziłam. Tata pewnie znowu będzie, bo ma ostatnio jakąś przerwę w pracy, czy coś. Dlatego też wczoraj był. Znowu się wkopałam! Znowu go wystawię i już się do mnie na 100% nie odezwie. Boję się wrócić do domu, tata tam jest.
Babcia? A co ona tu robi? Przed domem Zayna?
- Cześć kochanie.
- Babciu?
...

KOMENTUJCIE :))
przepraszam za braki ostatnio.
Dziękuję, że mimo to jesteście, komentujcie, proszę was.

poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 34 - mogę zostać na weekend?


- Przepraszam. 
- Nic się nie stało. To ja chciałem rozmawiać.
- Jeśli nie chcesz poruszać takich tematów..
- Z tobą.
- Co?
- Mogę z tobą rozmawiać. 
- Ale to ciężkie tematy.
- Potrafię z tobą.
- Jesteś pewien? Pewien, że o tym chcesz rozmawiać?
- Chyba tak.
- Czuję się głupio, że mi to powiedziałeś. Tak bardzo mi przykro James...
- To nie twoja wina przecież.
- Ale to smutne. Jeden z moich przyjaciół... też ostatnio mi wyznał, że był z domu dziecka. Ale ty chyba długo tam nie przebywałeś prawda? 
- Nie. Ja przechodziłem z jednej rodziny do drugiej i tak dalej. Ale dom dziecka też pamiętam.. Żadna z poprzednich rodzin nie starała się mnie ani zaakceptować, ani szukać pomocy.
- A ta?
- Lubię tą rodzinę.
- To miło - uśmiecham się. Jejku.. musiał mieć ciężką przeszłość. Ma 20 parę lat. W sumie nie pamiętam ile dokładnie. Czyli musieli zaadoptować go dawno.
- Ile już z nimi mieszkasz?
- 7 lat.
- Ah - i jeszcze się z nimi nie zżył? - Masz rodzeństwo? - uśmiecha się ciepło na to pytanie.
- Zawsze chciałem.
- Nie masz, rozumiem?
- Miałem brata. - uśmiecha się.
- Ohh...
- Nie, nadal żyje. Tylko jest z poprzedniej rodziny. Teraz pewnie to spory chłopczyk. - uśmiecham się widząc jak on to robi. Jejku, nie wiedziałam, że jest taki skomplikowany. Miło się tego słucha. Chłopak nie rozmawiał o uczuciach pewnie z nikim przedtem. Nie wiem dlaczego od razu mnie to ciekawi. Co się stało z jego pierwszą, prawdziwą rodziną?
- Mogę cie popytać?
- Ty? O wszystko. - kładę rękę na ziemi i spoglądam w niebo, lekko się uśmiechając.
- Czemu akurat ja? Nawet mnie nie znasz.
- Nie wiem. - patrzy na mnie, odwracam głowę w jego stronę. Potem spoglądam na moją dłoń, leżącą na ziemi i dotykam jego, wpatrując się w nie. To przyjacielski gest.
- Twoja historia jest smutna?
- Żadna rodzina mnie nie chciała. To chyba nie zbyt wesołe, ale nie wiem bo słabo się na tym znam. - potem patrzy na moją rękę i zabiera swoją dłoń ode mnie. - Co robisz?
- Chciałam tylko... - patrzę na niego a potem odwracam wzrok - Nie wiem. Zrobiło mi się ciebie żal i myślałam, że zrobi ci się cieplej. To złe?
- Cieplej? Złapałaś mnie tylko za rękę. Poza tym i tak jest ciepło. - uśmiecham się lekko wiedząc, że nie zrozumiał i wywracam oczami.
- Tak się mówi. Cieplej czyli milej.
- Ah.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że tego nie lubisz.
- Nigdy nikt nie złapał mnie za rękę.
- Masz dwadzieścia parę lat.
- Mówię prawdę.
- Jesteś dziwny.
- Wiem.
- Dobra, nikt tego nie robił. Ale czy to było nie przyjemne? Chciałam być przyjacielska.
- Pary chodzą za ręce. - o nie, nie, nie... nie myśl sobie za dużo mój drogi. To był tylko PRZYJACIELSKI gest, żebyś poczuł się lepiej w moim towarzystwie. Jejku. Wygląda to tak jak to ja bym się znała na ludziach, a to rzadkość bo przecież w towarzystwie Zayna to norma. To on ma przyjaciół itp. Otrząsam się z moich myśli i odpowiadam ze śmiechem Jamesowi:
- O nie nie nie... nie to miałam na myśli łapiąc twoją dłoń James. - śmieję się. - Chciałam tylko, żebyś poczuł się miło. Zrobiło mi się ciebie żal. Przepraszam, jeśli to ci nie pasowało. - ohh on jest chyba odzwyczajony od czułości.
- Ah - przytakuje a ja uśmiecham się do niego, po czym jego kąciki też delikatnie się podnoszą. - Jesteś taka wesoła.
- Oj zdziwił byś się - wzdycham a on patrzy jak by nie rozumiał. - Wcale nie jestem taka, jaka ci się wydaję.
- Nie rozumiem. - powiedział mi swoją tajemnicę. Zaczęłam mieć do niego zaufanie. Podwijam rękawek i pokazuję mu rany, tak by zobaczył po czym zakrywam je szybko. Patrzy zimnym wzrokiem.
- Nie wiem co powiedzieć [t.i].
- Po prostu chciałam, żebyś wiedział. Nie jestem taka bezproblemowa jak myślisz.
- Każdy ma jakieś problemy ale... wydajesz się na taką radosną.
- Może tylko taką udaję. Nie chcę o tym rozmawiać, porozmawiajmy lepiej o tobie.
- Na pewno nie chcesz o tym rozmawiać? Jak coś to ja zawsze... yh.. - łapie mnie za rękę a ja patrzę na nią, potem w jego oczy. - Ja zawsze wysłucham. - dodaje całując moją dłoń. Cieszę się w środku i uśmiecham się do niego. To miłe, po całym moim ciele przelatuje takie... ciepło. - Przyjacielski gest? - uśmiecha się nieco.
- Przyjacielski gest. - przytakuję i przytulam się do niego. Jejku... jakie to cudowne uczucie. Czuję przy sobie jego ciepłą, dobrze zbudowaną klatkę. Dziwi się lekko
- To też jest przyjacielski gest?
- Tak - śmieję się z niego.
- Lubię te przyjacielskie gesty. - też się śmieje. Po jakimś czasie odczepiam się od niego.
- Coś jeszcze mi o sobie powiesz?
- Może wystarczy wrażeń jak na dziś.
- Twoi rodzice wiedzą?
- O czym?
- Że ze mną rozmawiasz. To znaczy no wiesz... że zacząłeś z kimś rozmawiać.
- Przecież z nimi nie rozmawiam. Jak mięli się dowiedzieć?
- A gdybyś miał rodzeństwo, to wiedziałoby?
- Z rodzeństwem na pewno bym rozmawiał. Zawsze chciałem je mieć.
- Rozmawiałeś z tamtym bratem?
- Tak.
- Wow! Czyli jednak.
- Nie za dużo. Ale raczej się z nim bawiłem, czy grałem w gry.
- Ktokolwiek wie, że zacząłeś rozmawiać? To znaczy, wiesz... ze mną.
- Mój psycholog.
- Wow! Wygadałeś się?
- To chyba dobrze.
- Dokładnie.
- Więc czemu...
- Rozmawiałeś z nim!
- Tak.. To chyba drugi raz jak się do niego odezwałem. Nie licząc dzień dobry i do widzenia.
- O czym rozmawiałeś za pierwszym razem?
- O rodzeństwie.
- Jak zareagował na to, że z kimś rozmawiasz?
- Nie pamiętam.
- Jak to?
- Nie słuchałem go, patrzyłem przez okno i myślałem o czymś innym.
- Jesteś bardzo dziwny.
- Dziękuję? - zaczynam się lekko z niego śmiać. - Śmiejesz się ze mnie. [t.i] to jedna z dłuższych rozmów w moim życiu, a dużo ich nie doświadczyłem. Nie nabijaj się z mojego braku doświadczenia.
- Jejku.. jestem taka ciekawa co na ciebie tak wpłynęło.
- Po prostu taki jestem, przepraszam.
- Ej nie przepraszaj mnie. Lubię cie.
- Dlaczego mam ochotę z tobą rozmawiać? O wszystkim. Ta rozmowa jest taka przyjemna. 
- Założę się, że z rodzicami byłaby przyjemniejsza.
- Próbowałem parę razy... ale jak zaczynam ich słuchać to mnie to przestaje interesować.
- Jak wyobrażasz sobie dalsze życie? Jak twoich rodziców zabraknie i będziesz musiał żyć sam? Mam na myśli sam zarabiać itp.
- Nie mam bladego pojęcia.
- A co z oglądaniem telewizji?
- Lubię telewizję, zawsze lubiłem.
- Ludzie tam rozmawiają. Słuchasz ich?
- Z miłą chęcią.
- Czyli nie jestem jedyna.
- Ale ja z nimi nie rozmawiam [t.i].
- A gdybym dostała kartkę od twoich rodziców, z pytaniami, które chcieliby zadać tobie i zadałabym ci je oddając im kartkę z odpowiedziami? To by było coś takiego, jak rozmowa z nimi.
- Nie myślałem o tym, ale faktycznie... podoba mi się to. Moi rodzice na pewno chcą o coś zapytać.
- Porozmawiasz dziś o tym z.... a no tak... ty nie rozmawiasz. Przepraszam, Jezu ciągle o tym zapominam.
- Postaram się.
- Co?
- Postaram się przekazać wiadomość od ciebie. - uśmiecham się z nadzieją. Jejku... mentalnie jest taki dorosły i poważny, a jak się z nim rozmawia to jak z dzieckiem. To zabawne. Żałuję, że pokazałam mu rany. A co jeśli on sobie ze mnie żartuje? Jejku przecież w ogóle go nie znam. Wiem jacy ludzie potrafią być. Ale serio on się wydaje taki bezbronny.. Sama nie wiem.
- Czyli w sumie... Nie umiesz rozmawiać z ludźmi bo nie interesuje cię co mówią?
- Nie do końca, ale też.
- A jeśli ja powiem coś, co cie nie interesuje?
- Nie wiem. - patrzę się na niego pytająco - Nie powiedziałaś niczego co by mnie nie ciekawiło - tłumaczy.
- Ahh. - uśmiecha się lekko.
- Powiedz mi coś o sobie.
- Mówiłam ci, że to nie są wesołe tematy...
- Powiedz coś wesołego. Założę się, że coś jest.
- Yyym.. nie wiem.
- Mogę więc zapytać o rodzinę? Czy to też smutny temat?
- Ciężki, ale jeśli chcesz to mogę ci powiedzieć.
- Nie jeśli nie chcesz. - Wzdycham i postanawiam mu powiedzieć:
- Moja matka zmarła parę lat temu, taty nie znałam przez całe moje życie, aż do teraz. Był alkoholikiem, w sumie chyba nadal jest ale nie mieszam się w to aż tak bardzo. Odkąd mama zginęła mieszkałam razem z bratem u babci i dziadka. Ale kiedy się... rozstali, nie dawno, to przeprowadziłam się do ojca. Mój brat mieszka sam.
- Ohh.. faktycznie, nie za wesoło. Przykro mi [t.i]. Nie chciałem żebyś poczuła się źle wspominając to.
- Nie, nie szkodzi. Naprawdę. Wszystko w porządku. - Rozmyślam o ojcu, który mnie bije.
- Czy jest ci dobrze u ojca? - Że akurat musiał zadać to pytanie. Nie mam zamiaru odpowiadać szczerze. Nikomu tego nie powiem.
- Tak. Mój tata się zmienił. Teraz jest dobrze.
- Cieszy mnie to. I współczuję jeśli chodzi o mamę.
- Przynajmniej ją miałam...
- Na pewno była wspaniała. - Uśmiecha się ciepło a mi zachciewa się płakać.  Siedzimy cicho przez chwilę po czym dodaje - Masz chłopaka? - Jezu... ale z pytaniem wyskoczył. Szybko znika moja rozpaczliwa myśl o mamie i zaczynam się śmiać. - No co? - Też lekko się śmieje.
- Ja?
- No przecież pytam.
- Wyglądam na taką?
- Jaką?
- Na taką, która ma chłopaka.
- Nie rozumiem.
- Popatrz na mnie.
- Patrzę.
- Więc już wiesz.
- Nadal nie rozumiem.
- Nie mam.
- O co ci chodziło z tym ,,wyglądam na taką''?
- Nie mam poczucia atrakcyjności, ok?
- Myślałem, że ludzie lubią się za charakter. - patrzę się na niego pytająco. Dostrzega to - Mówisz, że niby na taką nie wyglądasz. Ale przecież po samym wyglądzie nie mogę tego zauważyć.
- A ty masz dziewczynę? - No pewnie, że nie ma idiotko.
- A wyglądam na takiego? - Śmieje się, a ja przewracam oczami.
- Tak.
- Czy ty właśnie uznałaś, że jestem przystojny? - Śmieje się.
- Haha, tak.
- Podobam ci się?
- Nie przeginajmy. To, że jesteś przystojny, nie oznacza, że mi się podobasz.
- Dobrze. Więc co z tym chłopakiem?
- Powiedziałam ci, nie mam.
- Miałaś? - Przypominam sobie o Niallu. Zaczynam bawić się palcami układając je różnie, spoglądając na rękę lekko się jąkam:
- To...to też ten cięższy temat.
- Przykro mi.
- Niall - szepczę cicho do samej siebie zdając sobie sprawę jak za nim tęsknię.
- Co? - nie usłyszał.
- Będę się zbierać. - Muszę do niego pójść i starać się by ze mną porozmawiał.
- Co tak nagle?
- Muszę... gdzieś pojechać. - patrzy na mnie pytająco i marszczy czoło - Oj no... jutro się zobaczymy.
- Dobrze. - uśmiecha się słabo i podaje mi rękę na pożegnanie. Szybko ją ujmuję.
- Cześć.
- Do zobaczenia - Odpowiada, a ja odchodzę w stronę domu. Co mnie tak nagle wzięło?  Chyba po prostu jak sobie o tym przypominam, to wiem, że nie mogę się tak poddać. To dziwne, ale ja znam Nialla od dzieciństwa, nie miałam nigdy kogoś tak bliskiego i nie chcę tego zniszczyć. Tęsknie za tym, co było kiedyś. Wsiadam w autobus i zakładam na uszy słuchawki.

