poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 8 - Coraz gorzej


.............................Jednak potem ,gdy nalewałam sobie wody ,czułam że ktoś za mną stoi. Odwróciłam się by sprawdzić kto to. Była to Diana. Byłam wystraszona ,chciało mi się płakać. Patrzyła się na mnie i się nie odzywała przez jakiś czas. Potem zaczęłam:
-Hej?
-Cześć [t.i]. Ja....- Zaczęła mówić ale jej przerwałam:
-Nic nie mów. - Poszłam w stronę mojego pokoju. Ona smutno stała tam ,chyba chciała mi coś powiedzieć. Kiedyś mówiła ,że już z nim była i nigdy nie popełni tego samego błędu... a teraz? To wszystko było dziwne.
Poszłam do swojego pokoju i podsłuchiwałam o czym oni mówią. Wiem tylko ,że Harry ponownie nic nie pił ,tylko palił. Diana wręcz przeciwnie. Nie paliła ,ale piła. Myślałam ,że jest normalna i grzeczna... Jednak jak zwykle musiałam się mylić. Było dość wcześnie i nie miałam planów na resztę dnia. Do domu zadzwonił dzwonek.... Myślałam ,że to kolejny znajomy mojego brata. Jednak gdy otworzył to krzyknął ,że to ktoś do mnie. Wyszłam i zobaczyłam Liama. Dziwiłam się skąd znał adres. Przecież ja mu nie podawałam.
-Tak Liam? - Mówiłam zdziwiona.
-Nie płacz... Chodź ,musimy porozmawiać.- Odpowiedział chłopak.
-Co? Ja nie.... nie płaczę. Gdzie ty chcesz iść?- Gdy to powiedziałam ,on spojrzał się na mnie , podszedł bliżej i powiedział troszkę ciszej:
-Mówię ,że musimy porozmawiać... Nie tu. Widzę ,że to towarzystwo nie jest dla ciebie.
-Mogę wiedzieć gdzie ty chcesz iść?
-Możemy już iść?

-Liam!
-Chodź. - Zaczęłam zakładać płaszcz i wyszłam z chłopakiem. Jednak widziałam ,że podczas gdy ja się ubierałam ,Liam zerkał na towarzystwo w salonie. Jedna dziewczyna ,której głosu nie rozpoznałam krzyknęła jego imię.
-Liam ,ktoś cie woła.- Powiedziałam do przyjaciela. Ten objął mnie delikatnie i wyszliśmy ,od razu potem mnie puścił. Byłam na niego lekko wkurzona za to ,że nie powiedział mi gdzie idziemy. Popychał mnie bym szła szybciej. Był lekko poddenerwowany ,co szybko zauważyłam.
Ściskał kciuki ,spojrzał w telefon i poszedł razem ze mną chodnikiem. Nie patrzył się na mnie, nie odzywał się ,nie wiedziałam o co chodzi.
-Liam możesz mi wytłumaczyć gdzie idziemy?!- Zaczęłam krzyczeć.
-Idziemy do kawiarni. - Powiedział chłopak.
-Co?! Ale... Mogę wiedzieć po co?
-Musimy porozmawiać.
-To czemu wcześniej mi tego nie powiedziałeś?
-Dobra przestań już. - Podjechał nasz autobus, wsiedliśmy. 15 minut po tym byliśmy już na miejscu.
-Na co masz ochotę?- Zapytał przyjaciel.
-Nie dziękuje... Nic mi nie kupuj.
-Poproszę 2 herbaty - Powiedział do kelnera. Walnęłam go lekko i powiedziałam żartobliwie:
-Przecież nic nie chciałam!
-Nie marudź. Siadaj. - Odsunął mi krzesło przyjaciel. Dziwnie się czułam. Widziałam ,że ma coś do powiedzenia i coś go gryzie ,że mu trudno.
-Więc....? - Zaczęłam.
-Bo ja... Ja pomyślałem ,że mi pomożesz.
-W czym ?
-Chyba się zakochałem.
-Aha.... A co mi do tego?
-Nie wiem no. Jesteś dziewczyną... Mogła byś jakoś mi pomóc na pewno. A poza tym nie mam tego komu powiedzieć.
-A co to za dziewczyna?
-Nie znasz jej.
-To.... Jak mam ci pomóc? I co cie gryzie?
-Nie wiem gdzie ona jest.
-Yy..... Liam wlokłeś mnie tu by powiedzieć ,że zakochałeś się w dziewczynie ,której nie znam i nawet nie wiesz gdzie jest?
-Ymm.... Sądzę ,że ... Chyba tak.
-Co ja mam zrobić?
-Yhh... Nic. - Wstał i poszedł sobie. Kompletnie mnie zdziwiło wszystko co zrobił. W ogóle po co mnie tu przyprowadzał?! Kelner przyniósł mi herbaty ,których nie miałam zamiaru pić. Wstałam i wyszłam z kawiarni. Do domu wróciłam na piechotę. Jednak gdy stanęłam na przeciwko drzwi ,słyszałam jak wszyscy się świetnie bawią ,postanowiłam tam nie wchodzić. W ogóle nie miałam pomysłów gdzie iść ,co robić.
Nie wiedziałam co dzieje się na tych imprezach i co teraz dokładnie się działo. Nie wiedziałam ,że Harry miał dość tych narkotyków ,mimo że był uzależniony... Miał dosyć tego życia. Tylko nikt wtedy o tym nie wiedział. Gdy ci staczali się on patrzył i myślał o tym wszystkim. Zastanawiał się jak to jest być normalnym... Myślałam ,że to właśnie oni są normalni.. Czyli ci fajni ,popularni. Nie rozumiałam wtedy jaki nałóg to był. Chciałam zasmakować życia ,a on chciał zacząć je na nowo. W każdego umyśle kryje się coś innego... Nie zdawałam sobie sprawy co się dzieje z nim. Wyglądał na zadowolonego ,wesołego i radosnego chłopaka. Gdy siedziałam pod drzwiami ,w moim płaszczu ,zaczął padać deszcz. Po woli marzłam ,robiło się ciemno. Obiecałam sobie jednak ,że tam nie wejdę puki oni się tam dobrze bawią. Zwłaszcza teraz... Gdy byłam przemoknięta. Powoli siedząc tam ,słabłam i myślałam ,że zaraz zasnę. Była to już 2 godzina siedzenia pod domem i płakania. Jednak po jakimś czasie ktoś walnął mnie drzwiami. Dość mocno... Na prawdę chyba mi się coś stało. Krzyknęłam nie zbyt głośno z bólu. Jednak gdy zorientowałam się kto tam stoi.... Zapomniałam o tym bólu.
-Boże! Przepraszam.- Nawet nie widział mojej twarzy ale przeprosił. Gdy zobaczył to dodał :
-A to ty... Masz jakiegoś pecha. Zawsze jak się ze mną stykasz to coś ci jest.- Zaśmiał się loczek.

