Na początku chciałabym zwrócić uwagę, że zmieniłam ustawienia:)
Teraz nawet bez konta google możesz komentować.
bardzo na to czekam.. a nie zajmie ci to dużo czasu.
Jeśli mógłbyś/łabyś, byłabym wdzięczna:D
Miłego czytania!
Położyłam się gdy film dobiegł końca. A wstałam około 5 rano.
Słońce dopiero wschodziło, naprawdę cudowny widok. Usiadłam na tarasie i piłam herbatę wpatrując się w piękny krajobraz. Na półce obok zauważyłam jakąś książkę, była dość gruba. Z nudów wzięłam ją do moich dłoni. Tak się zaczytałam ,że nie zauważyłam kiedy minęły dwie godziny. Opowiadanie o dziewczynie, która stara się wszystko odbierać na wesoło i żyje myśleniem ,że wszystko będzie dobrze, mimo że jej życie było straszne. Nie wiem czemu ale jakoś zaciekawiło mnie to. Wcześniej też lubiłam książki ale nigdy żadna mnie tak nie zainspirowała. Było około 7:00 gdy Meg schodziła ze swoją torbą na parter.
-Już jedziesz?- Zaczęłam się jej pytać.
-Tak mój tata będzie tu lada moment.
-No to... Miłej podróży i... Nie martw się Zaynem.
-Będzie dobrze, ja wiem. Najważniejsze to się nie załamywać.
-No właśnie.- Uśmiechnęłam się. Postałyśmy chwilę po czym zadzwonił do niej telefon.
-Dobra [t.i]... Miłego wypoczynku, dzięki za wsparcie i wgl. Papa.
-Trzymaj się!- Krzyknęłam jak już odchodziła. Ciekawa byłam tylko tego czy Zayn już wie...
Poszłam do sklepu po świeże pieczywo by zrobić niespodziankę dziadkowi i bratu. To znaczy... Chciałam im przygotować takie miłe śniadanie. Dziadek jednak był już na nogach jak wróciłam do domu.
-O [t.i]! Skarbie ,gdzie byłaś? Martwiłem się.
-Chciałam wam zrobić śniadanie a nie było świeżego chleba.
-Ojejku... Nie musiałaś słoneczko.
-To żaden problem dziadku. I tak nie miałam co robić.
-Nudzi ci się tu prawda?
-Nie! Jest bardzo miło! Cisza, spokój... Tylko brak mi jakiegoś kontaktu z ludźmi. Może to i dobrze.
-Jest tu taka jedna dziewczynka w podobnym wieku....
-Gimy ,tak znam ją już.
-No widzisz! Możecie się razem bawić. Słyszałem ,że dziś w mieście jest jakiś festiwal czy coś. Możesz się z nią zabrać jak byś chciała.
-Naprawdę?
-No oczywiście.
-Ale... To pewnie będzie późno.
-Oj późno czy nie... Masz się wyszaleć.
-Dziękuje dziadku.
-Tylko bądź grzeczna.
-Dobrze, idę z nią o tym pogadać!
-Idź, idź.- Uśmiechnął się a ja wybiegłam z domu na nasze podwórko a potem już prosto do koleżanki. Nie wiem co mnie tak wzięło. Byłam bardzo śmiała i wgl. Zaczęłam dzwonić do jej furtki.
Otworzyła mi jej matka.
-Dzień dobry. - Powiedziałam zaskoczona jej widokiem.
-Słucham.
-Bo jestem koleżanką Gimy i ...
-Uciekła.
-Przepraszam?
-Uciekła z domu, kiedy dowiedziała się ,że nie pozwalamy jej iść na festiwal.
-Ale dlaczego?
-Haha.. Chyba słabo ją znasz koleżanko jeśli nie wiesz czemu. Ale pewnie jesteś dokładnie taka sama. Ona się zadaje tylko z takimi.
-To nie prawda. A co zamierzacie teraz zrobić?
-Nie będziemy jej ganiać po mieście, może być wszędzie. Już parę razy to zrobiła i wróciła po kilku dniach zapłakana. Teraz też wróci.
-No dobrze, dziękuje. Do widzenia.
