poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 32 - To co było kiedyś


Głowę miałam położoną na swoich nogach, przykryta rękoma, płakałam. Nie tylko z powodu Nialla... Ciągle nie mogłam znieść śmierci Julki. Nagle poczułam jak ktoś mnie dotknął w ramie. Na moment wstrzymałam łzy i wychyliłam głowę by zobaczyć kto to
-Wszystko okej?
-Zostaw mnie.-Tak bardzo cieszyło mnie, że się mną zainteresował.
-Wstań.
-Nie słyszałeś?! Daj mi spokój!-Krzyknęłam a on wstał i podał mi rękę:
-Wstawaj.-Patrzyłam na niego z ziemi jak na jakiegoś Boga, cała zapłakana. Mój brat kompletnie się niczym nie przejmował i rozpalał powoli sziszę. Dodał tylko:
-Wstawaj jak cie chłopak prosi!-Śmiał się, chciałam wstać ale Zayn zmienił moje zdanie. Pewnie będzie się ze mnie teraz śmiać.
-Idź do niego Harry, idź stąd.-Znów schowałam głowę. On schylił się i mimo moich oporów pomógł mi wstać. Udało mu się, ale płakałam jak nienormalna.
-Widzisz? Już dobrze.-Przejechał swoją ręku po moim policzku by zetrzeć mi łzę. Byliśmy tak blisko. Loczek dał radę mnie uspokoić. Wpatrywał się we mnie bez słowa. Zamknęłam oczy i wypłakałam się mu na ramieniu. Tak... Przytuliłam go, udało mi się. On mnie objął, było mi tak miło. Płakałam tym razem z radości.
-Ej.. Gołąbeczki.-Zwrócił uwagę Zayn po czym 'odkleiłam się' od Harry'ego i pobiegłam do pokoju. Nie wierzyłam w to co się przed chwilką wydarzyło. Moje oczy były tak szeroko otworzone, patrzyłam na wszystko dookoła z wielkim zdziwieniem. On do mnie podszedł! Sam! To było niemożliwe. Zaczęłam płakać. Chciałabym go jeszcze raz przytulić, tak mocno. Nie do końca mogłam sobie to wszystko wyjaśnić. Nagle ktoś zaczął pukać do moich drzwi, były zamknięte na klucz. Słyszałam Zayna z salonu:
-Zostaw ją już!
-[t.i] co się dzieje?-To loczek pukał. Moje serce biło coraz szybciej, płakałam jeszcze bardziej. On nadal coś do mnie mówił:
-Ej nie płacz. Chodź do nas.-Nagle z potwora zrobił się uroczy chłopczyk jakiego w nim widziałam.
-Harry możesz już tu przyjść?! Mięliśmy planować imprezę!-Krzyczał Zayn.
-Nie wstydź się. Jak coś jestem w salonie.-Odszedł od moich drzwi do przyjaciela. Zapomniałam, że przecież Zayn miał niedługo urodziny. Przypomniało mi się, że dostałam dziś jakiegoś sms'a jak byłam na tym polu. Niestety numer był zagraniczny i nieznany. Treść pytająca co u mnie. Zagraniczny numer piszący do mnie po polsku? Powoli spodziewałam się kto to.. Ale odpisałam:
-kto pisze? - sms wysyłał się dość długo, więc dopiero po 8 minutach dostałam odpowiedź:
-To ja, Luke.- Przeraziłam się. Nie chciałam mieć już z nim więcej kontaktu, bo byłam w nim zauroczona. A przecież to loczek był dla mnie najważniejszy.
-Możemy nie pisać smsów? To dość drogie.- Wysłał mi nazwę swojego profilu na portalu. Bałam się ale dodałam go, nie chciałam żeby uczucia wróciły, chciałam zapomnieć. Zaczęliśmy pisać na czacie.
-Co słychać ślicznotko?
-Luke nie pisz tak do mnie..
-Co się stało?
-Luke ja nie chcę o tobie pamiętać.
-Chciałem tylko pogadać.
-Chcę zapomnieć.
-Oj przestań. Tęsknię za tobą.
-Luke proszę cie...
-Już jestem nieważny, rozumiem.
-Nie o to chodzi.
-Masz innego?
-Słucham?
-Masz kogoś...
-Luke przestań.