-Ni...Nie szkodzi. - Powiedziałam i popatrzyłam na niego. Nie wiedziałam po co on w ogóle wyszedł. Więc zapytałam o to:
-Po co wyszedłeś z domu?
-Czasami trzeba się przewietrzyć. - Uśmiechnął się. Potem popatrzył na mnie jeszcze raz i zaczął pytać:
-A ty czemu nie jesteś w domu?
-Czasami trzeba się przewietrzyć- Powtórzyłam chłopaka a on się zaśmiał ponownie.
-No to czemu chociaż nie siedzisz pod dachem? Przecież pada.
-Co to za różnica.
-To... Może przynieść ci chociaż parasol czy coś?
-Dzięki ,jest chyba ok.
-Przecież marźniesz.
-Czemu w ogóle się mną przejmujesz?- Zmieniłam temat. Chłopak przysiadł się do mnie.
-Co ty robisz?!
-Okaleczasz się.
-Co?! O co ci chodzi? W ogóle co ci do tego?
-Też to kiedyś robiłem.
-Ty? Poważnie?
-W ogóle jestem Harry - Podał mi rękę.

-Wiem kim jesteś.
-A ty byłaś.... - Zamyślał się chłopak ale podpowiedziałam mu:
-[t.i] - podałam mu rękę i uśmiechnęłam się. Tak bardzo cieszyłam się ,że on w ogóle ze mną rozmawia! Przecież to było nie możliwe! Myślałam ,że to sen.
-Czemu nie siedzisz z nimi w salonie?- Zapytałam loczka.
-Mogę stąd iść jak chcesz.
-Nie musisz... Po prostu nie rozumiem jak taki fajn... To znaczy yy... Jak taki popularny chłopak może w ogóle rozmawiać z kimś takim jak ja. Co? Chcesz mnie zaliczyć? Tylko ja ci zostałam?
-Tak o mnie myślisz prawda?
-To tylko prawda.- Powiedziałam a on odszedł ode mnie i wszedł do domu. Zrobiło mi się głupio i zaczęłam żałować ,że to powiedziałam. Tak miło mi się z nim rozmawiało ,wydawało mi się ,że jemu też. Chłopak wrócił do towarzystwa cały mokry. Nie wiedziałam co się działo w środku. Każdy pytał go czemu jest mokry a potem zabawa kręciła się dalej. Tak bardzo myślałam wtedy o tym ,że on zaczął ze mną rozmawiać... To było wszystko o czym rozmyślałam! Cały umysł pochłonęła mi jedna myśl o tym jak w ogóle jak to było możliwe. Z miejsca ,w które uderzył mnie chłopak zaczęła lecieć mi krew.
Zrobiłam sobie opatrunek i wróciłam do pokoju. Każdy się na mnie patrzył jak szłam do toalety.Zwłaszcza on i dziewczyna ,którą trzymał na kolanach (Diana). W pokoju nie robiłam kompletnie nic. Siedziałam i myślałam jak zwykle. Dopiero wieczorem wymsknęłam się do parku ,by spotkać się z Juliette.
Idąc przez ciemny park byłam lekko wystraszona ,ale nie miałam wyjścia. Byłam już prawie przy miejscu ,gdy usłyszałam czyjeś kroki za mną. Wyraźny dźwięk deptania po śniegu wystraszył mnie ,ponieważ byłam już lekko poddenerwowana. Zaczęłam biec. Jednak postać za mną po prostu sobie szła. Było mi potem trochę wstyd. Spojrzałam się w tył i poślizgnęłam się. Wstałam i zobaczyłam na ławce Juliettę.
Zaczęłam iść w jej stronę do czasu gdy usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam Nialla.
-Boże.. Niall to tylko ty. Co chcesz?- Zaczęłam nie miło bo nadal byłam na niego obrażona. Zwłaszcza ,że lekko mnie przestraszył.
-[t.i] ja....