-Do widzenia.- Powiedziała a ja odeszłam od jej domu. Trochę było mi szkoda ,bo chciałam tam pójść. Na całe szczęście mogłam jeszcze do niej zadzwonić. Zgarnęłam od niej wczoraj numer ,tak na wszelki wypadek. Odebrała dopiero za trzecim razem.
-Nie wrócę!- Krzyknęła.
-Gimy?
-Kto mówi?
-To ja, [t.i].
-A to ty.
-Słyszałam ,że uciekłaś z domu.
-Nie ściągniesz mnie tam z powrotem! Nie będę tam wracać i jak chcę to pójdę na ten festiwal! Nikt mi nie będzie rozkazywać.
-Gdzie jesteś?
-Moja mama ci kazała się dowiedzieć?
-Gimy... Chcę iść na ten festiwal z tobą.
-Poważnie?!
-No tak.
-Nie chcesz mnie przekonać żebym wróciła do domu?
-Co? Nie.
-Jezu jak dobrze... Wiesz gdzie ja spałam?!
-Gimy gdzie ty je..
-Wiesz ,że nie mam żadnych znajomych więc spałam na sianie.
-Jezu, co?
-Na polu.
-Ale.. Chwilkę.
-Niedaleko jest takie pole.
-Nie mogłaś przenocować u mnie?
-Nie.
-Gimy.. Gdzie ty jesteś?
-W tej chwili? Jem zapiekankę w barze.
-Mam tam przyjść?
-Festiwal jest dopiero wieczorem. A ja tu widzę fajnego gościa. Może uda mi się z nim pogadać.
-Gimy?
-No pierwszy raz widzę tu kogoś około mojego wieku!
-Dobra ym.. Zadzwoń do mnie jak będziemy miały iść na ten festiwal.
-Ja pierdykam ale ma fajne włosy.
-Gimy.
-Tak ,tak napiszę i wgl. Muszę kończyć, pa.
-No pa.- Rozłączyłam się. Zdziwiło mnie jej zachowanie. To było lekko zabawne.
Nie zbyt miałam co w tej chwili robić więc poszłam z powrotem do domu i oglądałam coś w telewizji. Było już około 13, Zayn dopiero co przebudzony zszedł na dół w samych bokserkach i poszedł pod prysznic. Wyglądał marnie. Nie przejęłam się tym i dalej oglądałam jakiś program.
Był tam taki blondyn podobny do Nialla i ... wtedy przypomniałam sobie o Irlandczyku.
Zrobiło mi się tak smutno na myśl jak go mocno zraniłam. Postanowiłam napisać do niego smsa ,takiego żeby tylko zapytać co u niego. Nie odpowiadał na niego. Mój brat wyszedł z łazienki i zaczął taki ledwo przytomny mówić:
-Gdzie jest Meg?
-Co cie tak bawi?
-Hahaha! Jezu przepraszam ale wygląda... wyglądasz.. Boże specjalnie to zrobiłaś żeby mnie rozbawić?
-Mogę z tobą nie iść Gimy.
-Ale... Ty tak poważnie?
-Dobra wracam do domu.
-Czekaj!
-Przecież jestem tak brzydko ubrana i bla bla bla...
-Stój mówię. Znajdzie się u mnie coś dla ciebie, chodź.
-Co?
-No chodź.- Powiedziała i poszłyśmy do jej domu. Jej rodzice akurat gdzieś wyszli więc miałyśmy chwile. Miała dość dużą szafę na sukienki. Wszystkie były wyzywające więc jej odmawiałam.
-No to poczekaj hm...
-Nic z tego, nie będę chodzić w takich rzeczach.
-Już wiem!- Wyszła z pokoju i wróciła z śliczną ,skromną ,białą sukienką.
-Jejku... Jest śliczna. Ty w niej idź.
-Oszalałaś? Jest okropna! Ale na pewno lepsza niż twoja bluza. Weź ją sobie jak ci się tak podoba. Ale na razie to przymierzaj!- Założyłam taką sukienkę chyba pierwszy raz odkąd pamiętam. Podobała mi się.
-Teraz tylko te trampki.
-Nie będę chodzić w żadnych obcasach.