-Wiedziałem.
-Chodzi o to, że nie chcę za tobą tęsknić.
-Kiedyś się tam przeprowadzę, będę twój.
-Rozmawialiśmy już o tym.
-Ale powiedziałaś, że ten chłopak już jest nie ważny.
-Napisz do mnie innym razem, nie mam teraz ochoty.
-Coś się stało?
-Moja przyjaciółka popełniła samobójstwo, jestem praktycznie sama. Możesz dać mi spokój na trochę? Proszę..
-Ohh... odezwę się kiedy indziej.- Miło było, że się zainteresował ale na prawdę nie chciałam z nim teraz rozmawiać. Ale napisałam do Liama, bo chciałam mu opowiedzieć co przed chwilką się wydarzyło, miałam nadzieję, że mnie wysłucha. Zaczęłam pisać do niego na portalu, odpowiedział dosłownie po paru sekundach:
-Cześć [t.i]!
-Liam... muszę ci opisać wszystko!
-O co chodzi?
-Harry...
-Harry?
-Liam jesteś moją przyjaciółką haha.
-Bo możesz mi się rozgadywać?
-Tak... Wierzę ci, dotrzymujesz sekretów.
-Owszem, pisz co się dzieje mała.
-Przytulił mnie!
-Poważnie?
-Tak!
-Gratulacje
-Ale... pobił Nialla
-Słucham?
-Pobił Nialla.
-Jak to?
-Zaczęli się bić, o mnie. Niall go oskarżał, że to przez niego z nim zerwałam i się na niego rzucił. A wiadomo, że Harry jest silniejszy i mu przywalił. Wybiegłam by zobaczyć co się dzieje, Niall był już ranny, wyszedł z domu a ja zaczęłam płakać. Harry koło mnie przykucną i chciał pocieszyć.
-Chwile ale..
-Tak
-Niall miał racje w sumie haha
-Liam przestań.
-Ok sorry.
-A i Liam bo... Ja ci nie mówiłam
-Co?
-Julka...
-Julka?
-Julka nie żyje.
-Słucham?
-Mówiłam ci o niej... niedawno.
-Jak to nie żyje?
-Ona popełniła samobójstwo.
-Nie martw się [t.i]. Wszystko będzie dobrze.
-Dzięki... ale to nie pomaga.
-Nie mam cię jak pocieszyć.
-Dobra ja.. chyba się już położę.
-Jest dość wcześnie.
-Nie mówię, że będę spać.
-Jak wolisz.
-Dobranoc
-Hej! Miłych snów. -zrobiłam się niedostępna i poszłam się kąpać. Niestety musiałam przejść przez salon. Harry ciągle mnie obserwował. Z łazienki było słychać o czym rozmawiają:
-I jak tam z Danielle?
-Nic.
-No opowiadaj, coś z nią już tam robiłeś? Przeleciałeś ją?
-Nie raz.
-Woho kolego szybki jesteś.- Harry poruszył ramionami i westchnął.
-Coś nie tak Hazz?
-Ja.. ja chyba nic do niej nie czuję.
-Jak to ty.
-Nie w takim sensie.
-A jest jakiś inny?
-Głupio się czuję już z tym. Jestem z nią tylko dla fejmu, dobrze o tym wiesz.
-A myślisz, że ona nie?
-Nie wiem...
-Dobra ogarnij się, zerwiesz z nią i możesz mieć każdą inną.
-Nie każdą.
-Ta... wszystkie na ciebie lecą.
-Twoja siostra nie.
-Ona też.
-Nie Zayn, mylicie się.
-To ty się mylisz. Dlaczego tak myślisz?
-Ja się jej nie podobam, rozmawiałem z nią o tym. Przecież ma Nialla... jest w nim serio zakochana.
-Zakochana?! Hahaha
-A ty i Perrie?
-Ale co?
-Wy nie jesteście?
-Zakochani?
-No tak.
-Czemu pytasz.
-Bo mówisz jak by to było coś dziwnego.
-W odróżnieniu od ciebie jestem uczuciowy i nie mógłbym pomiatać tak laskami.
-Ja nimi nie pomiatam. Po prostu mi się nudzą.
-Harry każdy wie dobrze jak jest.
-Niedawno ci to przeszkadzało...