- Chciał dokończyć ale przerwałam mu:
-Niall przestań się tłumaczyć. Nie wiem co się między nami stało al...albo nie. Co się z tobą stało. Jetem na ciebie mocno wkurzona.
-Przepraszam.... Sytuacje z ostatnich dni były bardzo ciężkie.
-Niall zawsze mówiłeś mi o problemach ,o tajemnicach.... O wszystkim!
-Wiem. Teraz po prostu nie mogę...
-Ale to nie znaczy ,że musiałeś mnie tak zostawiać.
-Przepraszam.
-Idź stąd.
-[t.i] no przepraszam!!!!
-Niall mówię przecież. Idź.
-Co mam zrobić ,żebyś mi wybaczyła?
-Nie wiem... Idź sobie do nowych przyjaciół.
-Ty nic nie rozumiesz!!! Proszę cie...
-Niall jeszcze o tym pomyślę.- Powiedziałam i chciałam odejść. Przyjaciel zatrzymał mnie i przytulił. Miło mi się zrobiło....Stęskniłam się za nim. Uśmiechnęłam się do niego i poszłam w stronę koleżanki.
-Juliette! - Krzyknęłam na powitanie ,wyciągnęłam ręce by ją przytulić. Jednak jak zobaczyłam ,że ona siedzi z rozmazanym makijażem i z papierosem w ręku trochę spoważniałam.
-Cześć.- Powiedziała krótko.
-C...Coś się stało?- Bałam się zapytać
-Nie nic. Co to za chłopak?- Zmieniła temat.
-Mój przyjaciel.... Tzn nie wiem jak teraz bo się kłóciliśmy.
-Przecież się przytulaliście.
-Oj no bo on mnie przeprosił.
-Aha. Czemu tak późno przyszłaś?
-Oszalałaś? Czekałam tu na ciebie długo już od popołudnia.
-Ja przychodzę jak jest ciemno i już tu nikogo nie ma.
-Czemu palisz?
-Nie mogę?
-Po prostu radzę ci to odłożyć....
-Po co? Bo szkodzi zdrowiu? Przecież ja chcę się zabić.
-Ale... Dlaczego?
-Po prostu nie widzę w niczym sensu ok?
-To go znajdź. Pomogę ci... Tylko powiedz o co znowu chodzi.
-Nie mogę. Mówiłam ci już. Po prostu przestańmy o tym rozmawiać... Pewnego dnia i tak to zrobię.
-Juliette... Jesteś wspaniałą osobą i nie rozumiem dlaczego miała byś to robić... Proszę porozmawiaj ze mną o tym.- Zaczęłam mówić a ona zaczęła płakać.
-Julia? Prze...Przepraszam. Będzie dobrze.- Ona tylko pokiwała głową i przytuliła się do swoich nóg, schowała głowę. Rozmyślałam o tym o co jej chodzi. Ale postanowiłam przestać mówić teraz na ten temat.
Nie chciałam jej stracić. Była dziwna ale ... Po prostu miło mi się z nią spędzało czas.
-To... Co dziś robisz?- Zaczęłam.
-Co ja mogę? Jak zwykle będę tu siedzieć do rana... - Spojrzała na mnie.
-Ymm... Codziennie siedzisz i nic nie robisz?
-W sumie... Chyba tak. Lubię tu siedzieć.
-Dlaczego akurat tu?- Powiedziałam a ona się uśmiechnęła. Nie odzywała się ,zapytałam jej ponownie:
-Hę? Dlaczego?
-Mam miłe wspomnienia z tym miejscem. Jak jeszcze byłam wesoła.
-Juliette ja wiem ,że nie możesz itp... Ale na prawdę ja muszę poznać tą historię. Chce to rozumieć ,umieć o tym porozmawiać.- Znów wróciłam do tematu. Ona wstała i po prostu sobie poszła. Przebiegłam mały kawałek do niej. Drzewa zasłaniały piękną pełnie księżyca i światło. Szłam z przyjaciółką nie wiedząc o niczym. Chodząc w nocy ,bez słowa po parku... Nie wiedziałam o czym z nią rozmawiać. W ogóle z nikim nie miałam już tematów. Moje myśli zapełniał tylko ból.....W końcu dziewczyna odezwała się:
-Mówiłaś ,że wszystko będzie dobrze.... Skąd ta pewność?
-Kiedyś musi być.
-Zależy jaką ma się sytuację.
-W ogóle gdzie idziemy?
-Nigdzie.. Po prostu się przejść.
-Kiedy mi powiesz?
-Boże... [t.i] w swoim czasie. O ile wcześniej nie umrę.
-Co?!
-Powiem ci to zanim się zabiję.
-Ale... W ogóle tak nie mów!!
-[t.i] nie zabronisz mi... Nie przypilnujesz mnie.
-Co mam zrobić żebyś tego nie robiła?
-Wróć czas.
-Co?! Proszę Jul.....
-Nie... To ja się proszę przestań już.
-Jesteś jedyną osobą ,z którą mogę porozmawiać o problemach...
-No to słucham.
-Ale...
-Co? Jak masz jakiś problem to śmiało mów. Chyba ,że nie chcesz ,to nie musisz.
-Jestem bardzo ciekawa kim był ten chłopak... Wiesz kto to?
-Który?
-Ten co śpiewał w tej jaskini czy co to w ogóle jest.
-A ,że ten! Yy... Wiem. Ale nie mogę ci powiedzieć.
-Co?! Dlaczego?!
-Po prostu nie mogę.
-Przecież nikomu nie powiem.
-To nie chodzi o to czy komuś powiesz. Po prostu... nikt ma nie wiedzieć kim on jest, kim był i co mam z nim wspólnego. Ale ty możesz mówić jak chcesz.
-Zakochałam się chyba.
-Wow... Ale mi problem. Każdy to przeżywał ,ze 100 razy. Ja też.
-Właśnie nie. Ja to czuję pierwszy raz.
-Chwile.... Co?! Zakochałaś się po raz pierwszy w wielu szesnas... prawie siedemnastu lat?!
-To pierwszy raz jest tak bardzo poważnie.
-Spoko ,nic ci nie będzie. Płakałaś już?
-Co?
-Czy płakałaś.
-Ale co to ma do rze...
-Płakałaś?!
-Tak al...
-No to masz problem.
-Ale o co ci chodzi?
-Nic. Po prostu nie polecam tego ,lepiej daj se spokój z tą niby piękną miłością.