Pukam do drzwi blondyna, słyszę jakąś muzykę. Czekam dłuższą chwilkę aż w końcu otwiera.
- Cześć. - mówię ciepło. Jest pijany?
- [t.i]
- wymawia moje imię gdy słyszę po głosie w jakim stanie jest.
- Jesteś pijany. - nie mogę w to uwierzyć. Chyba nigdy go nie widziałam w takim stanie.
- Do rzeczy. Po co tu przyszłaś? - gdy odwracam od niego wzrok i patrzę co dzieje się w domu, widzę parę dziewczyn. Prawie nagich.... O! Jedną rozpoznaję, to Jude. A za nią?? Nie możliwe... Diana? Tutaj? Pół naga? O co chodzi w tym wszystkim. Odwracam spojrzenie znów na Irlandczyka, kiedy orientuje się, że podglądam sytuacje za nim. - [t.i] co ty chcesz? - kiwam głową z niedowierzaniem.
- Do czego to cie doprowadziło...
- Idź do swojego chłoptasia.

- O co ci chodzi?
- Pewnie i tak miał dzisiaj przygodę z nie jedną dziewczyną. Ale co z tego! Przecież jest i tak lepszy! - krzyczy nabijając się i śmiejąc. Po chwili próbuje zamknąć drzwi, kiedy je zatrzymuję.
- Poczekaj, Niall. Wiesz, że to nie tak. - Uśmiecha się do mnie jak by ze mnie kpił.
- Wiesz co jest nie tak? Że tu jesteś. Nie przychodź do mnie. Zniknij z mojego życia.
- Niall proszę. - patrzy mi w oczy i w końcu udaje mu się zamknąć drzwi. Zaciskam mocno oczy, w których zbierają mi się łzy. Nigdy nie rozmawiałam z pijanym Niallem. Ciekawe czy będzie pamiętał co do mnie powiedział. Co ja mam teraz ze sobą zrobić? A może powinnam pogadać z tą Jude? Może ona coś wie? Tylko jak... nie mam jej numeru ani nic. Jest piątek, więc postanawiam szybko, że pojadę do dziadka na weekend. O ile nic nie robi. Chcę go zaskoczyć, wracam do domu i szybko się pakuję.

