poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 30 - Jestem sam

                  
......Szybko mu odpisałam
Było już po 23 więc położyłam się do łóżka bo co lepszego miałam do roboty.
To nie znaczy, że szybko usnęłam. Miałam ciężką noc, co chwilkę się budziłam. Myślałam o całym dniu i.. Byłam taka podniecona, że Harry do mnie napisał. Nie pokazywałam tego ale byłam bardzo wesoła. Jednak to tylko chwilowe bo i tak za niedługo uświadomię sobie, że to tylko sms i nic więcej. Bardzo dobrze, że wiedział, że niby mi się nie podobam. To znaczy... Z jednej strony jak by się dowiedział... Może by mi coś powiedział? Ale w sumie nawet jak bym mu się podobała to trwałoby to tylko parę tygodni. Sama jak zwykle nie wiedziałam czego chcę. Cieszyłam się chwilą odpoczynku od ojca i macochy.
Wstałam około 9:00 i poszłam sobie zrobić śniadanie. Ale... znów przeszedł mi apetyt i myślałam o cięciu się. Czułam jak by to wszystko mi wracało. To wszystko czyli to co było kiedyś. A raczej jaka ja wtedy byłam. Byłam dziś umówiona z Juliette na mieście i bardzo cieszyłam się tą okazją. Nigdy nie widziałam się z nią poza parkiem a do tego podobno przeszły jej te 'humory' więc może dowiem się czegoś więcej o tajemnicy z loczkiem, w którym byłam tak głęboko zauroczona.
Ah... I jeszcze ten Louis. Nie wiedziałam czy jej to mówić czy nie? Przecież z nim pisałam i on nie chce z nią być bo niby jest ktoś jeszcze i no.. yh...
Co ja miałam zrobić w tej sytuacji? Lou mógłby się na mnie wkurzyć a okłamać przyjaciółkę to też słabo. Chciałam się nad tym chwilę zastanowić ale ciągle wracały mi myśli o Niallu i o tym wszystkim.. Jak bardzo za nim tęsknię. To nic dziwnego bo przyjaźniliśmy się od dzieciństwa. Nie chciałam być nachalna ale... Znowu do niego napisałam. Tak po prostu, zapytałam co u niego i poprosiłam, żeby się odezwał. Nie odpowiedział mi ale za to Liam zauważył, że jestem dostępna na stronie społecznościowej (na telefonie) i napisał do mnie.
-Hej!
-Ohh... cześć.
-Już wróciłaś?
-No.. no tak!
-A nie miałaś zostać tam na 2 tygodnie?
-Sprawy się pokomplikowały.
-Ah.. okej. Nie odezwałaś się, że wróciłaś ani nic.- Kiedy to przeczytałam to przypomniało mi się, że miałam dać znak Peterowi jak wrócę! Boże... jak mogłam o tym zapomnieć. Pamiętam jak mi pisał, że ''jak wrócisz to od razu daj znać''. Bałam się, że o tym znów zapomnę ale wróciłam do czatowania z Liamem:
-Przepraszam, miałam dużo na głowie.
-Ahh ok.
-No ;)
-Spotykamy się jakoś?
-Tak sobie, czy musimy porozmawiać?
-Musisz mi pomóc.
-Coś... coś się stało?
-No mam problem.
-No dobrze, więc spotkamy się.
-Kiedy?
-Jestem dziś umówiona i wydam całą kasę na kino więc... nie ma mowy żebym gdzieś wyszła z tobą do restauracji czy jak. Wiem, że lubisz rozmawiać właśnie w jakiś kawiarenkach.
-Zawsze można pójść na spacer ale.. faktycznie wolę w kawiarni.
-No to przykro mi na pewno nie w tym tygodniu.
-Ale nie musisz brać żadnych pieniędzy ja...
-Nie, nie zapłacisz za mnie.
-Zapłacę.
-Dobra to jednak się nie spotykamy.
-Zapłacę.- Napisał jeszcze raz.
-Nie ma mowy!
-Dobra to spotkamy się w parku.
-Tak może być.
-Kiedy?
-Ne wiem... jutro albo po albo..
-A nie możesz teraz?
-Słucham?
-Nie możesz teraz?
-Liam ja jestem umówiona na 14...
-Stoję pod twoimi drzwiami.
-Skąd wiesz gdzie ja..
-Wiem.
-Liam ja jestem w starym domu z bratem bo mój tata wyjechał z dziewczyną do Paryża.
-Przepraszam.
-Ale.. Jezus po co pod mój dom poszedłeś?!