-Ale w sumie już mam to gdzieś, to twoje życie. Jak one to lubią to rób z nimi co chcesz.
-Nie ważne.
-Dobra... -Słyszałam wszystko i chciało mi się płakać. Dziwnie się poczułam. Zeszłam na dół z mokrymi włosami i w pidżamie, Harry mnie obserwował. Położyłam się do łóżka i napisałam do dziadka co u niego słychać. Nie było zbyt późno więc nie zasnęłam dość szybko, poleżałam około 2 godzin i dopiero zamknęłam oczy. Rano widziałam Zayna na kanapie, spał. A ja zaczęłam robić sobie kanapkę na śniadanie. Nagle coś dotknęło mnie od tyłu, pisnęłam dość cicho.
-Ciii...
-Jezus Maria-Odwróciłam się i zobaczyłam loczka-Nie strasz mnie tak więcej-Zaśmiałam się
-Zrobisz mi też?
-Ale co?
-No... kanapki-Przysunął się nieco.
-Ymm..dobrze.-Czułam się dziwnie. Zaczął mnie delikatnie dotykać po biodrach.
-Harry co ty...-Cieszyłam się ale to było naprawdę dziwne.
-Spotkamy się jutro?
-Harry zostaw mnie.-Odsunął się nieco.
-Czemu Zayn śpi skacowany a ty nie?
-Dobrze wiesz, że taki nie jestem.
-Jesteś identyczny, odsuń się ode mnie.-nie wiedziałam co tak naprawdę mówię. Przecież czy nie tego właśnie chciałam? Ale czułam się jak przedmiot. Robiłam kanapki a on usiadł na blacie i palił papierosa, patrzył się na mnie. Mimo niezręczności dalej robiłam śniadanie.
-Proszę-Podałam mu jego talerz z kanapkami. Patrzył się na mnie przez chwilkę swoimi zielonymi pięknymi oczami ale zaraz potem odsunęłam się i poszłam do pokoju zjeść. Minęło parę dni, nie działo się nic ciekawego. Siedziałam praktycznie ciągle w domu. Nikt do mnie nie pisał, Liam mi nie odpisywał, Louis też. Zayn zrobił się chamski, o Niallu już nie wspomnę. Diana praktycznie o mnie zapomniała, Juliette nie żyła. Szczerze mówiąc nie miałam nikogo. Nic ciekawego nie działo się do powrotu ojca, kiedy musiałam wrócić do potwornego życia.
-[t.i] ojciec po ciebie przyjechał.-Mówił Zayn pukając do mojego pokoju. Spakowałam żyletkę do torby i wyszłam z lekko przeszklonymi oczami do brata.
-Płaczesz?-Pytał mnie jak by to go obchodziło. Przytuliłam się do niego i ledwo co powstrzymałam łzy.
-Papa Zayn.-Wyszłam z domu do samochodu taty.
-No cześć mała-Mówił a ja siedziałam na tyłach wystraszona.
-Co się nie odzywasz gówniaro? 2 tygodnie nas nie było a za ojcem się nie stęskniłaś?-Miałam opuszczoną głowę, bałam się coś powiedzieć.
-Odpowiadaj jak mówię!
-Cześć tato...
-No i to rozumiem.-Mała łezka spłynęła po moim policzku.
-Rozmawiasz z nami czy nie?
-Ym.. Więc jak było w Paryżu?-Pytałam na przymus, tak poważnie to nie interesowało mnie to.
-Ohh jaka cudowna wycieczka! Dziękuje rybeczko-Zaczęła gadać moja macocha. Siedziałam skulona z niechęcią wracania do nich. Po jakimś czasie byliśmy już na miejscu. Wysiadłam z samochodu i zaczęłam iść w stronę drzwi.
-A bagaże?!-Zaczęła na mnie krzyczeć. Podeszłam i musiałam wziąć najcięższą walizkę moimi chudziutkimi rączkami. Nie był to przyjemny dzień. Następnego dnia mój ojciec poszedł do mało płatnej pracy a do Kim znowu przyszedł jakiś kochanek, to był ten sam. Już zapamiętałam imię, Kevin, to ten który odwoził mnie z imprezy. Czułam się głupio, mimo że nie kochałam ojca zbytnio to i tak było mi go szkoda. Oddał wszystko tej kobiecie, robił dla niej to co sobie wymarzy. Minęło parę dni, napisałam do Louisa żeby porozmawiać z nim o Julce. Odpisał mi następnego dnia, postanowiliśmy się spotkać, w parku. Tam gdzie zawsze siedziałyśmy z Julką, na tej ławce. Czekałam na niego około 20 minut kiedy nagle się zjawił
-Cześć [t.i]

-No w końcu! Gdzie ty byłeś?! Ile można czekać?!