Czemu nikt nie otwiera mi drzwi? Gdzie jest dziadek? Słyszę krzyki z domu. Babcia? Szarpie za klamkę i otwiera drzwi, przed którymi stoję. Babciu.. wróciłaś? Znowu chce mi się płakać. Stoję bez słowa.
- [t.i], dziecko. - moje oczy wypełnione są łzami. Tęskniłam za nią, mimo tego, co zrobiła dziadkowi. To moja rodzina. Robi gest jak by chciała mnie przytulić ale wycofuje się w ostatniej chwili i przechodzi koło mnie obojętnie. Stoję wmurowana i zaciskam oczy pozwalając spokojnie spłynąć łzą.  Dziadek widząc mnie od razu do mnie podbiega.
- Kochanie? Jejku... nie spodziewałem się ciebie ja..
- Babcia wróciła. - przerywam mu.
- Tak, 2 dni temu.
- Nic mi nie powiedziałeś.
- Mięliśmy do omówienia parę spraw. - kiwam głową nie wierząc w to co słyszę. Dlaczego mi nic nie powiedział?! A Zayn o tym wiedział? I znowu za dużo myślę. Co u Zayna? Za nim też tęsknię. Mam dosyć ojca i tej kobiety.
- [t.i] nie gniewaj się na mnie ja... Jejku proszę nie płacz.
- Zayn wie?
- Wie co?
- Że babcia wróciła.
- Tak.
- To niesprawiedliwe.
- Proszę cie, [t.i] daj spokój. Wejdziesz? Napijesz się czegoś? - widać, że dziadka coś gryzie. Kiwam głową na tak, chcę z nim porozmawiać. Stęskniłam się.

Dziadek nalewa mi wrzącej wody do filiżanki z torebeczką herbaty i siada na kanapie niedaleko mnie. Przeszło mi z płaczem ale nadal myślę o babci. Moją długą myśl przerywa głos dziadka:
- Więc coś się stało, że do mnie przyszłaś? W jakiejś sprawie?
- Mogę zostać u ciebie na weekend?
- Wow.. chwilkę... ale...
- Na weekend. Chyba nie robisz nic ważnego?
- To znaczy... możesz, tak. Masz piżamę i wszystko?
- ...Nie.
- Kochanie jeszcze nie wiem co z babcią. Może przełożymy to na następny weekend?
- Co z babcią?
- Proszę cie, nie pytaj mnie o to.
- Nie chciałeś żeby wróciła?
- Mięliśmy o tym nie rozmawiać.
- Więc mogę zostać na noc?
- Niech ci będzie. - cieszę się i przytulam dziadka. - Tylko może pojedź po swoje rzeczy.
- To nie będzie konieczne. Będę spać w jakiejś twojej koszulce. - chichoczę wyobrażając sobie jego koszulkę na moim wychudzonym ciele.

Ładny ten nowy dom dziadka. Należał do jego siostry, która mieszka teraz chyba w Australii, jeśli się nie mylę. Ma dwa piętra, trzy sypialnie, z czego jedną właśnie sobie zajęłam. Bardzo mi się podoba. To dość duży, ale skromny pokoik, ma takie postarzałe meble i łóżko na podeście. Ale nie to mnie w nim zaczarowało. Ma przepiękne okno. Zawsze chciałam mieć pokój z takim oknem, z krajobrazem. Ale zwykle widok był na ulicę. Ten jest na ogród, który jest bardzo zadbany i sąsiadujący dom. Mogłabym się tak patrzeć i rozmyślać przez cały dzień. Ciekawe w ogóle gdzie babcia dokładniej była, no i z kim. I w ogóle na co teraz liczy? Może kiedyś z nią porozmawiam. Teraz dziwnie czuję się lekko wesoła, że jestem u dziadka, a nie u taty, który w każdym momencie może podnieść na mnie rękę, czego bardzo się boję. Przemoc we własnym ''domu'' (o ile tak mogę nazwać to coś gdzie teraz mieszkam) jest naprawdę niewyobrażalnie straszną rzeczą. W pewnym momencie światła w domu na przeciw się zapalają. Okno ich domu jest równe z moim. Widzę jakiegoś chłopaka, który jest mokry. Biegał? Brał prysznic? Czemu mnie to w ogóle ciekawi? Zdejmuje swoją koszulkę i widzę jego umięśniony tors. Szybko zasłaniam zasłony od okna, żeby dłużej go nie podglądać, to niegrzeczne - chichoczę w myślach, pełna rozbawienia. Jejku.. skąd wzięło się we mnie takie rozbawienie?
Biorę laptopa dziadka na kolana i serfuję po internecie. O! A co to? Harry odpowiedział na moje zaproszenie do znajomych. Przyjął je! Jezu... wiem, że to nie wiele ale od razu mi serce skacze. ,,To głupia strona społecznościowa, [t.i], uspokój się." - mówi do mnie podświadomość. Wpisuję sobie youtube'a w wyszukiwarkę i oglądam jakieś niemądre filmiki. Dostaję wiadomość. OD NIEGO!
____________________________

Chat z Harry Styles

 mam nadzieje, że zjadłaś smaczny... śniadanie/obiad(?) H x

O co mu chodzi? Na początku nie rozumiem, dopiero chwilkę potem uświadamiam sobie, że chodzi o zakupy, na których... BYLIŚMY RAZEM.
Odpisuję ciesząc się jak mała dziewczynka.

było smacznie, dziękuję

Nawet go nie tknęłam ale lepiej żeby tego nie wiedział.

cieszę się

Jejku co ja mam mu odpisać?! Nie mam pomysłu... może... ee...

A jak z twoim obiadem, Styles?

Miałem wielką ochotę na ten makaron, ale nie zaprosiłaś mnie. :(

Ja z nim poważnie piszę?! 

Nie wiedziałam

Jutro, 18:00 będę po ciebie. Ma być smacznie.

Harry Styles dostępny/a minutę temu
________________________________

Jezus! Nawet się mnie nie zapytał!
Yhhh... Ale i tak się cieszę. Oglądam sobie jego zdjęcia, bo przecież dopiero przed chwilką mnie zaakceptował. Jejku... mogę sobie je pobrać na telefon? Ustawić na tapetę? Nie no... jeszcze by ktoś to zobaczył.


przepraszam za to, że mam coraz mniej czasu na was i bloga:/
Ostatnio miałam spore problemy w szkole i nie miałam na nic czasu.
Pamiętajcie, że wasze komentarze motywują mnie do dalszego pisania:)
bo przecież kocham to robić.
ZOSTAW KOMENTARZ JEŚLI CI SIĘ PODOBAŁO:)
PROSZĘ X

poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 33 - Kimś? Kimś.


........Więc tak jak się domyślasz był to Harry. Pewnie jesteś ciekawa co mnie z nim łączyło? Nie wiem jak dobrze go znasz. Ale jeśli słyszałaś kiedyś jak wykorzystuje kobiety to wiedz, że bynajmniej nie mnie. Byliśmy w sobie zakochani po uszy. To było prawdziwe. Coś co się zdarza raz w życiu. To mało prawdopodobne kiedy wiesz kim tak naprawdę teraz jest. Ale przysięgam, że tak było. Byłam dość młoda... wiem, że to głupie ale byłam w ciąży. Obydwoje w szoku. Nikt nie chciał tego dziecka, jednak Harry nie miał zamiaru go zabijać, tak jak ja... stało się. Pewnego dnia pokłóciliśmy się o to tak, że to zrobiłam. Byłam bardzo młoda. Gdy się dowiedział, że ono nie żyje to po prostu mnie zostawił. Teraz myślę, że dobrze zrobił. Jeśli chodzi o Louisa.... Chciałam przeżyć to drugi raz bo ciągle rozmyślałam o tym jakie to było piękne uczucie. Się zakochać. I nie wyszło. Norma... Mam nadzieję, że przeżyjesz to kiedyś ale szczęśliwie. To miejsce nie znaczyło dla nas nic szczególnego, po prostu razem z Harrym je odkryliśmy, a ja lubiłam tam siedzieć:) Jeszcze raz dziękuję ci, że wspierałaś mnie na duchu przez te ostatnie dni. Przyjaźń z tobą była jedną z rzeczy, które dobrze wspominam, a nie ma ich za dużo. Kocham cie ~Juliette