-Jaką miłością?! Zakochałam się w kimś kto nie jest tego wart.
-To masz mała przejebane.
-Miałaś tak kiedyś? W ogóle... Skąd ty się tak znasz co?
-Niby jakieś tam pojęcie mam....
-Skąd?
-Haha no z życia a niby z czego?
-Możesz mi coś powiedzieć na ten temat?
-Nie.- Powiedziała i znów wróciliśmy do tego ,że żadna się nie odzywała. Przeszła koło nas jakaś dziewczyna i powiedziała nam, a raczej tylko jej ,,cześć''. Jednak Julka nie odpowiedziała ,nie wiedziałam czemu. Zapytałam ją o to:
-Dlaczego nie odpowiedziałaś?
-Po co? Już się z nią nie przyjaźnię.
-To było tylko zwykłe 'cześć'.
-Nie chcę rozmawiać już z nikim z nich.
-To może ze mną też nie?
-Tobie ufam.
-Dlaczego mi ufasz a im nie...?
-Boże czemu się tak o wszystko dopytujesz? To źle ,że ci ufam?
-Nie o to chodzi. Po prostu to dziwne bo mnie nie znasz zbyt długo.
-Nie ważne ile. Wiem ,że wystarczająco.
-Ale... Czemu jesteś dla niej nie miła? I w ogóle kto to jest?
-Nie ważne. Znajoma.
-Niby mi ufasz... A nic mi nie chcesz powiedzieć. - Powiedziałam a dziewczyna wzdychnęła i zaczęła mi tłumaczyć:
-To długa historia... Ona była kiedyś moją najlepszą przyjaciółką ,ale potem okazało się ,że wydała mój sekret. Jeśli chodzi o tego chłopaka to byliśmy kiedyś bardzo blisko.... I po prostu to się skończyło przez pewien powód. No i tyle.
-Ymm... - Nie wiedziałam co powiedzieć. Postanowiłam już poważnie dać jej spokój mimo ,że ciekawość zjadała mnie od środka. Nie chciałam wracać do domu więc przeszłam się jeszcze przejść, tym razem sama.
Szłam po mało ruchliwej ulicy. Było późno, zimno i padał deszcz.
Na początku dość cicho ,potem słyszałam jak ktoś rozmawia... Były to męskie głosy. Jakiś czas później zobaczyłam przed sobą trzech dresiarzy. Przestraszyłam się ich lekko.. Zawsze tacy ludzie ,o tej porze budzili we mnie postrach. Miałam nadzieje ,że przejdą koło mnie nic nie mówiąc. Jednak tak nie było...Gdy do mnie podeszli ,zaczęli coś mówić ,bardzo miłym tonem,uśmiechali się:
-Ooo... Taka panna sama o tej porze? - Nie byłam pewna czy w ogóle powinnam z nimi rozmawiać. Ale odpowiedziałam im:
-Tak bywa.
-To nie zbyt bezpieczne.
-No tak... Mogę spotkać np. Takich dresiarzy jak ymm... Wy?
-Hahahahahha!!! My ? Groźni? Hahha! Proszę cie. W ogóle przejdźmy na ty.
-Ym... [t.i] -Podałam rękę jednemu ,potem drugiemu. Szybko się przedstawili. Jeden z nich miał na imię Ed ,drugi Nick.
-Może... Przejdziemy się z tobą?- Zaproponował nick
-Ymm.. No nie wiem. A skąd wracacie?
-Wracamy od kolegi. - Odpowiedział Ed. Szczerze to było głupie ,że się z nimi zadawałam ... Przecież mogli mi coś zrobić. Ale szczerze mówiąc co takiego i po co? Wydawali się strasznie mili...Przeszliśmy się trochę tą ulicą ,rozmawialiśmy o głupotach... Ile mają lat? gdzie mieszkają? Czy mają rodzeństwo itp...
Byli ode mnie aż o 4 lata starsi! 20 latkowie wow... i w ogóle ze mną rozmawiali? Mieszkali trochę daleko. Jakieś 100 km stąd. Przyjeżdżali jednak często do kolegi oraz do siostry Maksa ,z czego słyszałam była ode mnie rok młodsza i była w ciąży! 15 latka?! Nie dopytywałam się więcej o nią. Umówiłam się z chłopakami za tydzień by się zobaczyć ,nie ustaliliśmy jeszcze nic. Wiedziałam ,że nie powinnam się z nimi spotykać.. Byli dużo starsi... Ale z drugiej strony , w czym problem? To tylko koledzy ,z którymi miło się rozmawiało. Nigdy nie byłam towarzyska ,nie poznawałam tak szybko nowych ludzi ,wolałam unikać nieznajomych. Tym razem jakoś było mi to obojętne czy to by byli nawet zabójcy... I tak nic nie miało sensu. Odprowadzili mnie do domu ale nadal nie chciałam tam wchodzić. Mogła bym tam się pojawić tylko po żyletkę... Nadal myślałam tylko o nim. Po rozmowie z Juliette nadal byłam ciekawa o co w tym wszystkim chodzi ,chciałam wiedzieć o co chodzi Niallowi ,czemu loczek ze mną rozmawia , co z tą dziewczyną od Liama i czemu Louis się tak dziwnie zachowuje. A no oczywiście licząc też nowo spotkanych chłopców ,historię 15letniej siostry Maksa. Wiedziałam ,że ją kiedyś poznam i miałam taką nadzieje. Wszystkie tematy ,które rozpoczynam ,nie dają mi spokoju z ciekawością. Wszystkiego byłam tak ciekawa ,że to uczucie mnie roznosiło od środka!!!
Jednak największą część głowy zajmował przystojny ,nie grzeczny chłopak ,w którym byłam zadłużona jak nigdy... Jak z nim rozmawiałam to od razu czułam ,że coś specjalnego nas łączy. Stojąc przed drzwiami swojego domu przez 10 minut i rozmyślania o tym wszystkim
 w końcu postanowiłam tam wejść. Oczywiście jak zwykle iść do siebie... Wziąć żyletkę , pociąć się ,zasnąć i zacząć jutro nowy ,bezsensowny dzień.
Ręce od nadgarstków po końce łokci ,w czerwone kreski....