-No... No.. Yh.. Dobra odpuszczę ci te buty. Chodźmy!- Powiedziała po czym wyszłyśmy.
Po jakiejś godzinie chodzenia doszłyśmy na miejsce. Miasto było troszkę daleko.
Było tam mnóstwo ludzi. Ja nie lubiłam być w takim dużym gronie. Gimy od razu podeszła do jakiś chłopaków i zaczęła z nimi rozmawiać.
-Cześć! To jest [t.i]. Mówiłam ci ,że z nią przyjdę.
-Oo faktycznie. Cześć mała, fajnie wyglądasz.- Było mi bardzo głupio. Czterech chłopaków się śliniło na mój widok. Nie lubiłam czegoś takiego.
-To co? Zaczynamy? - Powiedziała Gimy.
-Jasne. Co na początek?- Odpowiedział jeden.
-Masz to o co prosiłem?- Rozmawiali chłopcy.
-Tak. Ale to może później?
-Nie wolisz właśnie na początku zaszaleć?
-Nie. Teraz chodźmy na jakieś piwko.- Wszyscy zaczęli gdzieś iść. Gimy przez chwilkę o mnie zapomniała ale potem się odwróciła i podeszła do mnie.
-Hej ,co jest?
-Nie wiem... Nie czuję się z nimi swojo. Nie chcę nic pić, nie chcę spędzać z nimi czasu.
-Co? Żartujesz? Idziesz ze mną!
-Gimy proszę cie ja..
-Mam to gdzieś! Idziemy się napić. Chodź. - Przerwała mi po czym pociągnęła za rękę w stronę reszty. Nie miałam innego wyjścia jak trzymać się ich. Ciągle próbowali ze mną rozmawiać. Nie udawało się to nikomu.
Byli już po dwóch butelkach alkoholu. Na początku nie miałam ochoty. Ale potem... Yh... Tak mnie kusiło. Oni już się śmiali ,byli tacy weseli. Musiałam to zrobić i też się napiłam. A raczej upiłam. Jak zaczęłam to nie mogłam już przestać... Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. Potem wszyscy poszliśmy w odludnione miejsce i... i... wciągaliśmy jakieś prochy. Ja w życiu bym tego nie zrobiła ale... Byłam pijana i mnie namówili. To nie było w tej całej imprezie najgorsze... Jeszcze później całowałam się z jednym z tych gości moja koleżanka to samo. Po tych narkotykach tak bardzo nam odbijało... Gimy w pewnym momencie się rozebrała do bielizny i zaczęła tańczyć. Oczywiście nie świadoma co wyczyniamy śmiałam się. Dziadek dzwonił do mnie 8 razy, Zayn 2. Wysłał mi też sms'a:
,,Jadę po ciebie''- Wtedy dopiero się ogarnęłam. Rzadziej piłam niż moje towarzystwo i szybciej się rozłożyłam. Zrobiło mi się nie dobrze, kręciło mi się w głowie i ogólnie źle się czułam.
-Jezu a tobie co? Będziesz rzygać? haha- Zaśmiała się Gimy. Ja zaczęłam płakać bo czułam się po prostu okropnie, jak nigdy. Zayn już dojechał i szukał mnie w tłumie około 3 tysięcy ludzi. Gimy zabrała mi telefon i zadzwoniła do niego.
-Heeej przystojniaku.- Śmiała się.
-Gdzie jest [t.i]?! Gdzie jesteście?!
-Hahahaha
-Pytam poważnie! Gdzie jesteście?!
-O Jezu... Czaicie jego głos chłopaki?
-Mówcie mi gdzie jesteście do jasnej cholery!
-To nie jest twoja sprawa!
-Daj mi [t.i] do telefonu.
-Po co?
-Gimy? Z kim ty rozmawiasz?- Zaczęłam pytać ledwo żywa.
-Nie wiem.
-Daj mi ten telefon.
-Po co?
-Proszę cie daj mi ten telefon!- Zaczęłam krzyczeć i płakać. Mój brat to usłyszał.
-Gimy?! To [t.i]? Gdzie wy jesteście?!
-Dobra dam ci go... Masz.- Podała mi telefon bo znudziła jej się zabawa.
-Hallo?
-Jezus Maria [t.i] gdzie jesteś?!