Czytałam ten list a łzy leciały strumieniami po moich policzkach. Odstawiłam go do szafki.
Następne parę dni robiłam jako służąca macochy. Wydzwaniał do mnie Louis, wiele razy. Po chyba jakimś tygodniu odebrałam, puściły mnie nerwy.
- Hallo-Mówiłam nerwowo, nie mając ochoty na rozmowę z nim. To przecież przez niego Julka nie żyje.
- [t.i] porozmawiaj ze mną. - mam z tobą rozmawiać? Po tym co mi odebrałeś?
- Louis, odpieprz się.-mówię nadal przepełniona nienawiścią.-I nie wydzwaniaj do mnie tyle.-dodaję.
- Błagam, spotkajmy się.
- Jeszcze raz do mnie zadzwonisz... - mówię z groźbą i rozłączam się. Odkładam telefon na łóżko, własnie sprzątałam. Opieram ręce o swoje biodra i wzdycham głośno. Jak mnie ten człowiek denerwuje.
Wieczorem wraca mój ojciec, nie jest zbyt zadowolony, a przynajmniej tak wygląda. Ma w dłoniach koperty, wydaje mi się, że to rachunki. No tatusiu, zdziwiłeś się, hm? Siedzę w pokoju i podsłuchuję rozmowy starszych.
-Jesteś taki spięty. Coś się dzieje? - Kim najprawdopodobniej wstaje z kanapy ale nie słyszę tego aż tak dokładnie.
- Nie wiem jak my to oddamy, Kim.
- Ej... nie martw się tym. - próbuje go rozluźnić. Szmata, nienawidzę jej. Ojciec będzie miał potem kłopoty.
- My tego nie spłacimy. Nie możemy ciągle tak pożyczać.-w końcu gada do rzeczy! Wow. Czyżby zmienił w końcu zdanie? To możliwe? Chyba jest doroślejszy, niż myślałam.
- Co ci poradzę, że byłeś alkoholikiem i teraz nie potrafisz sobie znaleźć prawdziwej pracy?! - zaczynają się krzyki, o nie.
- Staram się dla ciebie! Wszystko to dla ciebie! I dla mojej córki - wow! Czy on to serio powiedział?-A ty nie okazujesz ani odrobiny wdzięczności.-kurde, dzieje się.
- Jestem w ciąży. Co mam zrobić? Iść do pracy? - ciężarne kobiety też pracują.
- Faktycznie. Przepraszam kochanie.-słyszę jak się całują. Nie! Kurde... było tak blisko, żeby przejrzał na oczy. Słyszę jak chichoczą w salonie, chyba 'bawią się' na kanapie. Znowu włączam muzykę, ponieważ słuchawki miałam w uszach. Oczywiście nie leciała muzyka. Po tym jak usłyszałam trzask drzwiami, wyłączyłam ją. A teraz znów gra. Jakaś ponura nutka, jak zawsze, ostatnio. Opierając się plecami o drzwi i siedząc na podłodze i szperam na portalu społecznościowych, gdzie mam wszystkich znajomych. To znaczy większość.... Nie mam Harry'ego. Przecież ja nawet nie pamiętam jak on ma na nazwisko, mimo, że parę razy słyszałam je od Zayna. Coś na S... Chyba. Wpisuję więc Harry S i szukam może po wspólnych znajomych się znajdzie. Jest! Harry Styles! A niech mnie... jego profil. Gdy tylko patrze na te zdjęcia to się rozpływam. Co ten człowiek ze mną robi, jest niesamowicie przystojny. Chciałabym go teraz dotknąć. Tych jego pokręconych włosów. On sam jest pokręcony. Zaraz potem sprawdzam jego status. I dziwi mnie czemu nie ma napisane o tym, że jest z Danielle. A może nie są już razem? Nie wiem, w sumie nie powinno mnie to interesować. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu napisała do mnie Jude. Serio? Jude! Podskoczyłam lekko gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Bo przecież oglądałam właśnie profil loczka. Sprawdzam jej wiadomość.
- Cześć.-no tak, takie przeciętne.
- Hej?-odpisuje jej dość szybko, ciekawa czego ode mnie chce.
- Czy masz jakiś kontakt z Niallem? - co?! To raczej ja ciebie powinnam o to pytać.
- Dobrze wiesz, że nie.
A ona nie ma? Coś się stało? Martwi się o niego? Kurde... o co chodzi? Przez chwilkę widzę kropki które pokazują, że dana osoba na chacie pisze wiadomość. Ale zaraz potem znikają. Jak by napisała coś a potem to usunęła. Widząc to piszę do niej dodatkowo:
- A coś się stało?
- Nie, nic.- odpisała po długiej chwili.
- Czemu pytasz?- Ale na to już nie. Czekałam parę minut ale chwile potem wyszłam ze strony. Po wyjeździe nadal nie spotkałam się z paroma osobami. Po pierwsze gnębią mnie myśli o Peterze. Jest zły, że mu nie powiedziałam o powrocie ale żeby aż tak, że nie odzywa się taki długi czas? To krępujące. Przypomniało mi się także o tej kobiecie ze szpitala. Jak ona miała? Emma! Nic mnie z nią głębszego nie łączyło, ale tak tylko wspominam. Jeju... dużo tych osób, od których się tak bardzo ostatnio oddaliłam. Nick i Ed? Dawno się nie odzywali. O Nataly i Dianie już nie wspominając. Ale chyba się już dla nich nie liczę, skoro nie dają mi żadnego znaku życia. Ostatnio jestem strasznie samotna.
Jakie do dziwne, że Zayn może w jednej chwili z kochającego mnie braciszka zmienić się w wrednego gościa bez uczuć. Tak nagle zmieniają się tematy w mojej głowie. Nie moja wina.
Znów minęło parę dni, nic nie robiłam. Dzisiaj tata wraca z pracy późno. Kim wysłała mnie na zakupy. Eh... wyjść na zewnątrz. Jest przeciętna pogoda, ale dziś chyba nie na krótkie spodenki. Założyłam leginsy i białą koszulę podwiniętą do łokci. Związałam włosy w warkocz i nałożyłam na siebie tusz do rzęs, nie za dużo i podkład. Nie lubię mocnego makijażu. Zakładam słuchawki na uszy i wychodzę starając się nie patrzeć na Kim. Zaraz coś doda. Pochylam się przed drzwiami by założyć trampki po czym szybko wychodzę. Kieruję się do przystanku. Siadam na jednym z foteli, zaraz potem przysiada się do mnie jakiś mężczyzna. Patrzę przez okno i nic nie mówię wsłuchując się w muzykę i przypominam sobie co dokładnie kupić. Czuję czyjś dotyk na swoich plecach. Dokładnie jak by mnie delikatnie szturchał. Odwracam się.
Jezus Maria co on tu robi. Rozbawiłam go czymś? Śmieje się.
-Hej.- mówi po chwili. Jestem lekko zaskoczona. Co robi sam w autobusie i czemu w ogóle zaczął zwracać na mnie uwagę? Po jakimś czasie odpowiadam próbując odciągnąć od niego wzrok.
- Cześć.-bez większego zaangażowania.
- Gdzie jedziesz? - opiera się o oparcie mojego fotela i opiera głowę na rękach.
- Czemu cie to interesuje? - Jezu.. przecież nie mogę zgrywać takiej łatwej jak te wszystkie inne. Chce żeby się postarał.
- Spokojnie, kobieto.
- Jadę do sklepu. - zaczynam bawić się palcami obserwując je - A ty? - dodaję chwilkę potem spoglądając na niego. On wstaje nie patrząc na mnie. Przez chwilę mam panikę. Co? Nie odchodź, proszę. Klepie lekko w ramie pana obok mnie. Pochyla się do niego i mówi tak cicho, że nie wiem co dokładnie. Mężczyzna przewraca oczami a Harry piorunuje go wzrokiem, coś w typie 'wstań albo ci przywalę' haha. To lekko zabawne. Ta jego władczość. Mężczyzna wzdycha i wstaje lekko wkurzony, widać że nie zbyt miał na to ochotę. Loczek siada na miejscu obok mnie.