-Muszę NATYCHMIAST z kimś porozmawiać, inaczej nie wytrzymam. A ty zawsze jak pytam to się zgadzasz. Nikt inny nie zgadza się od razu... nikt nie chce słuchać.
-Przepraszam, że teraz nie mogę.
-Idziesz dopiero za 3 godziny.
-Za 3 godziny mam tam być.
-No..
-A jadę w godzinę, muszę się jeszcze wyszykować.
-Ale.. to zajmie tylko chwilkę.
-Liam zanim tu przyjedziesz, zanim ja się ogarnę... Nie możemy z tym przeczekać poważnie?
-Nie wytrzymam!
-Ale... to jest dość daleko. Nie Liam. Poważnie, przepraszam cie ale dopiero jutro możemy się spotkać. Zarezerwuję cały jutrzejszy dzień dla ciebie.
-Nie chcę całego dnia, chcę moment. Poza tym pewnie masz dużo na głowie fakt... przepraszam, że ci tak truję ale to dla mnie bardzo ważne a ty jesteś jedyną osobą, z którą mogę o tym porozmawiać mimo, że mam dużo znajomych. Nie wiem co to ale coś takiego w sobie masz.
-Yhh... A nie możemy o tym popisać?
-Nie lubię pisać o takich sprawach. W sumie... to głupie ale po prostu chciałem komuś wygadać moje uczucia.
-To masz szansę jutro.
-Dobrze...
-Dobrze. Więc do usłyszenia?
-Tak, pa.
-Cześć.- Tak zakończyłam rozmowę z Liamem. To dość dziwne, że poszedł pod mój dom. To musiała być na prawdę poważna sprawa. Niby nie miałam nic ważnego na głowie ale w moim umyśle pojawiało się tyle bezsensownych pytań... Czemu Harry się tym wszystkim zainteresował i do mnie napisał? Jak się czuje Niall? O co chodzi z Liamem? Czy powiedzieć Juliette o Louisie? Yh... Na każde chciałam znać odpowiedź ale oczywiście nie potrafiłam jej znaleźć. Bardzo bolały mnie te myśli o Niallu. Strasznie za nim tęskniłam. Ale przejdźmy do rzeczy! Zayn przebudził się chwilkę przed moim wyjściem.
-[t.i] - Wyszedł z pokoju w samych bokserkach.
-Co?- Odpowiedziałam gdy zakładałam buty.
-Wychodzisz gdzieś?
-Tak, idę na miasto z koleżanką.
-Mogłabyś przekazać ode mnie Niallowi żebyśmy...
-Czekaj, czekaj.. Ja nie rozmawiam już z Niallem.- Przerwałam.
-Ah... To sorry.
-A co chciałeś mu przekazać?
-Muszę z nim porozmawiać o czymś.
-Mhm... Dobra to ja idę, cześć.
-Pa.- Tak zakończył rozmowę mój brat i zamknął za mną drzwi. Ja poszłam na przystanek autobusowy. Przed czym wyszłam była dość ładna pogoda ale jak już siedziałam na przystanku to zaczął padać deszcz a ja miałam letnie ubranie. Na moje nieszczęście w autobusie spotkałam Petera. Nie był on sam. Był z bratem Nialla - Gregiem. Nie wiedziałam, że się znają. Udawałam, że go nie widzę ale w pewnym momencie do mnie podszedł:
-O [t.i]!- Razem z nim stał Greg. Przywitałam się z nimi obydwoma.
-Cześć.
-Już wróciłaś? Miałaś mi od razu dać znać.
-Ym...
-Zapomniałaś o mnie.
-Nie, Peter to nie tak!
-Kiedy wróciłaś?
-2 dni temu ale..
-Już się nie tłumacz.- Powiedział po czym odwrócił się ode mnie i poszedł na drugą część autobusu z kolegą. Było mi tak przykro... Prawie mi łza nie poleciała. Peter mimo wszystko był dla mnie ważną osobą bo mi pomagał. Zamyśliłam się i wysiadłam przystanek za późno więc musiałam dojść kawałek do centrum. Juliette spotkałam przy wejściu z papierosem w ręce.
-Hej!- Krzyknęła wesoło i przytuliła mnie.
-Cześć!- Też się ucieszyłam.
-Poczekaj tylko wypalę i idziemy. Jest 13:57 ,a na którą mamy film?
-14:20.
-Ahh... To mamy czas. Chcesz jednego?
-Co?
-Chcesz papierosa?
-Dobrze wiesz, że nie palę..