-Przepraszam.
-Słuchaj.... Mówiłeś coś Julce, no wiesz o tej drugiej?
-Co?
-Mówiłeś, że podobają ci się dwie.
-Bo taka jest prawda.
-Czy powiedziałeś o tym Julce?!
-Czy to ma jakieś znaczenie?
-Zerwałeś z nią idioto?!
-[t.i] to chyba nie są twoje sprawy
-Julka nie żyje!
-Tak, nie żyje! Nie patrz się tak na mnie Louis!
-Ja...jak to nie żyje?
-Zabiłeś ją! Nie odzywaj się do mnie.
-Stój! Nic jej nie zrobiłem, o czym ty mówisz!
-Zrobiłeś jej nadzieję. Nie wiesz jaka ona była słaba psychicznie? Mówiła mi, że jesteś tym jedynym a ty w tym czasie po prostu ją wykorzystywałeś...
-Nie mów tak.
-Jesteś skurwielem, idź już stąd.
-[t.i] ja..
-Nie odzywaj się do mnie!
-[t.i] przestań!-Próbował mnie zatrzymać kiedy odchodziłam ale szarpnęłam nim
-Zostaw mnie!-Odeszłam od niego. Czyli wszystko było jasne... Ta cała śmierć Julki. To przez Louisa straciłam moją przyjaciółkę. A bez niej nic nie jest takie samo. Wiem, że nie zdążyłyśmy się tak bardzo zbliżyć ale była dla mnie kimś ważnym i świetnie wspominam każdą minutę spędzoną razem z nią. Na początku byłam taka wesoła, że w końcu znalazła miłość ale... to przez nią zginęła. Faceci to chuje, kompletne. Wróciłam do domu gdzie słyszałam jak moja macocha i ojciec uprawiają seks. Wkurwiona ich niezainteresowaniem moją osobą, bo w sumie to już nikogo nie obchodziłam. Dla Julki jeszcze coś znaczyłam, może dla Liama byłam też przyjaciółką. Ale dawno nie rozmawialiśmy. Czułam się samotna. Poszłam do swojego pokoju i wypłakałam się. Szlochałam po cichu by 'rodzice' nie usłyszeli.
Znowu to wszystko wracało. To co było kiedyś. Znów zamykałam się w sobie i nie chciałam jeść. Nie wspominając już o chęci do okaleczenia się. Nie mogłam się od tego powstrzymać
W tym momencie ktoś zapukał do mojego pokoju. Szybko zakryłam krwawiące rany i przetarłam oczy wywołując sztuczny uśmiech. Po chwili krzyknęłam:
-Proszę!-Drzwi otworzył mój ojciec:
-List do ciebie przyszedł.
-List?
-Tak, list.-Rzucił go do mnie i wyszedł. Przekręciłam go na drugą stronę. To nie był zwykły list.... to był list od Julki. Pewnie przysłała mi go parę dni przed samobójstwem. Ucieszyłam się, że do mnie napisała. Może chciała się pożegnać? Zniecierpliwiona otworzyłam go i zaczęłam czytać:

,, Cześć [t.i]! Skoro to czytasz to ja już pewnie nie żyję. Dobrze wiedziałaś, że chciałam to zrobić i cieszę się, że w końcu się na to odważę. Po kolejnym oszustwie jakie zastosowano na mojej osobie postanowiłam odebrać sobie życie. Nie powiedziałam ci tego bo wiedziałam, że będziesz próbowała mnie powstrzymać. Ale ja własnie tego chciałam. Proszę nie płacz, bo pewnie to robisz. Wiesz ile dla mnie znaczyłaś, mimo że tego tak nie pokazywałam. Pamiętasz? Obiecałam, że wyjawię ci całą tajemnicę o tym miejscu i o tym chłopaku. Więc......................................................................................................................