- Do ciebie.- poprawia się na siedzeniu nie odciągając ode mnie wzroku. Słucham?! Nie przesłyszałam się?! Mam lekko rozchylone usta, nie zbyt rozumiem o co chodzi. -To znaczy do twojego mieszkania.- Ahh no tak wszystko jasne.
- Do Zayna - poprawiam go.
- Liczyłem, że tam będziesz.- ohh poważnie? żenujący tekst na podryw. wymyśl coś lepszego. O ile o to ci chodzi.
- To się przeliczyłeś.
- Nie jestem dobry z matematyki.
- Zagadywanie do sióstr swoich najlepszych kumpli też ci nie za bardzo wychodzi.- Spojrzał się na mnie
Wow! Uśmiechnął się. Czyżby udało mi się pana rozśmieszyć, panie Styles? Jednak nie jestem w tym taka zła. Sama lekko się śmieję w środku.
 - No wiesz co - odwraca wzrok i przejeżdża nim po autobusie.
- Do którego sklepu jedziesz? - Pyta. Jejku.... co go to obchodzi? Przecież ja nigdy go nie obchodziłam. O co chodzi.
- Od kiedy taki ciekawy.
- Pojadę z tobą .- Co?! Słucham?! Jak to pojedzie ze mną? Przecież miał jechać do Zayna. O co ci chodzi ty loczasty aniele.
- Do sklepu?
- Nie, na cmentarz - przewraca oczami- Pewnie, że do sklepu.
- Dobry żart.-nawet się nie uśmiecham.
- Taki już jestem.
- Miałeś jechać do Zayna.
- Pojadę.
- Jesteś niemożliwy.
- Ja? To ty się wszystkiego czepiasz.
- Po co ze mną jedziesz?
- Czepiasz się.- powtarza a ja przewracam oczami.-nie przewracaj oczami. To wkurzające.
- Myślisz, że możesz mi rozkazywać?- Drwię z niego.
- Myślę, że mogę cie o to poprosić.
- Nie poprosiłeś mnie o to, Styles.
- Możesz proszę nie wywracać oczami?
- Tak lepiej.- ale mnie ten człowiek wkurza. Nie wiedziałam, że potrafi taki być. Jednak robi mi się ciepło tylko gdy na niego patrzę. Udaję, że niby mnie nie obchodzi. Bo nie chcę, żeby znał prawdę. Wygląda na to, jak by 'brał się' teraz za mnie. A ja nie chce skończyć jak te inne dziewczyny. Mimo, że bardzo go pragnę. Ehh... co ja mam robić. Na ten moment jednak wolę zachować od niego dystans. Jak tak mu się wpatruję to mi się przypomina, że był kiedyś z Julką. Jejku... i podobno byli tak na serio. On na serio? Z kimś? Zakochany? On w ogóle wie co to oznacza? A czy ja o tym wiem? W sumie czuję to pierwszy raz.-O czym rozmyślasz?-dodaje chwilę potem wybudzając mnie z moich rozmyślań. Jezus Maria robię się cała czerwona jak na niego patrzę. On ze mną rozmawia, to się dzieje. Jedziemy razem na zakupy.
- O czym rozmyślam? - śmieję się lekko.- O kimś.- odpowiadam nie wiedząc dokładnie czy dobrze zrobiłam. Chłopak przechyla głowę pytająco.
- Kimś?
- Kimś. - muszę to powtarzać?
- Kim? - pyta nienamiętnie.
- Jezu... czy ty musisz wszystko wiedzieć? - przewracam oczami.
- Miałaś tego nie robić.- przewracam jeszcze raz na złość. Rzuca się na mnie i łaskocze. Boże... mam łaskotki wszędzie. Śmieję się jak idiotka. Na cały autobus.
- Harry! Już...proszę...przestań...ahahahhaa....błagam...
-Niegrzeczna jesteś. - próbuję go jakoś od ciebie odciągnąć. Jejku to takie przyjemne, jego dotyk. Ludzie się na nas patrzą słysząc mój głośny śmiech. W pewnym momencie Harry mnie puszcza.
- Idioto, wszyscy mnie słyszeli.
- Wysiadamy - wstaje i podaje mi rękę. Chwile... co robi?! Chwytam za nią szybko, a on ciągnie mnie za sobą. Rozpala mnie od środka. On mnie trzyma za rękę. Stoimy przed drzwiami autobusu. Nie utrzymujemy kontaktu wzrokowego. W pewnym momencie z wkurzającej ciszy zaczynam coś mówić:
- Więc nie jesteś już z Danielle? - jejku czemu akurat to. Loczek odwraca na mnie wzrok a potem znowu patrzy przed siebie. Drzwi otwierają się moment później.
- Chodź - mówi i 'wyciąga' mnie z autobusu. Nadal trzyma moją rękę. Idziemy chodnikiem w stronę pasów, żeby przejść przez ulicę do sklepu. Jejku... jego ręka. Czuję się tak dobrze. Gorzej jednak z tym, że widać moje rany na nadgarstkach. Boże, zapomniałam o nich! Szybko zabieram od siebie jego rękę, zatrzymuję się i staram się jak najszybciej opuścić rękawki od koszuli, tak by zasłoniły mi te czerwone kreski na moim ciele. Harry wpatruje się w moje ruchy.
- Co robisz? - pyta nienamiętnie. Jejku mam nadzieję, że ich nie widział. Dokańczam opuszczanie drugiego rękawa i znowu idziemy w stronę pasów. Nie trzymamy się już za ręce.
- Było mi... chłodno.- Harry też ma na sobie koszule.
- Dałbym ci coś ale mam tylko to.- pokazuje na nią. Jest lekko rozpięta. Widać jego tatuaż. Jejku...Gorąco mi. Przechodzimy przez pasy a ja podziwiam jego... jego wszystko. Ale tak, żeby tego nie zauważył.
- Chcesz kupić coś konkretnego?- odwraca się, gdy już przeszliśmy przez ulicę i idzie tyłem, ale twarzą do mnie. To słodkie. Ma przymrużone oczy, bo światło lekko świeci. Patrzę na niego przez chwilkę a potem na kieszenie, w których szukam papierku, z listą od Kim. Znalazłam i podaję mu ją. Przygląda się jej uważnie.
- Aha. Okej.- przyglądam się mu gdy czyta. Chowa do kieszeni papierek, uśmiecha się i idzie dalej. Jejku jak ja jestem zauroczona w tym chłopaku. Po kolei zbieramy do koszyka wszystkie potrzebne nam rzeczy. Chyba pierwszy raz będę dziękować Kim, za to, że kazała mi iść na zakupy. Przy kasie nie skończyło się inaczej, niż tak, że Harry zapłacił. Mimo, że się temu sprzeciwiałam. Ale co ja poradzę. Jak on się uprze to ciężko go przekonać, serio. Niesie także wszystkie torby, nie pozwalając mi wziąć ani jednej. W sumie cieszę się tym. Idziemy w stronę przystanku. Harry prawie cały czas się uśmiechał, ale przeszła koło nas jakaś kobieta. Z dzieckiem. Przyglądał się jej bacznie, a uśmiech zniknął z jego twarzy. To jego dziecko?
- O co chodzi?-pytam, kiedy on odwraca się i otrząsa.
- Co o co chodzi.
- Kim była ta kobieta.
- Jaka kobieta?
- Nie udawaj. Widziałam jak śledzisz ją wzrokiem.
- Daj mi spokój.
- Powiedz.
- Daj mi spokój, powiedziałem.-wkurza się.
- To twoje dziecko?
- Powiedziałem, żebyś dała mi spokój !- krzyczy na mnie a potem lekko wyprzedza, tak, że idę za nim. Jezu... tylko zapytałam. Musisz panować nad agresją Styles. Już wolałam się nie odzywać. Siedzimy już w autobusie. Harry nie spojrzał na mnie ani razu odkąd zadałam mu to pytanie. Jezusie.. to musi być jego dziecko. A ja nawet wiem kto to był. Siostra Louisa. Pamiętam, jak widziałam ich w parku to była w ciąży. Ale, że z Harrym? Jejku... Louis by się wkurzył. Wkurza mnie już ta cisza pomiędzy mną a loczkiem, muszę go przeprosić. Może ja tego po prostu nie rozumiem a on naprawdę ma z tym jakiś problem. Tzn z tym, że to jego dziecko czy coś. Nie wiem.