-Nie wiem.- Mówiłam zmarnowanym głosem.
-Jestem na festiwalu, szukam cie wszędzie.
-Ty? Szukasz mnie?
-[t.i] proszę cie.. Gdzie jesteś? Co się stało?- W tym momencie strasznie zabolała mnie głowa. Jeszcze mocniej niż wcześniej. Zaczęłam krzyczeć.
-[t.i]?!- Przejął się brat.
-Zayn!!!
-[t.i] kurwa mać gdzie wy jesteście.
-Gimy.. Błagam... Powiedz mu gdzie jesteśmy. - Dziewczyna sięgnęła słuchawkę i wytłumaczyła mu. Był tam dosłownie chwilę później.
-[t.i]...nie...
Podniósł mnie z ziemi, byłam popluta i ledwo co się ruszałam. Przedawkowałam alkohol i te narkotyki.
-Zayn!- Zaczęłam płakać na jego widok. Wziął mnie na ręce i zaprowadził do samochodu.
-Zayn ja....- Zaczęłam coś mówić jak byliśmy w środku ale ten mi przerwał:
-Zamknij się. Masz obok wodę, napij się. I nie odzywaj się.- Niedługo byliśmy już w domu. Zayn wprowadził mnie do środka, bo zasnęłam w samochodzie. Położył mnie na górze w pokoju.
-Dlaczego pozwoliłeś jej iść?!- Krzyczał na zaniepokojonego, zmartwionego staruszka.
-Ja... Ja nie wiedziałem ,że ona...
-Poważnie?! Jak mogłeś... Widziałeś ją?! Widziałeś?!
-Zayn...
-Leżała na ziemi...
-Zayn uspokój się. To nie moja wina.

-Nie patrz tak na mnie. Chciałem ,żeby się wyszalała. Nie chciałem do tego dopuścić i dobrze o tym wiesz.
-Jest piąta rano... Idź spać.
-Zayn nie bądź na mnie z...
-Dobranoc.- Przerwał dziadkowi i poszedł na górę się położyć. Wstałam o jakiejś 14:00 z wielkim bólem głowy. Zeszłam na dół ale nikogo tam nie było. Zrobiłam sobie jakąś herbatę ale tak mnie głowa bolała, że ledwo co stałam na nogach. W pewnym momencie pojawił się tam mój brat. Jakby znikąd, jednak wszedł po prostu po cichu przez taras. Gdy się odwróciłam i go zobaczyłam:
-Z..Zayn?- Pytałam zdziwiona. A on patrzył się na mnie, nie odpowiadał. Gdy zauważył, że na niego patrzę, udawał ,że patrzy na dłoń i nie obchodzi go to, że tam stoję.

-Zayn poczekaj.- Mówiłam a on nadal tylko się patrzył.
-Zayn....- Powtórzyłam jego imię jeszcze raz.
-Lepiej nic nie mów, wiesz.
-Ale Zayn... Ja nie zbyt dużo pamiętam! Wiem tyle, że byłam na tym festiwalu i... pewnie musiałam się upić.
-Upić?
-No.. upić.
-Leżenie na ziemi z oplutymi ubraniami to jest upicie się?
.................................................................................................................................
KOMENTARZE MILE WIDZIANE!Słońce dopiero wschodziło, naprawdę cudowny widok. Usiadłam na tarasie i piłam herbatę wpatrując się w piękny krajobraz. Na półce obok zauważyłam jakąś książkę, była dość gruba. Z nudów wzięłam ją do moich dłoni. Tak się zaczytałam ,że nie zauważyłam kiedy minęły dwie godziny. Opowiadanie o dziewczynie, która stara się wszystko odbierać na wesoło i żyje myśleniem ,że wszystko będzie dobrze, mimo że jej życie było straszne. Nie wiem czemu ale jakoś zaciekawiło mnie to. Wcześniej też lubiłam książki ale nigdy żadna mnie tak nie zainspirowała. Było około 7:00 gdy Meg schodziła ze swoją torbą na parter.
-Już jedziesz?- Zaczęłam się jej pytać.
-Tak mój tata będzie tu lada moment.
-No to... Miłej podróży i... Nie martw się Zaynem.