Prawa jak i lewa. One nie znikały. Wydawało mi się ,że jest ich coraz więcej. Łez też nie brakowało mi w moich zawiedzionych oczach ,które patrzyły na świat jak na cierpienie.

 Tylko nie szczęście ,cierpienie i krew. Nic innego.
Byłam za uczuciową osobą by wytrzymać to wszystko. To tylko przez głupiego chłopaka?
Położyłam się na łóżku ,kręciłam się jak zwykle ,myśli nie dawały mi spać. Hałas z salonu ,jak świetnie to bawi się mój 'ukochany' ze swoją dziewczyną też nie pomagały mi  w śnie. Z dnia na dzień czułam ,że coraz bardziej się wykańczam. Jednak gdy spojrzałam na Julkę ,zobaczyłam jak wygląda taka osoba. Nie zbyt uroczo. Nie chciałam się w nią zmieniać.... Ale to wszystko samo mnie zmieniało. Nie jadłam nic... Na jedzenie nie mogłam nawet patrzeć. Chudłam z dnia na dzień. Impreza skończyła się zanim zasnęłam. Było około 4 rano ,goście już wychodzili. Ktoś pociągnął za moją klamkę, drzwi były zamknięte na klucz. Wszyscy wyszli oprócz Perrie ,która spała razem z moim bratem...Chyba dobrze się bawili.W sumie lubiłam ich. Perrie była bardzo miła. Wstałam o 6 rano ,oni jeszcze spali. A się wyspałam... 2 godziny ,świetnie.
Zrobiłam śniadanie ,myślałam ,że jestem głodna. Jednak gdy wzięłam gryza kanapki i połknęłam go to odechciało mi się jeść. Gdy już się umyłam w sumie nie miałam pomysłu na to co mam robić. Siedziałam i bawiłam się włosami. Dopiero gdy Perrie przyszła do jadalni ,zaczęłam z nią rozmawiać.
-Dzień dobry. - Powiedziała i uśmiechnęła się.

