poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 33 - Kimś? Kimś.


........Więc tak jak się domyślasz był to Harry. Pewnie jesteś ciekawa co mnie z nim łączyło? Nie wiem jak dobrze go znasz. Ale jeśli słyszałaś kiedyś jak wykorzystuje kobiety to wiedz, że bynajmniej nie mnie. Byliśmy w sobie zakochani po uszy. To było prawdziwe. Coś co się zdarza raz w życiu. To mało prawdopodobne kiedy wiesz kim tak naprawdę teraz jest. Ale przysięgam, że tak było. Byłam dość młoda... wiem, że to głupie ale byłam w ciąży. Obydwoje w szoku. Nikt nie chciał tego dziecka, jednak Harry nie miał zamiaru go zabijać, tak jak ja... stało się. Pewnego dnia pokłóciliśmy się o to tak, że to zrobiłam. Byłam bardzo młoda. Gdy się dowiedział, że ono nie żyje to po prostu mnie zostawił. Teraz myślę, że dobrze zrobił. Jeśli chodzi o Louisa.... Chciałam przeżyć to drugi raz bo ciągle rozmyślałam o tym jakie to było piękne uczucie. Się zakochać. I nie wyszło. Norma... Mam nadzieję, że przeżyjesz to kiedyś ale szczęśliwie. To miejsce nie znaczyło dla nas nic szczególnego, po prostu razem z Harrym je odkryliśmy, a ja lubiłam tam siedzieć:) Jeszcze raz dziękuję ci, że wspierałaś mnie na duchu przez te ostatnie dni. Przyjaźń z tobą była jedną z rzeczy, które dobrze wspominam, a nie ma ich za dużo. Kocham cie ~Juliette

Czytałam ten list a łzy leciały strumieniami po moich policzkach. Odstawiłam go do szafki.
Następne parę dni robiłam jako służąca macochy. Wydzwaniał do mnie Louis, wiele razy. Po chyba jakimś tygodniu odebrałam, puściły mnie nerwy.
- Hallo-Mówiłam nerwowo, nie mając ochoty na rozmowę z nim. To przecież przez niego Julka nie żyje.
- [t.i] porozmawiaj ze mną. - mam z tobą rozmawiać? Po tym co mi odebrałeś?
- Louis, odpieprz się.-mówię nadal przepełniona nienawiścią.-I nie wydzwaniaj do mnie tyle.-dodaję.
- Błagam, spotkajmy się.
- Jeszcze raz do mnie zadzwonisz... - mówię z groźbą i rozłączam się. Odkładam telefon na łóżko, własnie sprzątałam. Opieram ręce o swoje biodra i wzdycham głośno. Jak mnie ten człowiek denerwuje.
Wieczorem wraca mój ojciec, nie jest zbyt zadowolony, a przynajmniej tak wygląda. Ma w dłoniach koperty, wydaje mi się, że to rachunki. No tatusiu, zdziwiłeś się, hm? Siedzę w pokoju i podsłuchuję rozmowy starszych.
-Jesteś taki spięty. Coś się dzieje? - Kim najprawdopodobniej wstaje z kanapy ale nie słyszę tego aż tak dokładnie.
- Nie wiem jak my to oddamy, Kim.
- Ej... nie martw się tym. - próbuje go rozluźnić. Szmata, nienawidzę jej. Ojciec będzie miał potem kłopoty.
- My tego nie spłacimy. Nie możemy ciągle tak pożyczać.-w końcu gada do rzeczy! Wow. Czyżby zmienił w końcu zdanie? To możliwe? Chyba jest doroślejszy, niż myślałam.
- Co ci poradzę, że byłeś alkoholikiem i teraz nie potrafisz sobie znaleźć prawdziwej pracy?! - zaczynają się krzyki, o nie.
- Staram się dla ciebie! Wszystko to dla ciebie! I dla mojej córki - wow! Czy on to serio powiedział?-A ty nie okazujesz ani odrobiny wdzięczności.-kurde, dzieje się.
- Jestem w ciąży. Co mam zrobić? Iść do pracy? - ciężarne kobiety też pracują.