-Harry ja... przepraszam.- trwało to jednak długo. Ale na chwilkę na mnie spojrzał.
- Nie chciałam cie wkurzyć. Jestem dociekliwa, przepraszam. - dodaję. Kiwa głową.
- Dobrze. - uśmiecham się w środku ale on nadal nie. Powoli zaczynam czuć jego dłoń na swojej. Lekko pociera kciukiem o moje knykcie. Raduję się patrząc na nasze dłonie. Harry po jakimś czasie też tam patrzy, jednak nadal się nie uśmiecha.
- Coś nie tak? - odwracam wzrok na niego.
- Okej.-nadal patrzy na ręce a ja zamykam oczy.
- Popsułam ci humor.
- Nie ty go popsułaś.
- Wiesz, jak byś chciał się wygadać to...
- To porozmawiałbym ze swoim przyjacielem Zaynem, [t.i].- spojrzał na mnie i nasze spojrzenia się krzyżują. Nic nie mówię, na następnym przystanku wysiadam. Jejku.... muszę się z nim zaraz pożegnać. A było mi tak dobrze. Jak z nikim innym.
- Wysiadam. Na następnym.- Harry patrzy mi się na usta i nic nie mówi. Lekko się do mnie przybliża. Jezu... pocałuje mnie! Patrzę mu prosto w oczy i też robię do niego powolny ruch mając nadzieję, że to się zaraz wydarzy.
- Do zobaczenia [t.i] - szepcze mi do ucha i oddala się. Kurde... Dlaczego mnie nie pocałował?! Wpatruję się w niego a on powoli wstaje i robi mi przejście. Na początku nie rozumiem ale.. no tak, przecież zaraz wysiadam. Idiotka ze mnie. Czasem po prostu przy nim to..się tak zamyślam. Wstaję i przechodzę, prawie się o niego nie ocierając. Trzyma się uchwytu i obserwuje mnie bacznie. Ma poważną minę, z której nic nie da się pożegnać. Ja się do niego uśmiecham.
- Cześć Styles.- biorę od niego torby i odwracam się. Podchodzę do drzwi i obserwuję wzrok Harryego, który robi to samo. Szybko odwracam go na drzwi gdy to widzę. Czekam aż się rozsuną nie mogąc zapomnieć tego dnia. Boże... Harry i ja... razem... na zakupach. Nie mogę sobie tego wyobrazić, a to się poważnie zdarzyło. Idę z ciężkimi torbami w stronę domu. Mogłam pozwolić sobie na większe zakupy bo Kim dała mi tym razem swoje pieniądze. To znaczy... mojego taty.
- Co tak długo? - pretensje. a jakby inaczej. Nie mam zamiaru jej odpowiadać. Z telewizora kieruje wzrok na mnie - Czemu nie odpowiadasz jak pytam?!
- Przepraszam. - nie wiem co powiedzieć. Boję się jej.
- Dzieciaki.... co zrobisz na obiad? - wyciągam jedzenie z siatki.
- Pomyślałam o makaronie. - mówię nie śmiało.
- Miałam ochotę na kurczaka... no ale już trudno.-przewracam oczami. Jezu...
- Wszystko robisz na przekór mi? Jak bym robiła kurczaka to pewnie miałabyś ochotę na makaron. - patrzy na mnie ze zdziwieniem.
- Jak ty się gówniaro odzywasz? - odwracam od niej wzrok i zabieram się za makaron. Już, nie chcę znowu sprzeczek. Po jakimś czasie podaję danie na stół.
- Gotowe.
- Świetnie. Umieram z głodu, ale muszę się przyzwyczaić, że przy tobie to normalne.- znowu wywracam oczami i odchodzę w stronę swojego pokoju. Mam motylki w brzuchu, po zakupach, które trzymają mi jakoś te nerwy. Dlatego też nie jestem głodna. Kim się zdziwiła.
- A ty nie jesz?
- Nie mam ochoty.- dodałabym jeszcze ''napchaj się tym'' ale już...  Wracam do pokoju i siadam na łóżku. Zakładam słuchawki na uszy i wsłuchuję się w melodię. Przeglądam jeszcze raz list od Julki. Nie wierzę w to wszystko. To znaczy.. trudno mi uwierzyć. Że serio ją kochał? Czyli jednak jest do tego zdolny. Ale potem tak po prostu od niej odszedł? To dziwne, musiał dużo przeżyć. Po jakimś czasie chowam go z powrotem do szafki. Słońce świeci mi w oczy, ładna dziś pogoda. Patrzę na krajobraz za moim oknem. Akurat mam widok na pole. Jest dość daleko, ale wygląda pięknie. Z bardzo bardzo daleka dostrzegam postać, chłopaka. James? Może do niego pójdę? Niesie coś, o ile to on. Tak, pójdę zobaczyć. Niby miałam go unikać ale... lubię go. Co z tego, że się praktycznie nie znamy.
- Cześć. - zaskakuję go od tyłu, odwraca się.
- [t.i]? - mówi zdziwiony, nie wierzy, że sama do niego podeszłam. A tak przynajmniej mi się wydaje. No co.
- [t.i] - potwierdzam. Patrzy się na mnie przez cały czas po czym próbuje odwrócić wzrok na krajobraz. - Jakieś plany? - dodaję chwilę później uśmiechając się do niego.
- Plany?
- Na dzień? - spuszcza głowę na dół. Kiwam głową patrząc na niego. Jest w porównaniu do mnie dość wysoki. - Cieszę się, że ze mną rozmawiasz. - mówi niespodziewanie. Uśmiecham się nie wiedząc co powiedzieć - Myślałem, że nie lubisz tego - dodaje.
- Rozmawiać?
- Ze mną.
- James, słuchaj... Przepraszam za tamto. Uznałam jednak, że warto byłoby ci pomóc. - Jego piękne szarawe oczy spoglądają na moje. Przystojny jest, nie powiem. Chwilkę potem odciągam od niego wzrok.
- Poważnie? - cieszy się.
- No, tak.
- Tylko wiesz... ja nie wiem zbytnio nic o rozmowach.
- Może opowiesz mi coś o sobie? Usiądziemy gdzieś?
- Chcesz iść do tego drewnianego domu?
- Przyjemna dziś pogoda aby posiedzieć na zewnątrz. A ja dawno tego nie robiłam.
- Oh.
- Usiądźmy gdzieś tu. - chłopak przyjął to dosłownie i siada. Lekko się śmieję. - Tutaj? - pytam rozbawiona. Unosi na mnie oczy jak by nie zrozumiał pytania. Otwieram szeroko oczy. - Okej.
- Co masz na myśli mówiąc bym opowiedział ci o sobie?
- Nie wiem. Co lubisz? Może o swoim dzieciństwie, rodzicach. Jak to wszystko się zaczęło.
- Oh - jakby czuł się zawstydzony i wystraszony rozmową na taki temat. No hallo, niedawno jeszcze mnie o to błagał, żebym z nim rozmawiała. Siedzę wpatrzona w niego i czekam aż coś powie.
- To moja czwarta rodzina.
- Co? - nie zbyt rozumiem o co dokładnie mu chodzi. - Przepraszam, w jakim sensie? - odwraca wzrok. Ręce ma oparte na zaplątanych wokół siebie nogach. Może nie powinnam tak od razu uderzać w sedno sprawy.
- Adoptowano mnie 3 razy. - dodaje nie zerkając na mnie ani razu. Szkoda. Czuję jak bym miała potrzebę zobaczyć te jego ciepłe, szare oczy. Nie wiem czemu. Wydaje się taki ciepły. Ale teraz chyba pierwszy raz ukazuje się jego prawdziwe oblicze, takiego posmutniałego. Mimo, że wcześniej był pełen energii. Ale co ja tam wiem. Jezu...  Adoptowany 3 razy? W jakim sensie? Czy to jest możliwe? Chwilkę... nie rozumiem tego, nadal. Długo myślę nad tym co powiedzieć, po czym mówię..........................................................................................................................................