-Cześć. Ym... Chcesz coś zjeść? Zrobiłam śniadanie.
-Nie będę ci się narzucać [t.i]. Poczekam aż Zayn wstanie.To... ja lepiej tam wrócę.
-Stój! Na prawdę to żaden problem. Zrobiłam je w sumie dla siebie ale nie chce jeść.Jak masz ochotę to na prawdę jedź śmiało.
-Haha nie tak śmiało. Wiesz mała ,ja mam swoją wagę.
-Co ty gadasz?!
-Zazdroszczę ci chudzizno.. No ale co się dziwić jak nic nie jesz? Dziękuję na prawdę... Ym... Gdzie mogę zrobić herbatę?
-Ja ci zrobię ,poważnie! Jesteś gościem. Rozluźnij się.
-Yy... Dziękuje ci bardzo?- Zaśmiała się.
-To żaden problem. I tak nie mam co do roboty. A ty? Masz jakieś plany dzisiaj?
-Miałam w sumie jechać na wykład.
-Jaki wykład?
-Wiesz co... Chcę być w przyszłości psychologiem i po prostu mam wykład. Wiesz.... Będziemy słuchać o ludziach z różnymi problemami np. takimi zamkniętymi w sobie czy coś.
-Aha? Ciekawe... - Zastanawiałam się nad tym czy nie mogłabym pójść razem z nią... Ciekawe o co na nich chodzi. Może powiedzieli by coś o mnie. Albo zrozumiała bym jak dojść do Juliette ,Nialla ,jak rozmawiać z Liamem ,Louisem ,moim bratem.. Może nauczyła bym się tego jak odkryć te tajemnice? Narzucając się dziewczynie zapytałam:
-Perrie czy... czy ty sądzisz ,że mogła bym kiedyś przyjść i posłuchać tego wykładu?
-Nie jestem pewna. Zapytam się dzisiaj ok?
-No ok. Jak się spało?
-Haha... Jak zwykle z Zaynem. Wiesz... Tylko nie mów nic babci. Jesteśmy duzi.
-Nie no ja rozumiem...
-Jesteś spoko młoda. Co robisz całymi dniami w tym swoim pokoiku?
-Yyyymmm... - Złapałam się za pociętą rękę i mówiłam dalej:
-W sumie.. to nic.
-To czemu nie posiedzisz z nami?
-To nie jest towarzystwo dla mnie. Nie będę wam tam przeszkadzać.
-Co ty gadasz?! Jesteś bardzo fajna... Gdyby tylko tak zapoznać cię z resztą grupy. Jest już tam taka mała ,w twoim wieku.
-Diana.
-Tak! Skąd wiesz?
-Tak się składa ,że to moja przyjaciółka.
-Ooo... To jeszcze lepiej. W sumie nie przepadam za nią ,ale jest dziewczyną Harry'ego więc musimy się z tym pogodzić. - Gdy to usłyszałam prawie zadławiłam się sokiem pomarańczowym ,który piłam. Dziewczyna spojrzała na mnie trochę ze zdziwieniem i zapytała:
-Co jest? - Jej mina była bardzo dziwna.
-Nie nic ,nic mów dalej.
-W ogóle pewnie nie wiesz kto to Harry. Ale lepiej powiedz tej swojej koleżance żeby z nim zerwała...
-Dlaczego?
-Jest za mała akurat na taki związek jaki on sobie wyobraża.
-Hę?
-Słuchaj młoda nie wiem czy powinnam ci mówić ,kim jest najlepszy przyjaciel twojego brata... Ale taka prawda ,że on ją przeleci i zostawi. Nie wydaje się taki ,ale taki jest. Sama z nim kiedyś byłam! Uwierzysz? haha. Każdej on się podobał. Miał 'to coś'. Do puki się go nie pozna. Ale jest świetnym przyjacielem.
-Chyba go kojarzę. Nie podoba mi się jakoś zbytnio- Oczywiście mówiłam kłamiąc starszą koleżankę.
-Nie gadaj ,że nie jest ładny?! Ale wiesz co... W ogóle jakoś ostatnio dziwny się zrobił. Wiesz my to lubimy popić ,popalić a ten? On nie pije od pewnego czasu. Nie rozumiem. Sorry w ogóle ,że ci gadam o chłopaku ,którego nawet nie znasz haha. Ale po prostu nie miałam komu powiedzieć ,że wydaje mi się dziwny. O zdanie jednak ciebie nie zapytam bo tam z nami nie przebywasz. Ale na prawdę ,poza koleżeństwem ,czy przyjaźnią nie zbyt fajnie jest się z nim wiązać. Każda potem cierpi.
-Dobra ,dobra mów sobie o czym chcesz. Na prawdę ja nie mam nic do roboty.- W tym momencie do pokoju wszedł Zayn. Miło mi było ,że rozmawiałam z Perrie na takie tematy. Trochę się dowiedziałam. To znaczy... Praktycznie ta rozmowa potwierdziła jakim skurwisy*em on jest. Ciężko było o tym rozmawiać i jeszcze do tego kłamać. Ciekawe kiedy zerwie z Dianą. W ogóle byłam bardzo ciekawa co teraz robi.. Pewnie spał. Albo spał z nią.... Różne możliwości były.
-Dzień dobry kochanie - Pocałował Perrie ,mój brat. Potem machnął do mnie ręką i powiedział ,,cześć''.
-Hej. Jedzcie śniadanie... Ja nie będę przeszkadzać ,pójdę do siebie- Tak jak powiedziałam ,tak i zrobiłam. Po rozmowie z Perrie o przystojnym chłopaku ,w którym byłam zakochana czułam się okropnie. To była taka myśl ,,Dlaczego akurat on?!''.W sumie nie tylko w tym momencie tak myślałam. To było to wszystko co mnie bolało. Całe moje myśli zapełniał on. Znów wzięłam żyletkę do ręki... Zrobiłam to ponownie, pocięłam się. Tym razem nie krzyczałam ale łza za łzą zlatywały mi po policzkach.