- Faktycznie. Przepraszam kochanie.-słyszę jak się całują. Nie! Kurde... było tak blisko, żeby przejrzał na oczy. Słyszę jak chichoczą w salonie, chyba 'bawią się' na kanapie. Znowu włączam muzykę, ponieważ słuchawki miałam w uszach. Oczywiście nie leciała muzyka. Po tym jak usłyszałam trzask drzwiami, wyłączyłam ją. A teraz znów gra. Jakaś ponura nutka, jak zawsze, ostatnio. Opierając się plecami o drzwi i siedząc na podłodze i szperam na portalu społecznościowych, gdzie mam wszystkich znajomych. To znaczy większość.... Nie mam Harry'ego. Przecież ja nawet nie pamiętam jak on ma na nazwisko, mimo, że parę razy słyszałam je od Zayna. Coś na S... Chyba. Wpisuję więc Harry S i szukam może po wspólnych znajomych się znajdzie. Jest! Harry Styles! A niech mnie... jego profil. Gdy tylko patrze na te zdjęcia to się rozpływam. Co ten człowiek ze mną robi, jest niesamowicie przystojny. Chciałabym go teraz dotknąć. Tych jego pokręconych włosów. On sam jest pokręcony. Zaraz potem sprawdzam jego status. I dziwi mnie czemu nie ma napisane o tym, że jest z Danielle. A może nie są już razem? Nie wiem, w sumie nie powinno mnie to interesować. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu napisała do mnie Jude. Serio? Jude! Podskoczyłam lekko gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Bo przecież oglądałam właśnie profil loczka. Sprawdzam jej wiadomość.
- Cześć.-no tak, takie przeciętne.
- Hej?-odpisuje jej dość szybko, ciekawa czego ode mnie chce.
- Czy masz jakiś kontakt z Niallem? - co?! To raczej ja ciebie powinnam o to pytać.
- Dobrze wiesz, że nie.
A ona nie ma? Coś się stało? Martwi się o niego? Kurde... o co chodzi? Przez chwilkę widzę kropki które pokazują, że dana osoba na chacie pisze wiadomość. Ale zaraz potem znikają. Jak by napisała coś a potem to usunęła. Widząc to piszę do niej dodatkowo:
- A coś się stało?
- Nie, nic.- odpisała po długiej chwili.
- Czemu pytasz?- Ale na to już nie. Czekałam parę minut ale chwile potem wyszłam ze strony. Po wyjeździe nadal nie spotkałam się z paroma osobami. Po pierwsze gnębią mnie myśli o Peterze. Jest zły, że mu nie powiedziałam o powrocie ale żeby aż tak, że nie odzywa się taki długi czas? To krępujące. Przypomniało mi się także o tej kobiecie ze szpitala. Jak ona miała? Emma! Nic mnie z nią głębszego nie łączyło, ale tak tylko wspominam. Jeju... dużo tych osób, od których się tak bardzo ostatnio oddaliłam. Nick i Ed? Dawno się nie odzywali. O Nataly i Dianie już nie wspominając. Ale chyba się już dla nich nie liczę, skoro nie dają mi żadnego znaku życia. Ostatnio jestem strasznie samotna.
Jakie do dziwne, że Zayn może w jednej chwili z kochającego mnie braciszka zmienić się w wrednego gościa bez uczuć. Tak nagle zmieniają się tematy w mojej głowie. Nie moja wina.
Znów minęło parę dni, nic nie robiłam. Dzisiaj tata wraca z pracy późno. Kim wysłała mnie na zakupy. Eh... wyjść na zewnątrz. Jest przeciętna pogoda, ale dziś chyba nie na krótkie spodenki. Założyłam leginsy i białą koszulę podwiniętą do łokci. Związałam włosy w warkocz i nałożyłam na siebie tusz do rzęs, nie za dużo i podkład. Nie lubię mocnego makijażu. Zakładam słuchawki na uszy i wychodzę starając się nie patrzeć na Kim. Zaraz coś doda. Pochylam się przed drzwiami by założyć trampki po czym szybko wychodzę. Kieruję się do przystanku. Siadam na jednym z foteli, zaraz potem przysiada się do mnie jakiś mężczyzna. Patrzę przez okno i nic nie mówię wsłuchując się w muzykę i przypominam sobie co dokładnie kupić. Czuję czyjś dotyk na swoich plecach. Dokładnie jak by mnie delikatnie szturchał. Odwracam się.
Jezus Maria co on tu robi. Rozbawiłam go czymś? Śmieje się.
-Hej.- mówi po chwili. Jestem lekko zaskoczona. Co robi sam w autobusie i czemu w ogóle zaczął zwracać na mnie uwagę? Po jakimś czasie odpowiadam próbując odciągnąć od niego wzrok.