-Będzie dobrze, ja wiem. Najważniejsze to się nie załamywać.
-No właśnie.- Uśmiechnęłam się. Postałyśmy chwilę po czym zadzwonił do niej telefon.
-Dobra [t.i]... Miłego wypoczynku, dzięki za wsparcie i wgl. Papa.
-Trzymaj się!- Krzyknęłam jak już odchodziła. Ciekawa byłam tylko tego czy Zayn już wie...
Poszłam do sklepu po świeże pieczywo by zrobić niespodziankę dziadkowi i bratu. To znaczy... Chciałam im przygotować takie miłe śniadanie. Dziadek jednak był już na nogach jak wróciłam do domu.
-O [t.i]! Skarbie ,gdzie byłaś? Martwiłem się.
-Chciałam wam zrobić śniadanie a nie było świeżego chleba.
-Ojejku... Nie musiałaś słoneczko.
-To żaden problem dziadku. I tak nie miałam co robić.
-Nudzi ci się tu prawda?
-Nie! Jest bardzo miło! Cisza, spokój... Tylko brak mi jakiegoś kontaktu z ludźmi. Może to i dobrze.
-Jest tu taka jedna dziewczynka w podobnym wieku....
-Gimy ,tak znam ją już.
-No widzisz! Możecie się razem bawić. Słyszałem ,że dziś w mieście jest jakiś festiwal czy coś. Możesz się z nią zabrać jak byś chciała.
-Naprawdę?
-No oczywiście.
-Ale... To pewnie będzie późno.
-Oj późno czy nie... Masz się wyszaleć.
-Dziękuje dziadku.
-Tylko bądź grzeczna.
-Dobrze, idę z nią o tym pogadać!
-Idź, idź.- Uśmiechnął się a ja wybiegłam z domu na nasze podwórko a potem już prosto do koleżanki. Nie wiem co mnie tak wzięło. Byłam bardzo śmiała i wgl. Zaczęłam dzwonić do jej furtki.
Otworzyła mi jej matka.
-Dzień dobry. - Powiedziałam zaskoczona jej widokiem.
-Słucham.
-Bo jestem koleżanką Gimy i ...
-Uciekła.
-Przepraszam?
-Uciekła z domu, kiedy dowiedziała się ,że nie pozwalamy jej iść na festiwal.
-Ale dlaczego?
-Haha.. Chyba słabo ją znasz koleżanko jeśli nie wiesz czemu. Ale pewnie jesteś dokładnie taka sama. Ona się zadaje tylko z takimi.
-To nie prawda. A co zamierzacie teraz zrobić?
-Nie będziemy jej ganiać po mieście, może być wszędzie. Już parę razy to zrobiła i wróciła po kilku dniach zapłakana. Teraz też wróci.
-No dobrze, dziękuje. Do widzenia.
-Do widzenia.- Powiedziała a ja odeszłam od jej domu. Trochę było mi szkoda ,bo chciałam tam pójść. Na całe szczęście mogłam jeszcze do niej zadzwonić. Zgarnęłam od niej wczoraj numer ,tak na wszelki wypadek. Odebrała dopiero za trzecim razem.
-Nie wrócę!- Krzyknęła.
-Gimy?
-Kto mówi?
-To ja, [t.i].
-A to ty.
-Słyszałam ,że uciekłaś z domu.
-Nie ściągniesz mnie tam z powrotem! Nie będę tam wracać i jak chcę to pójdę na ten festiwal! Nikt mi nie będzie rozkazywać.
-Gdzie jesteś?
-Moja mama ci kazała się dowiedzieć?
-Gimy... Chcę iść na ten festiwal z tobą.
-Poważnie?!
-No tak.
-Nie chcesz mnie przekonać żebym wróciła do domu?
-Co? Nie.
-Jezu jak dobrze... Wiesz gdzie ja spałam?!
-Gimy gdzie ty je..
-Wiesz ,że nie mam żadnych znajomych więc spałam na sianie.
-Jezu, co?
-Na polu.
-Ale.. Chwilkę.
-Niedaleko jest takie pole.
-Nie mogłaś przenocować u mnie?
-Nie.
-Gimy.. Gdzie ty jesteś?