Cięcie się stawało się moim nałogiem ,tak samo jak łzy i siedzenie pod drzwiami.
Użalanie się nad sobą. Nie mogłam mieć pretensji do nikogo prócz do siebie. Przecież to ja byłam głupia ,kochając chłopaka ,który nie zasłużył na to. 4 ściany wykańczały moją psychikę.
Krew spływająca po moich rękach,
Łzy spływające po moich policzkach,
Ból ,który siedział mi na sercu.....
To wszystko nie mieściło mi się w głowie. Chciałam o tym z kimś porozmawiać ,może ktoś mógłby mi pomóc, chociaż wyrazić swoje zdanie. Ale.... Niby z kim miałam wtedy rozmawiać? Z Juliette? Która wydawała się dziwna. Mimo ,że była bardzo przyjemna ,nie chciała się dzielić ze mną swoimi uczuciami ,to samo postanowiłam więc robić. Dianie? Dziewczynie przez ,którą praktycznie płaczę?! Niallowi ,który przede mną coś ukrywa? Czy może bratu? Który jest jego najlepszym przyjacielem. Nic już nie było takie jak wcześniej... I wydawało mi się ,że to dopiero początek. To był przecież pierwszy miesiąc 'kochania' loczastego chłopaka. Nie robiłam lekcji ,nie miałam na to humoru. Po prostu nawet nie umiałam myśleć na nauce. Nie składało się to dobrze ,bo przecież byłam już w liceum i powinnam się za siebie wziąć. Na szczęście był to ostatni tydzień szkoły i przerwa świąteczna! Szkoda tylko ,że nie będzie zajęć muzycznych ,na których widuję Harry'ego. Byłam pewna ,że jutro czeka mnie jakaś poważna rozmowa z Dianą. Przecież chodzimy do jednej klasy! Byłam ciekawa dlaczego ona wróciła do niego... Przecież sama mnie przed nim ostrzegała. Myślałam już o tym wcześniej ,ale na prawdę bardzo mnie to ciekawiło. Siedząc przy drzwiach kolejne pół godziny ,przestałam krwawić. Ręka bolała mnie cholernie ,jednak lubiłam to. Przecież.... To tylko ból. Cielesny był o wiele lepszy niż psychiczny. Zaczęłam płakać bardziej. Tak bez powodu. Przerwał
mi jednak telefon ,który do mnie zadzwonił. Na początku jednak nikt się nie odzywał.
-Hallo- Powiedziałam.
-[t.i]? Płaczesz?! - Zapytał mnie męski głos. Którego kompletnie nie rozpoznawałam.
-Yy... Z kim rozmawiam?
-Ze mną. [t.i] czemu płaczesz?
-Z tobą czyli z kim?
-Coś się stało?- Zaczął pytać a ja rozłączyłam się. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Zwłaszcza ,że ta osoba słyszała ,że płaczę. Ale byłam bardzo ciekawa kto to może być!!! Nie był to ani Louis, ani Harry, Liam, Zayn, ani ci dresiarze... Nie wiedziałam kto to może być. I w ogóle skąd ten ktoś ma mój numer?! Przeraziłam się lekko. Wiem ,że to nic takiego... Ale jednak to było dość dziwne. Nie zastanawiając się dłużej ,otarłam rozmazany tusz na policzkach i usiadłam na krześle przy moim biurku. Zaczęłam serfować po sieci i resztę dnia tam właśnie spędziłam. W sumie grałam w jakieś głupie gry ,by zapomnieć o problemach i zjeść trochę czasu. Położyłam się około godziny 23 i nie spałam całą noc. Dosłownie!  Nie zmrużyłam oka. Mimo tego ,że byłam bardzo zmęczona tym wszystkim ,ale po prostu nie mogłam zasnąć. Rano ponownie to ja zrobiłam śniadanie bo moi dziadkowie nie wrócili ,mimo że mieli dziś rano wrócić. Postanowiłam wyjść wcześniej z domu i przejść się na piechotę. Było to trochę daleko. Szło się na piechotę około półtorej godziny ,ale lubiłam spacerować pod warunkiem ,że miałam dobrą muzykę. Po drodze zaczepiła mnie jakaś dziewczyna. Nie znałam jej ,albo przynajmniej nie kojarzyłam:
-O hej!- Krzyczała do mnie.
-My się znamy? -Zrobiłam dziwną minę.
-Nie poznajesz mnie?! To ja Nataly!
-Kto?
-Nataly... [t.i] ?
-Tak ale... Skąd znasz moje imię? I w ogóle skąd znasz mnie?
-Z dzieciństwa.
-Nie znam cię.
-Nie pamiętasz?
-Nie. Słuchaj śpieszę się do szkoły ,jeszcze godzina drogi przede mną.- Mówiłam smutna ,dziewczyna ciągle uśmiechała się:
-To tam masz przystanek! Chcesz bilet ,mogę ci dać.
-Mam migawkę ym... Nataly?
-Tak ,tak.
-To do zobaczenia.
-[t.i] czekaj!!! Po tylu latach wróciłam do Polski a ty mnie tak traktujesz....
-Po prostu cię nie znam. Albo nie pamiętam. Muszę iść.
-Daj mi chociaż swój numer.- Prosiła szczenięcym wzrokiem ,więc podałam jej cyfry należące do mojego numeru telefonu ,pożegnałam się z nią i poszłam dalej. Nie kojarzyłam jej ani trochę! Może mnie z kimś pomyliła? Nie wiem... Wiem ,że wydawało mi się to dziwne. Nie przejmowałam się i dalej szłam. Zostałam oblana wodą ,ponieważ była zima wszystko było w śniegu albo w wodzie... Tak jak ulice. Dopiero potem zobaczyłam ,że tym autem jedzie Harry. W ogóle nie myślałam ,że on ma prawo jazdy. Był bardzo wkurzony ,jechał sam. Ja byłam cała w brudnej wodzie... Wstydziłam się tak iśc do szkoły i się mu pokazać. Jednak nie miałam czasu by wrócić do domu i się przebrać. Musiałam pójść właśnie tak.
Reszta drogi była na szczęście spokojna. Przy wejściu do szkoły zobaczyłam Nialla. Nie wiedziałam co robić. Z jednej strony bardzo za nim tęskniłam i chciałam się po prostu rzucić ale on się zmienił... I byłam na niego mocno wkurzona za to co zrobił. Postanowiłam go ominąć i wejść innym wejściem do liceum. Mimo ,że miałam jeszcze 15 minut do dzwonka. Nie rozumiałam dlaczego i Niall i Harry byli dziś wcześniej w szkole. Zawsze przyjeżdżają na ostatnią chwilę. Pomyślałam ,że to tylko zbieg okoliczności i nie zastanawiałam się nad tym dłużej. Do szatni wbiegł Niall. Trudno mu się oddychało ,jak by się zmęczył:
-Boże.... [t.i]- Wziął oddech i dokończył:
-...Goni..łem cie. Czemu ze mną... Nie rozmawiasz?
-Niall wyjdź stąd.- Odpowiedziałam i nie miałam ochoty na niego patrzeć. Jednak on spojrzał się swoimi pięknymi niebieskimi oczami