- Cześć.-bez większego zaangażowania.
- Gdzie jedziesz? - opiera się o oparcie mojego fotela i opiera głowę na rękach.
- Czemu cie to interesuje? - Jezu.. przecież nie mogę zgrywać takiej łatwej jak te wszystkie inne. Chce żeby się postarał.
- Spokojnie, kobieto.
- Jadę do sklepu. - zaczynam bawić się palcami obserwując je - A ty? - dodaję chwilkę potem spoglądając na niego. On wstaje nie patrząc na mnie. Przez chwilę mam panikę. Co? Nie odchodź, proszę. Klepie lekko w ramie pana obok mnie. Pochyla się do niego i mówi tak cicho, że nie wiem co dokładnie. Mężczyzna przewraca oczami a Harry piorunuje go wzrokiem, coś w typie 'wstań albo ci przywalę' haha. To lekko zabawne. Ta jego władczość. Mężczyzna wzdycha i wstaje lekko wkurzony, widać że nie zbyt miał na to ochotę. Loczek siada na miejscu obok mnie.
- Do ciebie.- poprawia się na siedzeniu nie odciągając ode mnie wzroku. Słucham?! Nie przesłyszałam się?! Mam lekko rozchylone usta, nie zbyt rozumiem o co chodzi. -To znaczy do twojego mieszkania.- Ahh no tak wszystko jasne.
- Do Zayna - poprawiam go.
- Liczyłem, że tam będziesz.- ohh poważnie? żenujący tekst na podryw. wymyśl coś lepszego. O ile o to ci chodzi.
- To się przeliczyłeś.
- Nie jestem dobry z matematyki.
- Zagadywanie do sióstr swoich najlepszych kumpli też ci nie za bardzo wychodzi.- Spojrzał się na mnie
Wow! Uśmiechnął się. Czyżby udało mi się pana rozśmieszyć, panie Styles? Jednak nie jestem w tym taka zła. Sama lekko się śmieję w środku.
 - No wiesz co - odwraca wzrok i przejeżdża nim po autobusie.
- Do którego sklepu jedziesz? - Pyta. Jejku.... co go to obchodzi? Przecież ja nigdy go nie obchodziłam. O co chodzi.
- Od kiedy taki ciekawy.
- Pojadę z tobą .- Co?! Słucham?! Jak to pojedzie ze mną? Przecież miał jechać do Zayna. O co ci chodzi ty loczasty aniele.
- Do sklepu?
- Nie, na cmentarz - przewraca oczami- Pewnie, że do sklepu.
- Dobry żart.-nawet się nie uśmiecham.
- Taki już jestem.
- Miałeś jechać do Zayna.
- Pojadę.
- Jesteś niemożliwy.
- Ja? To ty się wszystkiego czepiasz.
- Po co ze mną jedziesz?
- Czepiasz się.- powtarza a ja przewracam oczami.-nie przewracaj oczami. To wkurzające.
- Myślisz, że możesz mi rozkazywać?- Drwię z niego.
- Myślę, że mogę cie o to poprosić.
- Nie poprosiłeś mnie o to, Styles.
- Możesz proszę nie wywracać oczami?
- Tak lepiej.- ale mnie ten człowiek wkurza. Nie wiedziałam, że potrafi taki być. Jednak robi mi się ciepło tylko gdy na niego patrzę. Udaję, że niby mnie nie obchodzi. Bo nie chcę, żeby znał prawdę. Wygląda na to, jak by 'brał się' teraz za mnie. A ja nie chce skończyć jak te inne dziewczyny. Mimo, że bardzo go pragnę. Ehh... co ja mam robić. Na ten moment jednak wolę zachować od niego dystans. Jak tak mu się wpatruję to mi się przypomina, że był kiedyś z Julką. Jejku... i podobno byli tak na serio. On na serio? Z kimś? Zakochany? On w ogóle wie co to oznacza? A czy ja o tym wiem? W sumie czuję to pierwszy raz.-O czym rozmyślasz?-dodaje chwilę potem wybudzając mnie z moich rozmyślań. Jezus Maria robię się cała czerwona jak na niego patrzę. On ze mną rozmawia, to się dzieje. Jedziemy razem na zakupy.
- O czym rozmyślam? - śmieję się lekko.- O kimś.- odpowiadam nie wiedząc dokładnie czy dobrze zrobiłam. Chłopak przechyla głowę pytająco.