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 32 - To co było kiedyś


Głowę miałam położoną na swoich nogach, przykryta rękoma, płakałam. Nie tylko z powodu Nialla... Ciągle nie mogłam znieść śmierci Julki. Nagle poczułam jak ktoś mnie dotknął w ramie. Na moment wstrzymałam łzy i wychyliłam głowę by zobaczyć kto to
-Wszystko okej?
-Zostaw mnie.-Tak bardzo cieszyło mnie, że się mną zainteresował.
-Wstań.
-Nie słyszałeś?! Daj mi spokój!-Krzyknęłam a on wstał i podał mi rękę:
-Wstawaj.-Patrzyłam na niego z ziemi jak na jakiegoś Boga, cała zapłakana. Mój brat kompletnie się niczym nie przejmował i rozpalał powoli sziszę. Dodał tylko:
-Wstawaj jak cie chłopak prosi!-Śmiał się, chciałam wstać ale Zayn zmienił moje zdanie. Pewnie będzie się ze mnie teraz śmiać.
-Idź do niego Harry, idź stąd.-Znów schowałam głowę. On schylił się i mimo moich oporów pomógł mi wstać. Udało mu się, ale płakałam jak nienormalna.
-Widzisz? Już dobrze.-Przejechał swoją ręku po moim policzku by zetrzeć mi łzę. Byliśmy tak blisko. Loczek dał radę mnie uspokoić. Wpatrywał się we mnie bez słowa. Zamknęłam oczy i wypłakałam się mu na ramieniu. Tak... Przytuliłam go, udało mi się. On mnie objął, było mi tak miło. Płakałam tym razem z radości.
-Ej.. Gołąbeczki.-Zwrócił uwagę Zayn po czym 'odkleiłam się' od Harry'ego i pobiegłam do pokoju. Nie wierzyłam w to co się przed chwilką wydarzyło. Moje oczy były tak szeroko otworzone, patrzyłam na wszystko dookoła z wielkim zdziwieniem. On do mnie podszedł! Sam! To było niemożliwe. Zaczęłam płakać. Chciałabym go jeszcze raz przytulić, tak mocno. Nie do końca mogłam sobie to wszystko wyjaśnić. Nagle ktoś zaczął pukać do moich drzwi, były zamknięte na klucz. Słyszałam Zayna z salonu:
-Zostaw ją już!
-[t.i] co się dzieje?-To loczek pukał. Moje serce biło coraz szybciej, płakałam jeszcze bardziej. On nadal coś do mnie mówił:
-Ej nie płacz. Chodź do nas.-Nagle z potwora zrobił się uroczy chłopczyk jakiego w nim widziałam.
-Harry możesz już tu przyjść?! Mięliśmy planować imprezę!-Krzyczał Zayn.
-Nie wstydź się. Jak coś jestem w salonie.-Odszedł od moich drzwi do przyjaciela. Zapomniałam, że przecież Zayn miał niedługo urodziny. Przypomniało mi się, że dostałam dziś jakiegoś sms'a jak byłam na tym polu. Niestety numer był zagraniczny i nieznany. Treść pytająca co u mnie. Zagraniczny numer piszący do mnie po polsku? Powoli spodziewałam się kto to.. Ale odpisałam:
-kto pisze? - sms wysyłał się dość długo, więc dopiero po 8 minutach dostałam odpowiedź:
-To ja, Luke.- Przeraziłam się. Nie chciałam mieć już z nim więcej kontaktu, bo byłam w nim zauroczona. A przecież to loczek był dla mnie najważniejszy.
-Możemy nie pisać smsów? To dość drogie.- Wysłał mi nazwę swojego profilu na portalu. Bałam się ale dodałam go, nie chciałam żeby uczucia wróciły, chciałam zapomnieć. Zaczęliśmy pisać na czacie.
-Co słychać ślicznotko?
-Luke nie pisz tak do mnie..
-Co się stało?
-Luke ja nie chcę o tobie pamiętać.
-Chciałem tylko pogadać.
-Chcę zapomnieć.
-Oj przestań. Tęsknię za tobą.
-Luke proszę cie...
-Już jestem nieważny, rozumiem.
-Nie o to chodzi.
-Masz innego?
-Słucham?
-Masz kogoś...
-Luke przestań.
-Wiedziałem.
-Chodzi o to, że nie chcę za tobą tęsknić.
-Kiedyś się tam przeprowadzę, będę twój.
-Rozmawialiśmy już o tym.
-Ale powiedziałaś, że ten chłopak już jest nie ważny.
-Napisz do mnie innym razem, nie mam teraz ochoty.
-Coś się stało?
-Moja przyjaciółka popełniła samobójstwo, jestem praktycznie sama. Możesz dać mi spokój na trochę? Proszę..
-Ohh... odezwę się kiedy indziej.- Miło było, że się zainteresował ale na prawdę nie chciałam z nim teraz rozmawiać. Ale napisałam do Liama, bo chciałam mu opowiedzieć co przed chwilką się wydarzyło, miałam nadzieję, że mnie wysłucha. Zaczęłam pisać do niego na portalu, odpowiedział dosłownie po paru sekundach:
-Cześć [t.i]!
-Liam... muszę ci opisać wszystko!
-O co chodzi?
-Harry...
-Harry?
-Liam jesteś moją przyjaciółką haha.
-Bo możesz mi się rozgadywać?
-Tak... Wierzę ci, dotrzymujesz sekretów.
-Owszem, pisz co się dzieje mała.
-Przytulił mnie!
-Poważnie?
-Tak!
-Gratulacje
-Ale... pobił Nialla
-Słucham?
-Pobił Nialla.
-Jak to?
-Zaczęli się bić, o mnie. Niall go oskarżał, że to przez niego z nim zerwałam i się na niego rzucił. A wiadomo, że Harry jest silniejszy i mu przywalił. Wybiegłam by zobaczyć co się dzieje, Niall był już ranny, wyszedł z domu a ja zaczęłam płakać. Harry koło mnie przykucną i chciał pocieszyć.
-Chwile ale..
-Tak
-Niall miał racje w sumie haha
-Liam przestań.
-Ok sorry.
-A i Liam bo... Ja ci nie mówiłam
-Co?
-Julka...
-Julka?
-Julka nie żyje.
-Słucham?
-Mówiłam ci o niej... niedawno.
-Jak to nie żyje?
-Ona popełniła samobójstwo.
-Nie martw się [t.i]. Wszystko będzie dobrze.
-Dzięki... ale to nie pomaga.
-Nie mam cię jak pocieszyć.
-Dobra ja.. chyba się już położę.
-Jest dość wcześnie.
-Nie mówię, że będę spać.
-Jak wolisz.
-Dobranoc
-Hej! Miłych snów. -zrobiłam się niedostępna i poszłam się kąpać. Niestety musiałam przejść przez salon. Harry ciągle mnie obserwował. Z łazienki było słychać o czym rozmawiają:
-I jak tam z Danielle?
-Nic.
-No opowiadaj, coś z nią już tam robiłeś? Przeleciałeś ją?
-Nie raz.
-Woho kolego szybki jesteś.- Harry poruszył ramionami i westchnął.
-Coś nie tak Hazz?
-Ja.. ja chyba nic do niej nie czuję.
-Jak to ty.
-Nie w takim sensie.
-A jest jakiś inny?
-Głupio się czuję już z tym. Jestem z nią tylko dla fejmu, dobrze o tym wiesz.
-A myślisz, że ona nie?
-Nie wiem...
-Dobra ogarnij się, zerwiesz z nią i możesz mieć każdą inną.
-Nie każdą.
-Ta... wszystkie na ciebie lecą.
-Twoja siostra nie.
-Ona też.
-Nie Zayn, mylicie się.
-To ty się mylisz. Dlaczego tak myślisz?
-Ja się jej nie podobam, rozmawiałem z nią o tym. Przecież ma Nialla... jest w nim serio zakochana.
-Zakochana?! Hahaha
-A ty i Perrie?
-Ale co?
-Wy nie jesteście?
-Zakochani?
-No tak.
-Czemu pytasz.
-Bo mówisz jak by to było coś dziwnego.
-W odróżnieniu od ciebie jestem uczuciowy i nie mógłbym pomiatać tak laskami.
-Ja nimi nie pomiatam. Po prostu mi się nudzą.
-Harry każdy wie dobrze jak jest.
-Niedawno ci to przeszkadzało...
-Ale w sumie już mam to gdzieś, to twoje życie. Jak one to lubią to rób z nimi co chcesz.
-Nie ważne.
-Dobra... -Słyszałam wszystko i chciało mi się płakać. Dziwnie się poczułam. Zeszłam na dół z mokrymi włosami i w pidżamie, Harry mnie obserwował. Położyłam się do łóżka i napisałam do dziadka co u niego słychać. Nie było zbyt późno więc nie zasnęłam dość szybko, poleżałam około 2 godzin i dopiero zamknęłam oczy. Rano widziałam Zayna na kanapie, spał. A ja zaczęłam robić sobie kanapkę na śniadanie. Nagle coś dotknęło mnie od tyłu, pisnęłam dość cicho.
-Ciii...
-Jezus Maria-Odwróciłam się i zobaczyłam loczka-Nie strasz mnie tak więcej-Zaśmiałam się
-Zrobisz mi też?
-Ale co?
-No... kanapki-Przysunął się nieco.
-Ymm..dobrze.-Czułam się dziwnie. Zaczął mnie delikatnie dotykać po biodrach.
-Harry co ty...-Cieszyłam się ale to było naprawdę dziwne.
-Spotkamy się jutro?
-Harry zostaw mnie.-Odsunął się nieco.
-Czemu Zayn śpi skacowany a ty nie?
-Dobrze wiesz, że taki nie jestem.
-Jesteś identyczny, odsuń się ode mnie.-nie wiedziałam co tak naprawdę mówię. Przecież czy nie tego właśnie chciałam? Ale czułam się jak przedmiot. Robiłam kanapki a on usiadł na blacie i palił papierosa, patrzył się na mnie. Mimo niezręczności dalej robiłam śniadanie.
-Proszę-Podałam mu jego talerz z kanapkami. Patrzył się na mnie przez chwilkę swoimi zielonymi pięknymi oczami ale zaraz potem odsunęłam się i poszłam do pokoju zjeść. Minęło parę dni, nie działo się nic ciekawego. Siedziałam praktycznie ciągle w domu. Nikt do mnie nie pisał, Liam mi nie odpisywał, Louis też. Zayn zrobił się chamski, o Niallu już nie wspomnę. Diana praktycznie o mnie zapomniała, Juliette nie żyła. Szczerze mówiąc nie miałam nikogo. Nic ciekawego nie działo się do powrotu ojca, kiedy musiałam wrócić do potwornego życia.
-[t.i] ojciec po ciebie przyjechał.-Mówił Zayn pukając do mojego pokoju. Spakowałam żyletkę do torby i wyszłam z lekko przeszklonymi oczami do brata.
-Płaczesz?-Pytał mnie jak by to go obchodziło. Przytuliłam się do niego i ledwo co powstrzymałam łzy.
-Papa Zayn.-Wyszłam z domu do samochodu taty.
-No cześć mała-Mówił a ja siedziałam na tyłach wystraszona.
-Co się nie odzywasz gówniaro? 2 tygodnie nas nie było a za ojcem się nie stęskniłaś?-Miałam opuszczoną głowę, bałam się coś powiedzieć.
-Odpowiadaj jak mówię!
-Cześć tato...
-No i to rozumiem.-Mała łezka spłynęła po moim policzku.
-Rozmawiasz z nami czy nie?
-Ym.. Więc jak było w Paryżu?-Pytałam na przymus, tak poważnie to nie interesowało mnie to.
-Ohh jaka cudowna wycieczka! Dziękuje rybeczko-Zaczęła gadać moja macocha. Siedziałam skulona z niechęcią wracania do nich. Po jakimś czasie byliśmy już na miejscu. Wysiadłam z samochodu i zaczęłam iść w stronę drzwi.
-A bagaże?!-Zaczęła na mnie krzyczeć. Podeszłam i musiałam wziąć najcięższą walizkę moimi chudziutkimi rączkami. Nie był to przyjemny dzień. Następnego dnia mój ojciec poszedł do mało płatnej pracy a do Kim znowu przyszedł jakiś kochanek, to był ten sam. Już zapamiętałam imię, Kevin, to ten który odwoził mnie z imprezy. Czułam się głupio, mimo że nie kochałam ojca zbytnio to i tak było mi go szkoda. Oddał wszystko tej kobiecie, robił dla niej to co sobie wymarzy. Minęło parę dni, napisałam do Louisa żeby porozmawiać z nim o Julce. Odpisał mi następnego dnia, postanowiliśmy się spotkać, w parku. Tam gdzie zawsze siedziałyśmy z Julką, na tej ławce. Czekałam na niego około 20 minut kiedy nagle się zjawił
-Cześć [t.i]