Chciałam tylko napisać, że bardzo przepraszam za brak rozdziałów. Ostatnio nie mam weny jakoś i sama nie wiem co dokładnie napisać+brak czasu itp..
Mam nadzieję, że to zrozumiecie. Chciałam też dodać, że jutro z rana wyjeżdżam na tydzień więc również nie spodziewajcie się szybko kolejnego rozdziału, no bo po prostu nie będę wtedy mogła pisać. Przepraszam was bardzo, mam nadzieję, że nadal czytacie. Wasze komentarze dodają mi siły, bardzo was o nie proszę. Serio nie wiecie jak one motywują. Bardzo przepraszam jeszcze raz i dziękuję za wyrozumiałość. Kocham was x

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział 31 - To nie jest rozmowa na telefon

-Przepraszam Liam ja nie chciałam.
-Nic się nie stało.
-Nie przejmuj się tym, że jest z Harrym. Dobrze wiesz, że niedługo z nią zerwie.
-To nie zmieni tego, że nadal nie będzie mnie chciała.
-Może musisz jej jakoś pokazać co czujesz?
-Oszalałaś? Wyśmieje mnie!
-A może nie wie, że ci się podoba?
-Ona się każdemu podoba
-Mi nie.- Zaśmiałam się i nawet Liam się uśmiechnął. 
-Dzięki, że mnie znosisz.
-Czemu miałabym tego nie robić?
-Zawsze przy mnie jesteś jak tego potrzebuję.
-Wczoraj mnie nie było.
-A co u ciebie i Harry'ego?
-Nic..
-Nic?
-Parę dni temu prawie się wydało. Zayn myśli, że on mi się podoba. Ale Harry napisał mi sms'a, że dobrze wie o tym jaka jest prawda. Że wcale tak nie jest.
-Myśli, że ci się nie podoba?
-Tak. Napisał, że 'taka fajna dziewczyna nie zakochałaby się w takim kimś jak ja'.
-To chyba coś znaczy. Myślisz, że on jest w stanie czuć coś do dziewczyny? Tak poważniej?
-Nie wiem. Ale podejrzewam, że miał kiedyś coś wspólnego z moją najlepszą przyjaciółką.
-Dianą?
-Nie. Juliette.
-Nie znam jej. Ale mów dalej.
-Nie wiem czy powinnam..
-Mów.
-Ona ma jakąś tajemnicę. Raz zabrała mnie do jednego miejsca, o którym podobno wiedziała tylko ona i ktoś jeszcze. Pewnego dnia udałam się tam i go spotkałam.
-Co podejrzewasz?
-Nie wiem może są rodzeństwem, może byli razem, ja nie wiem.
-Może to rozgryziesz.
-Może. Liam...-wzdychnęłam, a potem dokończyłam-Przepraszam cie jeszcze raz za tamto. Ja.. Nie wiem jak ci pomóc.
-Spokojnie. Dużo osób tak ma, zawsze mogło być gorzej.
-Musisz zacząć działaś jeśli chodzi o Danielle. Nie możesz tego tak zostawić.
-Wiesz.... Ona nigdy nie była z młodszym lub równym jej wieku. Leci na starszych... na pewno jej się nie podobam. Jak jej to powiem to mnie wyśmieje.
-Może musisz jej jakoś zaimponować? Wysyłać jej kwiatki czy liściki? Może wtedy zaciekawi ją twoja osoba?
-Jestem nieśmiały.
-Nie spróbujesz to nigdy ci się nie uda Liam.
-Yh... Spróbuję.
-Obiecujesz?
-Tak...
-To co? Do zobaczenia?
-Musisz już iść?
-Nie ale... Co mamy do roboty?
-Chodźmy do jakiegoś kina czy coś.
-Mówiłam ci. Wczoraj byłam w kinie z Julką i nie mam pieniędzy.
-Zapłacę za..
-Nie nie zapłacisz za mnie!- Krzyknęłam przerywając mu.
-Dobra okej... To idź już lepiej do domu.
-Do zobaczenia.- Wstałam z krzesła.