- Kimś?
- Kimś. - muszę to powtarzać?
- Kim? - pyta nienamiętnie.
- Jezu... czy ty musisz wszystko wiedzieć? - przewracam oczami.
- Miałaś tego nie robić.- przewracam jeszcze raz na złość. Rzuca się na mnie i łaskocze. Boże... mam łaskotki wszędzie. Śmieję się jak idiotka. Na cały autobus.
- Harry! Już...proszę...przestań...ahahahhaa....błagam...
-Niegrzeczna jesteś. - próbuję go jakoś od ciebie odciągnąć. Jejku to takie przyjemne, jego dotyk. Ludzie się na nas patrzą słysząc mój głośny śmiech. W pewnym momencie Harry mnie puszcza.
- Idioto, wszyscy mnie słyszeli.
- Wysiadamy - wstaje i podaje mi rękę. Chwile... co robi?! Chwytam za nią szybko, a on ciągnie mnie za sobą. Rozpala mnie od środka. On mnie trzyma za rękę. Stoimy przed drzwiami autobusu. Nie utrzymujemy kontaktu wzrokowego. W pewnym momencie z wkurzającej ciszy zaczynam coś mówić:
- Więc nie jesteś już z Danielle? - jejku czemu akurat to. Loczek odwraca na mnie wzrok a potem znowu patrzy przed siebie. Drzwi otwierają się moment później.
- Chodź - mówi i 'wyciąga' mnie z autobusu. Nadal trzyma moją rękę. Idziemy chodnikiem w stronę pasów, żeby przejść przez ulicę do sklepu. Jejku... jego ręka. Czuję się tak dobrze. Gorzej jednak z tym, że widać moje rany na nadgarstkach. Boże, zapomniałam o nich! Szybko zabieram od siebie jego rękę, zatrzymuję się i staram się jak najszybciej opuścić rękawki od koszuli, tak by zasłoniły mi te czerwone kreski na moim ciele. Harry wpatruje się w moje ruchy.
- Co robisz? - pyta nienamiętnie. Jejku mam nadzieję, że ich nie widział. Dokańczam opuszczanie drugiego rękawa i znowu idziemy w stronę pasów. Nie trzymamy się już za ręce.
- Było mi... chłodno.- Harry też ma na sobie koszule.
- Dałbym ci coś ale mam tylko to.- pokazuje na nią. Jest lekko rozpięta. Widać jego tatuaż. Jejku...Gorąco mi. Przechodzimy przez pasy a ja podziwiam jego... jego wszystko. Ale tak, żeby tego nie zauważył.
- Chcesz kupić coś konkretnego?- odwraca się, gdy już przeszliśmy przez ulicę i idzie tyłem, ale twarzą do mnie. To słodkie. Ma przymrużone oczy, bo światło lekko świeci. Patrzę na niego przez chwilkę a potem na kieszenie, w których szukam papierku, z listą od Kim. Znalazłam i podaję mu ją. Przygląda się jej uważnie.
- Aha. Okej.- przyglądam się mu gdy czyta. Chowa do kieszeni papierek, uśmiecha się i idzie dalej. Jejku jak ja jestem zauroczona w tym chłopaku. Po kolei zbieramy do koszyka wszystkie potrzebne nam rzeczy. Chyba pierwszy raz będę dziękować Kim, za to, że kazała mi iść na zakupy. Przy kasie nie skończyło się inaczej, niż tak, że Harry zapłacił. Mimo, że się temu sprzeciwiałam. Ale co ja poradzę. Jak on się uprze to ciężko go przekonać, serio. Niesie także wszystkie torby, nie pozwalając mi wziąć ani jednej. W sumie cieszę się tym. Idziemy w stronę przystanku. Harry prawie cały czas się uśmiechał, ale przeszła koło nas jakaś kobieta. Z dzieckiem. Przyglądał się jej bacznie, a uśmiech zniknął z jego twarzy. To jego dziecko?
- O co chodzi?-pytam, kiedy on odwraca się i otrząsa.
- Co o co chodzi.
- Kim była ta kobieta.
- Jaka kobieta?
- Nie udawaj. Widziałam jak śledzisz ją wzrokiem.
- Daj mi spokój.
- Powiedz.
- Daj mi spokój, powiedziałem.-wkurza się.
- To twoje dziecko?