,które zawsze bardzo mnie kusiły ,mimo że nigdy nie podobał mi się mój przyjaciel. Po chwili ciszy przytulił mnie. Nie miałam zamiaru się wyrywać z jego ramion więc po prostu wtuliłam się w jego szary sweter. Zobaczył nas mój brat i Harry. Loczek patrzył się na nas cały czas. Kłócili się o coś , Harry był wściekły. Słyszałam takie coś (nie patrzyłam na nich):
-Kur*a no Zayn!
-O Boże nie pierwsza i nie ostatnia kłótnia daj se spokój ,tylko się pokłóciliście.
-Znowu muszę szukać i... Albo dobra nic. Daj mi już spokój.

-No ale kur*a mogłeś się tak nie pieprzyć z tamtą. Tera się dziwisz.
-Dobra zamknij już ryj.
-Zdecyduj się czego chcesz... Bo czasami już przesadzasz.- Mój brat wyszedł z szatni a loczek siedział tam załamany. Chyba nigdy nie widziałam go smutnego.

Ja i Niall puściliśmy się. Spojrzałam jeszcze raz w jego oczy i byłam taka wesoła ,że znowu jest ze mną ,przy mnie. Jednak on niespodziewanie pocałował mnie............................................



CZYTASZ - DAJESZ KOMENTARZ.


7 komentarzy:

  1. Zajebiste :* czemu w takim momencie ??

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie będę się tu rozpisywać. Pisałam Ci co o tym sądzę. I'M WAITING! NEXT NOW!! ♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste i akurat w tak pięknym momencie

    OdpowiedzUsuń
  4. CU DO WNE!! Czekam na kolejną część. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Najlepszy! ♥ Dawaj nexta teraz! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Brak słów <3 ~Gosia~

    OdpowiedzUsuń