-Cześć.- I wyszłam z kawiarni. Nie miałam pomysłu na dalszy dzień. Wróciłam do domu i robiłam to co zwykle. Siedziałam, słuchałam muzyki i nudziłam się. Zayna nie było całą noc. Następnego dnia nie mogłam znieść dłuższego siedzenia w domu. Postanowiłam sobie pojechać na to pole koło domu taty. I tak nie miałam co robić, a był akurat ładny dzień. Wzięłam odtwarzać mp3, słuchawki i pojechałam. Usiadłam sobie na takim kamieniu i patrzyłam na piękny krajobraz, który tam był. W pewnym momencie wystraszył mnie czyjś głos. Spadłam z kamienia ale na całe szczęście był to tylko ten.. ten chłopak no... jak on miał na imię? Zapomniałam.
-Oo..- Zdziwił się-Ty znów tutaj?
-Ym.. Tak czasami lubię tu posiedzieć jak nie mam nic do roboty.
-Jesteś pewna, że nic nie masz?- Odłożył swoją piłkę i usiadł koło mnie. Był bez koszulki, tak genialnie zbudowany... Ale było mi trochę głupio. Zwłaszcza, że zapomniałam jego imię.
-Ładnie tu, co [t.i]?
-Tak..- Odsunęłam się troszkę od niego bo czułam się nieswojo. On patrzył się na mnie jak na jakiś diament.
-Przestań!
-Co?
-Się tak na mnie patrzeć.
-Że jak?
-No tym takim swoim wzrokiem.
-Nic nie robię.
-Nadal mnie ciekawi po co nadal chodzisz z tą piłką na pole. Nie masz lepszych zajęć, że zawsze jak tu przyjdę to cię spotkam? Siedzisz tu całymi dniami czy jak?
-Ej.. Spotkałaś mnie tylko raz.
-Już drugi. Nie sądzisz, że to trochę dziwne?
-W żadnym wypadku.
-Czuję się przy tobie nieswojo.
-Nie mam znajomych, nie mam co robić. Siedzę tu w wolnych chwilach bo podoba mi się to miejsce. A skoro są wakacje to mam mnóstwo takich wolnych chwil.
-Możesz założyć koszulkę?
-Ok sorry, gorąco mi było.
-Ja już lepiej pójdę...- Wstałam, wzięłam torebkę i miałam odchodzić ale chwycił mnie za rękę:
-[t.i] poczekaj!
-Puść mnie! O co ci chodzi?
-Że...
-Puść mnie.
-Jesteś moją jedyną znajomą.
-Słucham?
-Proszę cie, nie bój się mnie. Jak każdy.
-To nie możliwe... Nie masz znajomych, żadnych?
-Żadnych.
-Dlaczego? Jesteś.. No nie powiem. Nawet przystojny, miły, przyjacielski... W czym problem?
-Jestem nie śmiały. Nie dobrze czuję się przy kimkolwiek. Wolę spędzać czas samemu. Nawet jeśli chodzi o rodziców... Ale mało osób o tym wie. Dużo chciałoby ale to ja im nie daję szansy.
-Boże... To czemu narzekasz, że nie masz znajomych?!
-Nie narzekam.
-To mogę już iść?
-Nie bo..
-Bo co?
-Bo z tobą tak nie mam.
-Jak?
-Nawet cie nie znam, ale wolę spędzać czas z tobą niż sam.
-Jesteś dziwny.-Odwróciłam się.
-Proszę poczekaj.- Znów mnie zatrzymał.
-Poważnie..
-Nie szukam tu żadnych przyjaciół. Chciałam tylko się trochę rozluźnić.
-Chodź, pokażę ci coś.
-Słucham?
-Nie bój się mnie.
-Jesteś mi obcy. Jak mogę się ciebie nie bać?
-No.. Po prostu. Chodź.- Poszłam za nim. W tym momencie dostałam sms'a od nieznajomego numeru. Nie był jednak polski. Jego treść: ,,Co u ciebie słychać?''. Nie odpisałam w tym momencie bo szliśmy skomplikowaną ścieżką. Było dużo z górki i ciężko było się nie wywalić.
Doszliśmy do jakiegoś domku. Ale nie był on taki normalny z cegieł... Był z drewna, jak by ktoś go zbudował sam, własnymi rękoma. Nie był zbyt duży ale przyznam, że robił wrażenie.
-Co to?- Zaczęłam pytać z ciekawości.
-Moja chatka.
-Twoja chatka?
-Moja chatka.-Podszedł i otworzył drzwi-Zapraszam panią do środka.