-No w końcu! Gdzie ty byłeś?! Ile można czekać?!
-Przepraszam.
-Słuchaj.... Mówiłeś coś Julce, no wiesz o tej drugiej?
-Co?
-Mówiłeś, że podobają ci się dwie.
-Bo taka jest prawda.
-Czy powiedziałeś o tym Julce?!
-Czy to ma jakieś znaczenie?
-Zerwałeś z nią idioto?!
-[t.i] to chyba nie są twoje sprawy
-Julka nie żyje!
-Tak, nie żyje! Nie patrz się tak na mnie Louis!
-Ja...jak to nie żyje?
-Zabiłeś ją! Nie odzywaj się do mnie.
-Stój! Nic jej nie zrobiłem, o czym ty mówisz!
-Zrobiłeś jej nadzieję. Nie wiesz jaka ona była słaba psychicznie? Mówiła mi, że jesteś tym jedynym a ty w tym czasie po prostu ją wykorzystywałeś...
-Nie mów tak.
-Jesteś skurwielem, idź już stąd.
-[t.i] ja..
-Nie odzywaj się do mnie!
-[t.i] przestań!-Próbował mnie zatrzymać kiedy odchodziłam ale szarpnęłam nim
-Zostaw mnie!-Odeszłam od niego. Czyli wszystko było jasne... Ta cała śmierć Julki. To przez Louisa straciłam moją przyjaciółkę. A bez niej nic nie jest takie samo. Wiem, że nie zdążyłyśmy się tak bardzo zbliżyć ale była dla mnie kimś ważnym i świetnie wspominam każdą minutę spędzoną razem z nią. Na początku byłam taka wesoła, że w końcu znalazła miłość ale... to przez nią zginęła. Faceci to chuje, kompletne. Wróciłam do domu gdzie słyszałam jak moja macocha i ojciec uprawiają seks. Wkurwiona ich niezainteresowaniem moją osobą, bo w sumie to już nikogo nie obchodziłam. Dla Julki jeszcze coś znaczyłam, może dla Liama byłam też przyjaciółką. Ale dawno nie rozmawialiśmy. Czułam się samotna. Poszłam do swojego pokoju i wypłakałam się. Szlochałam po cichu by 'rodzice' nie usłyszeli.
Znowu to wszystko wracało. To co było kiedyś. Znów zamykałam się w sobie i nie chciałam jeść. Nie wspominając już o chęci do okaleczenia się. Nie mogłam się od tego powstrzymać
W tym momencie ktoś zapukał do mojego pokoju. Szybko zakryłam krwawiące rany i przetarłam oczy wywołując sztuczny uśmiech. Po chwili krzyknęłam:
-Proszę!-Drzwi otworzył mój ojciec:
-List do ciebie przyszedł.
-List?
-Tak, list.-Rzucił go do mnie i wyszedł. Przekręciłam go na drugą stronę. To nie był zwykły list.... to był list od Julki. Pewnie przysłała mi go parę dni przed samobójstwem. Ucieszyłam się, że do mnie napisała. Może chciała się pożegnać? Zniecierpliwiona otworzyłam go i zaczęłam czytać:

,, Cześć [t.i]! Skoro to czytasz to ja już pewnie nie żyję. Dobrze wiedziałaś, że chciałam to zrobić i cieszę się, że w końcu się na to odważę. Po kolejnym oszustwie jakie zastosowano na mojej osobie postanowiłam odebrać sobie życie. Nie powiedziałam ci tego bo wiedziałam, że będziesz próbowała mnie powstrzymać. Ale ja własnie tego chciałam. Proszę nie płacz, bo pewnie to robisz. Wiesz ile dla mnie znaczyłaś, mimo że tego tak nie pokazywałam. Pamiętasz? Obiecałam, że wyjawię ci całą tajemnicę o tym miejscu i o tym chłopaku. Więc......................................................................................................................

Chciałam tylko napisać, że bardzo przepraszam za brak rozdziałów. Ostatnio nie mam weny jakoś i sama nie wiem co dokładnie napisać+brak czasu itp..
Mam nadzieję, że to zrozumiecie. Chciałam też dodać, że jutro z rana wyjeżdżam na tydzień więc również nie spodziewajcie się szybko kolejnego rozdziału, no bo po prostu nie będę wtedy mogła pisać. Przepraszam was bardzo, mam nadzieję, że nadal czytacie. Wasze komentarze dodają mi siły, bardzo was o nie proszę. Serio nie wiecie jak one motywują. Bardzo przepraszam jeszcze raz i dziękuję za wyrozumiałość. Kocham was x