-Dobrze wiem, że bardzo je lubisz. Tylko tak mówisz.
-Co?
-Lubisz je.
-Skąd ty...
-Wiem.- Przerwała mi i podała mi pudełko. Wzięłam jednego bo nie mogłam się powstrzymać.
Po wypaleniu jednego miałam straszną ochotę na jeszcze, ale nie chciałam tego pokazywać.
-A co tam u ciebie?- Pytałam.
-Dobrze. Jestem nareszcie taka szczęśliwa. Przestałam się ciąć, przestałam brać narkotyki... To wszystko dzięki Louisowi. Wczoraj u mnie był..
-Oh..- Znałam całą prawdę i domyśliłam się, że nie powiedział jej tego.
-Wiesz... działo się haha. 
-Hehs..
-Wiesz co mam na myśli?
-Nie koniecznie.
-No my wczoraj no wiesz..
-Ahh... To super!- Udawałam, że się cieszę. Tak na prawdę bardzo mnie to bolało. Nie tylko to, że on ją krzywdzi tylko to, że miałam do niego zaufanie i myślałam, że jest inny.
-Chcesz jeszcze?
-Słucham?
-Chcesz jeszcze.
-Ymm.. Nie nie dzięki.
-Chcesz. Masz, o co się martwisz?
-Nie martwię się.
-Widzę. Nic ci nie będzie, bierz ile chcesz.- To było dziwne, że potrafiła wyczytać mi z twarzy co chcę i jak się czuję nawet jeśli to ukrywałam. Ale w takim razie... Dlaczego nie mogła zauważyć, że Louis ją oszukuje? Nadal widziała, że czymś się martwię ale nie rozmawiałyśmy o tym dużo. Gdy już wypaliłyśmy poszłyśmy w stronę kina. Film był świetny! Miałam nadzieje, że skoro nasze relacje się tak pogłębiały to może w końcu powie mi o co chodziło z Harrym. Postanowiłyśmy przejść się trochę po galerii. W pewnym momencie wyskoczyłam z tematem:
-Ymm... Julka mam pytanie.
-Tak?- Pierwszy raz chyba nie poprawiła mnie i nie wkurzyło ją, że 'przekręciłam' jej imię.
-Bo.. Powiedziałabyś mi w końcu o co chodziło?
-Ale z czym?
-Wiem, że masz przede mną tą tajemnicę. Wiem, że jest ona powiązana z Harrym. Powiesz mi co was łączyło?
-Możemy o tym nie rozmawiać?
-Możemy o  tym w końcu porozmawiać?
-Ale ja nie mam ochoty!
-Ale ja chcę wiedzieć o co chodzi!
-Czegoś się tak uparła?
-Bo ja..- Zrobiła dziwną minę a potem dodała:
-Boże on ci się podoba!
-Co?! Nie!
-Podoba ci się! Jezus Maria...
-Wcale nie...
-Dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziałaś?
-Przestań! On mi się nie podoba!
-Pewnie.
-Mówię skończ!
-Dobra.... Już... Ale.. Skąd wiesz, że to coś o nim?
-Spotkałam go w tym twoim tajnym miejscu raz. Powiedziałaś, że tylko jedna osoba poza tobą wie jak tam wejść.
-Ale to nie oznacza, że...
-Tak to oznacza. I osobą, która wtedy śpiewała też jest on.
-Jesteś inteligentniejsza niż mi się wydawało.
-Co?
-Nie ważne. Obiecuję, że ci to powiem. Jutro ci to powiem.
-Jutro?
-Tak. Jutro ci powiem.- Byłam taka szczęśliwa, że w końcu dowiem się o co chodzi!
Po powrocie z galerii spacerowałyśmy razem po parku.
To chyba był jedyny z dni kiedy byłyśmy tak blisko. Potrafiłyśmy śmiać się razem ze wszystkiego, było tak wesoło. Około północy przytuliłam ją i poszłam w stronę swojego domu. Nie udało mi się wydusić nic o Harrym... tzn wolałam już o tym nie mówić bo się bałam, że się rozmyśli. Wróciłam do domu pełna radości. Gdy weszłam uśmiechnięta do domu... Zobaczyłam tam Nialla, który ledwo co na mnie nie wpadł bo już wychodził. Moje szczęście było po mnie jeszcze bardziej widoczne kiedy patrzyłam na niego.
-Cześć Niall!- Cieszyłam się. Ale on nie zwrócił na mnie uwagi, przeszedł obok, krzyknął do Zayna na pożegnanie:
-Pa Zayn!- I wyszedł, nawet na mnie nie zerknął. Zaczęłam rozmawiać z bratem:
-Po co on tu przyszedł?