- Powiedziałem, żebyś dała mi spokój !- krzyczy na mnie a potem lekko wyprzedza, tak, że idę za nim. Jezu... tylko zapytałam. Musisz panować nad agresją Styles. Już wolałam się nie odzywać. Siedzimy już w autobusie. Harry nie spojrzał na mnie ani razu odkąd zadałam mu to pytanie. Jezusie.. to musi być jego dziecko. A ja nawet wiem kto to był. Siostra Louisa. Pamiętam, jak widziałam ich w parku to była w ciąży. Ale, że z Harrym? Jejku... Louis by się wkurzył. Wkurza mnie już ta cisza pomiędzy mną a loczkiem, muszę go przeprosić. Może ja tego po prostu nie rozumiem a on naprawdę ma z tym jakiś problem. Tzn z tym, że to jego dziecko czy coś. Nie wiem.
-Harry ja... przepraszam.- trwało to jednak długo. Ale na chwilkę na mnie spojrzał.
- Nie chciałam cie wkurzyć. Jestem dociekliwa, przepraszam. - dodaję. Kiwa głową.
- Dobrze. - uśmiecham się w środku ale on nadal nie. Powoli zaczynam czuć jego dłoń na swojej. Lekko pociera kciukiem o moje knykcie. Raduję się patrząc na nasze dłonie. Harry po jakimś czasie też tam patrzy, jednak nadal się nie uśmiecha.
- Coś nie tak? - odwracam wzrok na niego.
- Okej.-nadal patrzy na ręce a ja zamykam oczy.
- Popsułam ci humor.
- Nie ty go popsułaś.
- Wiesz, jak byś chciał się wygadać to...
- To porozmawiałbym ze swoim przyjacielem Zaynem, [t.i].- spojrzał na mnie i nasze spojrzenia się krzyżują. Nic nie mówię, na następnym przystanku wysiadam. Jejku.... muszę się z nim zaraz pożegnać. A było mi tak dobrze. Jak z nikim innym.
- Wysiadam. Na następnym.- Harry patrzy mi się na usta i nic nie mówi. Lekko się do mnie przybliża. Jezu... pocałuje mnie! Patrzę mu prosto w oczy i też robię do niego powolny ruch mając nadzieję, że to się zaraz wydarzy.
- Do zobaczenia [t.i] - szepcze mi do ucha i oddala się. Kurde... Dlaczego mnie nie pocałował?! Wpatruję się w niego a on powoli wstaje i robi mi przejście. Na początku nie rozumiem ale.. no tak, przecież zaraz wysiadam. Idiotka ze mnie. Czasem po prostu przy nim to..się tak zamyślam. Wstaję i przechodzę, prawie się o niego nie ocierając. Trzyma się uchwytu i obserwuje mnie bacznie. Ma poważną minę, z której nic nie da się pożegnać. Ja się do niego uśmiecham.
- Cześć Styles.- biorę od niego torby i odwracam się. Podchodzę do drzwi i obserwuję wzrok Harryego, który robi to samo. Szybko odwracam go na drzwi gdy to widzę. Czekam aż się rozsuną nie mogąc zapomnieć tego dnia. Boże... Harry i ja... razem... na zakupach. Nie mogę sobie tego wyobrazić, a to się poważnie zdarzyło. Idę z ciężkimi torbami w stronę domu. Mogłam pozwolić sobie na większe zakupy bo Kim dała mi tym razem swoje pieniądze. To znaczy... mojego taty.
- Co tak długo? - pretensje. a jakby inaczej. Nie mam zamiaru jej odpowiadać. Z telewizora kieruje wzrok na mnie - Czemu nie odpowiadasz jak pytam?!
- Przepraszam. - nie wiem co powiedzieć. Boję się jej.
- Dzieciaki.... co zrobisz na obiad? - wyciągam jedzenie z siatki.
- Pomyślałam o makaronie. - mówię nie śmiało.
- Miałam ochotę na kurczaka... no ale już trudno.-przewracam oczami. Jezu...
- Wszystko robisz na przekór mi? Jak bym robiła kurczaka to pewnie miałabyś ochotę na makaron. - patrzy na mnie ze zdziwieniem.
- Jak ty się gówniaro odzywasz? - odwracam od niej wzrok i zabieram się za makaron. Już, nie chcę znowu sprzeczek. Po jakimś czasie podaję danie na stół.
- Gotowe.