-W tej chwili? Jem zapiekankę w barze.
-Mam tam przyjść?
-Festiwal jest dopiero wieczorem. A ja tu widzę fajnego gościa. Może uda mi się z nim pogadać.
-Gimy?
-No pierwszy raz widzę tu kogoś około mojego wieku!
-Dobra ym.. Zadzwoń do mnie jak będziemy miały iść na ten festiwal.
-Ja pierdykam ale ma fajne włosy.
-Gimy.
-Tak ,tak napiszę i wgl. Muszę kończyć, pa.
-No pa.- Rozłączyłam się. Zdziwiło mnie jej zachowanie. To było lekko zabawne.
Nie zbyt miałam co w tej chwili robić więc poszłam z powrotem do domu i oglądałam coś w telewizji. Było już około 13, Zayn dopiero co przebudzony zszedł na dół w samych bokserkach i poszedł pod prysznic. Wyglądał marnie. Nie przejęłam się tym i dalej oglądałam jakiś program.
Był tam taki blondyn podobny do Nialla i ... wtedy przypomniałam sobie o Irlandczyku.
Zrobiło mi się tak smutno na myśl jak go mocno zraniłam. Postanowiłam napisać do niego smsa ,takiego żeby tylko zapytać co u niego. Nie odpowiadał na niego. Mój brat wyszedł z łazienki i zaczął taki ledwo przytomny mówić:
-Gdzie jest Meg?
-A jak myślisz?
-No gdzie ona jest?!- Podniósł na mnie głos.
-Pojechała.
-Co?
-No tata po nią przyjechał.
-Ja pierdole.
-No gdzie ona jest?!- Podniósł na mnie głos.
-Pojechała.
-Co?
-No tata po nią przyjechał.
-Ja pierdole.
-Zayn uspokój się. Nie wiem o co poszło ale opanuj się trochę.
-Cały plan do dupy.
-Cały plan do dupy.
-Słucham?
-Kurwa nie do ciebie mówię.
-Kurwa nie do ciebie mówię.
Odezwał się nie miło. Nie miałam zamiaru mu nic odpowiadać. Po prostu milczałam ale nie zbyt rozumiałam o co chodzi. Kopnął w krzesło oburzony i poszedł do siebie na górę. Całe dnie tam siedział. Ja nic nie robiłam aż do wieczora, na który byłam umówiona z koleżanką.
Było już ciemnawo, zmieniłam ubrania ja jakąś cieplejszą bluzę i założyłam leginsy. Na nogach miałam zwykłe poniszczone trampki, włosy związane w szybkiego koka. Wyszłam przed bramę ,gdzie czekała na mnie koleżanka. Na początku jak mnie zobaczyła to się zaśmiała. Pewnie dlatego ,że miała króciutką spódniczkę, obcisłą koszulkę z dekoltem i wysokie szpilki.-Co cie tak bawi?
-Hahaha! Jezu przepraszam ale wygląda... wyglądasz.. Boże specjalnie to zrobiłaś żeby mnie rozbawić?
-Mogę z tobą nie iść Gimy.
-Ale... Ty tak poważnie?
-Dobra wracam do domu.
-Czekaj!
-Przecież jestem tak brzydko ubrana i bla bla bla...
-Stój mówię. Znajdzie się u mnie coś dla ciebie, chodź.
-Co?
-No chodź.- Powiedziała i poszłyśmy do jej domu. Jej rodzice akurat gdzieś wyszli więc miałyśmy chwile. Miała dość dużą szafę na sukienki. Wszystkie były wyzywające więc jej odmawiałam.
-No to poczekaj hm...
-Nic z tego, nie będę chodzić w takich rzeczach.
-Już wiem!- Wyszła z pokoju i wróciła z śliczną ,skromną ,białą sukienką.
-Jejku... Jest śliczna. Ty w niej idź.
-Oszalałaś? Jest okropna! Ale na pewno lepsza niż twoja bluza. Weź ją sobie jak ci się tak podoba. Ale na razie to przymierzaj!- Założyłam taką sukienkę chyba pierwszy raz odkąd pamiętam. Podobała mi się.
-Teraz tylko te trampki.