-Ja chyba nie powinnam..-Byłam lekko przerażona. Przecież ledwo co go znałam.
-Możesz mi wytłumaczyć co to za miejsce?
-A dochowasz tajemnicy?
-Widzieliśmy się 2 razy w życiu. Czemu chcesz mi pochować jakąś tajemnicę?
-Tłumaczyłem ci to.
-Dobrze ale to nie powód żeby... A zwłaszcza żebym ci ufała!
-Czemu boisz mi się zaufać?
-Hmm.. 4 lata starszy chłopak, poznany na polu i do tego pokazuje mi jakąś opuszczoną chatkę.
-Nie jestem żadnym pedofilem kobieto. ahaha.
-Ja nie wiem kim ty jesteś ale chcę już iść do domu.
-Słuchaj [t.i].. Ok wszystko ci powiem.
-No to mów.
-Ale... Nie możesz tego nikomu powiedzieć.
-Dobrze.
-Byłem u lekarza z rodzicami. Powiedzieli, że to nie jest normalne, że nie chcę z nikim rozmawiać. Na zajęciach z psychologiem też nie chciałem mu nic powiedzieć. To jak bym bał się ludzi.
-I co w związku z tym?
-Miałem tak zawsze. A ty jesteś pierwszą osobą, której się nie boję.
-Człowieku. Widzieliśmy się tylko raz!
-Tak i już wtedy się ciebie nie bałem.
-Masz 20 lat i boisz się ludzi? Przepraszam jak ty pracujesz?
-I właśnie w tym problem... Rozumiesz, że dzięki tobie to może się zmienić? Jak moi rodzice rozmawiali z doktorem to...
-Słuchaj to jest twoje życie, nie wiem po co mnie tu zabrałeś. Nie wiem czego ode mnie chcesz. Znam cie z widzenia, nawet nie pamiętam jak masz na imię. Nie wymagaj ode mnie zbyt dużo.
-Nie rozumiesz? Chcę z tobą rozmawiać.
-Dobrze, ale ja nie wiem czy mam ochotę.
-Nie umiem rozmawiać z ludźmi ale... nauczysz mnie tego.
-Czemu ja mam to zrobić? Niech cie nauczy ten twój psycholog.
-Nie rozumiesz, że ja z nim nie potrafię rozmawiać?
-Ale...
-Jesteś jedyną osobą, której zdanie mnie interesuje.
-Mam pytanie... Jak ty funkcjonowałeś w szkole? Nie słuchałeś swoich nauczycieli?
-Słuchałem co mówią, musiałem. Ale nigdy z nikim się nie przyjaźniłem. Byłem wyrzutkiem.
-A nie wiesz czym to jest spowodowane?
-Nie. Jak byłem mały to nie miałem tak.
-Nie zbyt to rozumiem, wybacz. Co to jest ta 'twoja chatka'? Czemu sądzisz, że jest twoja?
-Czemu? Sam ją zbudowałem.
-Co?
-Znalazłem jej mały kawałek, postanowiłem, że zrobię tu taki domek. Swój, gdzie nikt nie będzie ode mnie niczego wymagał.
-Wymagał?
-Każdy wymaga, żebym się zmienił. Ale ja nie potrafię.
-To co zrobiłeś jest przepiękne.- popatrzyłam na chatkę jeszcze raz i nie wierzyłam, że on mógł ją sam zbudować.- A masz jakieś plany na przyszłość? Kim chcesz być?
-Nie będę miał żadnej pracy dopóki nie nauczę się rozmawiać z ludźmi.
-Umiesz rozmawiać ludźmi, miło się z tobą gawędzi.
-Z tobą.
-Wiesz co ja... ja powoli już pójdę do domu.
-Dlaczego?
-Muszę załatwić jedną sprawę.- Powiedziałam, bo nie chciałam tam dłużej siedzieć, ten chłopak był dziwny. W sumie... ogólnie byłam bardzo zmęczona. Wróciłam do domu i się położyłam. Kolejny dzień nic nie robienia. Z ranka następnego dnia zadzwoniła do mnie Juliette.
-Hej Julka! Co u ciebie słychać?
-Dzień dobry. Czy rozmawiam z [t.i]?-Jednak był to głos dorosłej przerażonej kobiety
-Tak? Słucham?