- Świetnie. Umieram z głodu, ale muszę się przyzwyczaić, że przy tobie to normalne.- znowu wywracam oczami i odchodzę w stronę swojego pokoju. Mam motylki w brzuchu, po zakupach, które trzymają mi jakoś te nerwy. Dlatego też nie jestem głodna. Kim się zdziwiła.
- A ty nie jesz?
- Nie mam ochoty.- dodałabym jeszcze ''napchaj się tym'' ale już...  Wracam do pokoju i siadam na łóżku. Zakładam słuchawki na uszy i wsłuchuję się w melodię. Przeglądam jeszcze raz list od Julki. Nie wierzę w to wszystko. To znaczy.. trudno mi uwierzyć. Że serio ją kochał? Czyli jednak jest do tego zdolny. Ale potem tak po prostu od niej odszedł? To dziwne, musiał dużo przeżyć. Po jakimś czasie chowam go z powrotem do szafki. Słońce świeci mi w oczy, ładna dziś pogoda. Patrzę na krajobraz za moim oknem. Akurat mam widok na pole. Jest dość daleko, ale wygląda pięknie. Z bardzo bardzo daleka dostrzegam postać, chłopaka. James? Może do niego pójdę? Niesie coś, o ile to on. Tak, pójdę zobaczyć. Niby miałam go unikać ale... lubię go. Co z tego, że się praktycznie nie znamy.
- Cześć. - zaskakuję go od tyłu, odwraca się.
- [t.i]? - mówi zdziwiony, nie wierzy, że sama do niego podeszłam. A tak przynajmniej mi się wydaje. No co.
- [t.i] - potwierdzam. Patrzy się na mnie przez cały czas po czym próbuje odwrócić wzrok na krajobraz. - Jakieś plany? - dodaję chwilę później uśmiechając się do niego.
- Plany?
- Na dzień? - spuszcza głowę na dół. Kiwam głową patrząc na niego. Jest w porównaniu do mnie dość wysoki. - Cieszę się, że ze mną rozmawiasz. - mówi niespodziewanie. Uśmiecham się nie wiedząc co powiedzieć - Myślałem, że nie lubisz tego - dodaje.
- Rozmawiać?
- Ze mną.
- James, słuchaj... Przepraszam za tamto. Uznałam jednak, że warto byłoby ci pomóc. - Jego piękne szarawe oczy spoglądają na moje. Przystojny jest, nie powiem. Chwilkę potem odciągam od niego wzrok.
- Poważnie? - cieszy się.
- No, tak.
- Tylko wiesz... ja nie wiem zbytnio nic o rozmowach.
- Może opowiesz mi coś o sobie? Usiądziemy gdzieś?
- Chcesz iść do tego drewnianego domu?
- Przyjemna dziś pogoda aby posiedzieć na zewnątrz. A ja dawno tego nie robiłam.
- Oh.
- Usiądźmy gdzieś tu. - chłopak przyjął to dosłownie i siada. Lekko się śmieję. - Tutaj? - pytam rozbawiona. Unosi na mnie oczy jak by nie zrozumiał pytania. Otwieram szeroko oczy. - Okej.
- Co masz na myśli mówiąc bym opowiedział ci o sobie?
- Nie wiem. Co lubisz? Może o swoim dzieciństwie, rodzicach. Jak to wszystko się zaczęło.
- Oh - jakby czuł się zawstydzony i wystraszony rozmową na taki temat. No hallo, niedawno jeszcze mnie o to błagał, żebym z nim rozmawiała. Siedzę wpatrzona w niego i czekam aż coś powie.
- To moja czwarta rodzina.
- Co? - nie zbyt rozumiem o co dokładnie mu chodzi. - Przepraszam, w jakim sensie? - odwraca wzrok. Ręce ma oparte na zaplątanych wokół siebie nogach. Może nie powinnam tak od razu uderzać w sedno sprawy.
- Adoptowano mnie 3 razy. - dodaje nie zerkając na mnie ani razu. Szkoda. Czuję jak bym miała potrzebę zobaczyć te jego ciepłe, szare oczy. Nie wiem czemu. Wydaje się taki ciepły. Ale teraz chyba pierwszy raz ukazuje się jego prawdziwe oblicze, takiego posmutniałego. Mimo, że wcześniej był pełen energii. Ale co ja tam wiem. Jezu...  Adoptowany 3 razy? W jakim sensie? Czy to jest możliwe? Chwilkę... nie rozumiem tego, nadal. Długo myślę nad tym co powiedzieć, po czym mówię..........................................................................................................................................