-Nie będę chodzić w żadnych obcasach.
-No... No.. Yh.. Dobra odpuszczę ci te buty. Chodźmy!- Powiedziała po czym wyszłyśmy.
Po jakiejś godzinie chodzenia doszłyśmy na miejsce. Miasto było troszkę daleko.
Było tam mnóstwo ludzi. Ja nie lubiłam być w takim dużym gronie. Gimy od razu podeszła do jakiś chłopaków i zaczęła z nimi rozmawiać.
-Cześć! To jest [t.i]. Mówiłam ci ,że z nią przyjdę.
-Oo faktycznie. Cześć mała, fajnie wyglądasz.- Było mi bardzo głupio. Czterech chłopaków się śliniło na mój widok. Nie lubiłam czegoś takiego.
-To co? Zaczynamy? - Powiedziała Gimy.
-Jasne. Co na początek?- Odpowiedział jeden.
-Masz to o co prosiłem?- Rozmawiali chłopcy.
-Tak. Ale to może później?
-Nie wolisz właśnie na początku zaszaleć?
-Nie. Teraz chodźmy na jakieś piwko.- Wszyscy zaczęli gdzieś iść. Gimy przez chwilkę o mnie zapomniała ale potem się odwróciła i podeszła do mnie.
-Hej ,co jest?
-Nie wiem... Nie czuję się z nimi swojo. Nie chcę nic pić, nie chcę spędzać z nimi czasu.
-Co? Żartujesz? Idziesz ze mną!
-Gimy proszę cie ja..
-Mam to gdzieś! Idziemy się napić. Chodź. - Przerwała mi po czym pociągnęła za rękę w stronę reszty. Nie miałam innego wyjścia jak trzymać się ich. Ciągle próbowali ze mną rozmawiać. Nie udawało się to nikomu.
Byli już po dwóch butelkach alkoholu. Na początku nie miałam ochoty. Ale potem... Yh... Tak mnie kusiło. Oni już się śmiali ,byli tacy weseli. Musiałam to zrobić i też się napiłam. A raczej upiłam. Jak zaczęłam to nie mogłam już przestać... Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. Potem wszyscy poszliśmy w odludnione miejsce i... i... wciągaliśmy jakieś prochy. Ja w życiu bym tego nie zrobiła ale... Byłam pijana i mnie namówili. To nie było w tej całej imprezie najgorsze... Jeszcze później całowałam się z jednym z tych gości moja koleżanka to samo. Po tych narkotykach tak bardzo nam odbijało... Gimy w pewnym momencie się rozebrała do bielizny i zaczęła tańczyć. Oczywiście nie świadoma co wyczyniamy śmiałam się. Dziadek dzwonił do mnie 8 razy, Zayn 2. Wysłał mi też sms'a:
,,Jadę po ciebie''- Wtedy dopiero się ogarnęłam. Rzadziej piłam niż moje towarzystwo i szybciej się rozłożyłam. Zrobiło mi się nie dobrze, kręciło mi się w głowie i ogólnie źle się czułam.
-Jezu a tobie co? Będziesz rzygać? haha- Zaśmiała się Gimy. Ja zaczęłam płakać bo czułam się po prostu okropnie, jak nigdy. Zayn już dojechał i szukał mnie w tłumie około 3 tysięcy ludzi. Gimy zabrała mi telefon i zadzwoniła do niego.
-Heeej przystojniaku.- Śmiała się.
-Gdzie jest [t.i]?! Gdzie jesteście?!
-Hahahaha
-Pytam poważnie! Gdzie jesteście?!
-O Jezu... Czaicie jego głos chłopaki?
-Mówcie mi gdzie jesteście do jasnej cholery!
-To nie jest twoja sprawa!
-Daj mi [t.i] do telefonu.
-Po co?
-Gimy? Z kim ty rozmawiasz?- Zaczęłam pytać ledwo żywa.
-Nie wiem.
-Daj mi ten telefon.
-Po co?
-Proszę cie daj mi ten telefon!- Zaczęłam krzyczeć i płakać. Mój brat to usłyszał.
-Gimy?! To [t.i]? Gdzie wy jesteście?!
-Dobra dam ci go... Masz.- Podała mi telefon bo znudziła jej się zabawa.