-Jesteś przyjaciółką Julii?
-Tak, o co chodzi?
-Musisz się ze mną spotkać.
-Co z Julką?
-To nie jest rozmowa na telefon.
-Oh... Gdzie mamy się spotkać?
-Wiesz gdzie mieszkamy?
-Nie, Julka nigdy mi nie mówiła.
-Dobrze.. Powiem ci to przez telefon, po prostu wolałam żebyś to usłyszała na żywo.
-Może mi pani wyjaśnić o co chodzi?
-Julka... Ona nie żyje.
-Słucham?!-Nie wierzyłam kobiecie.
-Wpadła pod samochód.-Jej mama zaczęła płakać.
-Jak to wpadła?!-Zaczęłam krzyczeć, nadal nie wierząc w to co słyszę. Jej mama zaczęła płakać.
-Przepraszam.-I rozłączyła się.
W mojej głowie zobaczyłam śmierć Julki.
Zaczęłam płakać, okropnie płakać. Zayn wrócił do domu, razem z nim Niall. (słyszałam jak rozmawiają i poznałam po głosie). Musiałam się zmusić do zastopowania łez, to było takie ciężkie. Musiałam zapalić, musiałam. Ale nie miałam papierosów. Nie przejmowałam się tym, że blondyn, z którym tak bardzo chciałam porozmawiać jest u mnie w domu. Teraz modliłam się za Julkę. Wiedziałam, że to było samobójstwo, nie mogło być inaczej. Tylko.... dlaczego? Dlaczego to zrobiła? Przecież była taka szczęśliwa, nareszcie. Po chwili niespodziewanie przyszedł Harry.
-Cześć Zayn.
-Ooo.. Harry!
-Wpadłem, mam ze sobą szisze.
-To cudownie. Wiesz co Niall jest u mnie ale...
-Niall?!-najpierw krzyknął a potem powiedział ciszej-To ten dzieciak, który się przyjaźni z twoją siostrą? Po co go tu zaprosiłeś?
-Musiałem z nim o czymś porozmawiać. Oni nie są już razem.
-Ohh byli razem?
-Dobra wchodzisz czy nie?-Loczek bez słowa wszedł. Przywitał się miło z blondynem:
-Cześć jestem Harry.
-Znam cie.
-Irlandczyk wstał a loczek podał mu dłoń.
-Nie dziękuję
-Słucham?
-Nie będę ci podawał ręki.
-O co ci chodzi gówniarzu?
-Zabrałeś mi dziewczynę skurwysynie.
-O czym ty mówisz?
-Ej chłopaki nie kłóćcie się.-Wtrącił się Zayn.
-Ale o czym on mówi Zayn.
-No chyba o [t.i].-Harry zawrócił oczami.
-Nie podobam się jej! Ile razy mam to jeszcze mówić.
-Jeszcze kłamiesz do tego!-Krzyknął blondyn i podszedł do niego.
-Ty się lepiej dzieciaku tu nie wtrącaj.-Byli do siebie twarzą w twarz.
-Ej ej.. chłopaki, spokój.-Zayn zaczął ich rozdzielać a Niall zaczął walkę z loczkiem.
-Chłopaki!!!-Krzyczał mój brat ile się da. Oczywiste było, że to Niall oberwie. Słyszałam jak krzyczą, wybiegłam z pokoju, mój rozmazany tusz spływał mi po policzkach.
-STOP!-Krzyknęłam i zaczęłam bić Harry'ego. Jasne, że nic bym mu nie zrobiła tymi moimi małymi, kościstymi rączkami.
-[t.i]?
-Zostaw go!-krzyczałam dławiąc się łzami.
-Dobra, już.-szybko podbiegłam do Nialla:
-Nic ci nie jest?! Niall!-płakałam jeszcze bardziej. Odepchnął mnie:
-Zostaw mnie.-wstał, ubrał się i wyszedł. Ja upadłam na ziemię i zaczęłam płakać.
-Rozpalamy tą szisze?-pytał Zayn.
-A twoja siostra?-popatrzył na niego a po chwili przykucnął przy mnie..............................

Długo oczekiwany, wiem:))
Przepraszam was bardzo, nie miałam czasu.
Mam nadzieje, że skomentujecie moją ciężką pracę