-Hallo?
-Jezus Maria [t.i] gdzie jesteś?!
-Nie wiem.- Mówiłam zmarnowanym głosem.
-Jestem na festiwalu, szukam cie wszędzie.
-Ty? Szukasz mnie?
-[t.i] proszę cie.. Gdzie jesteś? Co się stało?- W tym momencie strasznie zabolała mnie głowa. Jeszcze mocniej niż wcześniej. Zaczęłam krzyczeć.
-[t.i]?!- Przejął się brat.
-Zayn!!!
-[t.i] kurwa mać gdzie wy jesteście.
-Gimy.. Błagam... Powiedz mu gdzie jesteśmy. - Dziewczyna sięgnęła słuchawkę i wytłumaczyła mu. Był tam dosłownie chwilę później.
-[t.i]...nie...
Podniósł mnie z ziemi, byłam popluta i ledwo co się ruszałam. Przedawkowałam alkohol i te narkotyki.
-Zayn!- Zaczęłam płakać na jego widok. Wziął mnie na ręce i zaprowadził do samochodu.
-Zayn ja....- Zaczęłam coś mówić jak byliśmy w środku ale ten mi przerwał:
-Zamknij się. Masz obok wodę, napij się. I nie odzywaj się.- Niedługo byliśmy już w domu. Zayn wprowadził mnie do środka, bo zasnęłam w samochodzie. Położył mnie na górze w pokoju.
-Dlaczego pozwoliłeś jej iść?!- Krzyczał na zaniepokojonego, zmartwionego staruszka.
-Ja... Ja nie wiedziałem ,że ona...
-Poważnie?! Jak mogłeś... Widziałeś ją?! Widziałeś?!
-Zayn...
-Leżała na ziemi...
-Zayn uspokój się. To nie moja wina.

-Nie patrz tak na mnie. Chciałem ,żeby się wyszalała. Nie chciałem do tego dopuścić i dobrze o tym wiesz.
-Jest piąta rano... Idź spać.
-Zayn nie bądź na mnie z...
-Dobranoc.- Przerwał dziadkowi i poszedł na górę się położyć. Wstałam o jakiejś 14:00 z wielkim bólem głowy. Zeszłam na dół ale nikogo tam nie było. Zrobiłam sobie jakąś herbatę ale tak mnie głowa bolała, że ledwo co stałam na nogach. W pewnym momencie pojawił się tam mój brat. Jakby znikąd, jednak wszedł po prostu po cichu przez taras. Gdy się odwróciłam i go zobaczyłam:
-Z..Zayn?- Pytałam zdziwiona. A on patrzył się na mnie, nie odpowiadał. Gdy zauważył, że na niego patrzę, udawał ,że patrzy na dłoń i nie obchodzi go to, że tam stoję.

-Zayn poczekaj.- Mówiłam a on nadal tylko się patrzył.
-Zayn....- Powtórzyłam jego imię jeszcze raz.
-Lepiej nic nie mów, wiesz.
-Ale Zayn... Ja nie zbyt dużo pamiętam! Wiem tyle, że byłam na tym festiwalu i... pewnie musiałam się upić.
-Upić?
-No.. upić.
-Leżenie na ziemi z oplutymi ubraniami to jest upicie się?
.................................................................................................................................
boże właśnie czekałam na to żebyś zmieniła , żeby był anonim :* i się doczekałam :* zajebiście piszesz <3
OdpowiedzUsuń<3 Zajebiste
OdpowiedzUsuńSuper!! <3 szkoda, że na następnego trzeba czekać tydzień, ale dam rade!! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział czekam na next :)
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na next:)
OdpowiedzUsuńzajebisty <3 a teraz czekać tydzień :c I dziękuję że wysłuchałaś mojej prośby ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na następną część <3
OdpowiedzUsuń<3<3KOCHAM<3<3
OdpowiedzUsuńWiwm , że nie skomentowalam po przedniego rozdziału , ale tylko to przez to , że brak czasu , ale zawsze znajdę czas na przeczytanie rozdziałów , które dodajesz :* kocham i czekam z niecierpliwością na następny rozdział =] ~gosia~
OdpowiedzUsuń