-A coś ci przeszkadza?
-No nie ale... Od kiedy wy..
-Się kolegujemy?
-Tak?
-Musiałem z nim o czymś porozmawiać, a ty się nie wtrącaj!
-Dobra, już spokojnie.
-Chcesz tosty, bo zaraz będę robił?
-Pewnie, dzięki.- Poszłam do swojego pokoju i jak zwykle nudziłam się. Potem zjadłam kolacje zrobioną przez Zayna i poszłam spać. Obudził mnie telefon od Liama. Było około 8:00.
-Halo?
-Możesz już się spotkać?
-Liam ja spałam...
-Przepraszam.
-Nie sądzisz, że jesteś trochę zbyt nachalny?
-Dobrze ale... mogłabyś mi powiedzieć, o której się spotkamy?
-Możemy zaraz.
-Świetnie. 
-Tylko się troszkę ogarnę. Za pół godziny? Park?
-A nie możemy iść do kawiarni?
-Mówiłam ci już na ten temat...
-Ah... Dobra przepraszam. Będę pod twoim domem równo za pół godziny.- Zayn jeszcze spał, a ja szybko zrobiłam sobie jajecznicę i zostawiłam pół dla brata. Przebrałam się, wyszykowałam i byłam gotowa do wyjścia. Liam był parę minut przed czasem, ale to nie szkodzi bo i tak mogłam już wyjść.
-Hej
-Cześć Liam.
-Idziemy?
-Pewnie.- zaczął iść w przeciwną stronę.
-Liam chyba coś ci się pomyliło. Park jest tam.
-Nie idziemy do parku.
-Co?
-Chcę cię gdzieś zabrać.
-Ale mięliśmy...
-Chodź.
-Yh.. Czemu ty mi to robisz?
-Niespodzianki?- Zaśmiałam się a on przytulił mnie.
-Chodź ze mną.- Szepnął mi na ucho. Czułam się dziwnie, ale wiedziałam, że to tylko przyjaźń, więc nie martwiłam się dotykiem. Zgodziłam się. Przecież tak go lubiłam... tylko on wiedział o moim sekrecie, ja o jego.. Tak mu ufałam mimo tego, że praktycznie go nie znałam. Liam zabrał mnie do kawiarni. Ale innej niż zwykle. Przed wyjściem zaczęłam narzekać:
-Liam mówiłam ci, że nie mam pienię..
-Wchodź.- Otworzył mi drzwi.
-Nie będziesz za mnie płacił!
-Wejdź [t.i]. - W końcu miałam dość i... weszłam. Gdy zajęliśmy już stolik, w końcu zaczęliśmy rozmawiać:
-To powiesz mi co było tak ważnego, że musiałeś mnie tu ściągać? I to tak nachalnie?
-Co chcesz do jedzenia?
-Nic nie chcę Liam, jadłam śniadanie przed wyjściem.
-Do picia?
-Dziękuje.
-Przepraszam!- Zatrzymał kelnerkę. - Poproszę dwa koktajle truskawkowe. Pani pokiwała głową i odeszła.
-Ohh dasz radę wypić aż dwa?- Liam tylko się uśmiechał. - możesz mi w końcu powiedzieć o co chodzi?- Z twarzy zszedł mu ten piękny uśmieszek.
-Liam mówiłeś, że musimy porozmawiać.
-Bo ja...
-Mów.
-Ja chyba...
-No?
-Chyba mam depresje.
-Słucham?
-Danielle jest z Harrym a ja...
-A ty?
-Jestem sam. Zawsze byłem.
-A twoja rodzina?
-Chłopak nie odpowiadał.
-Ah... Przepraszam.
-Jestem z domu dziecka.
-Przepraszam Liam, ja nie chciałam...
...................................................................................................................................................

PODOBAŁO CI SIĘ?
SKOMENTUJ!
TO DLA CIEBIE MOMENT:)
DLA MNIE MOTYWACJA.
WESOŁYCH ŚWIĄT!

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział 29 - Niechętnie ale jednak


***
W tym samym czasie Zayn i Perrie rozmawiali w środku gdy dziewczyna wróciła z herbatą do salonu:
-A Harry gdzie?
-Wyszedł.
-Przecież...
-Dobrze ale wyszedł!
-Musisz się zaczynać kłócić znowu?
-...
-Czemu on wyszedł Zayn?
-Nie wiem.
-Pewnie...
-To nie koniecznie twoja sprawa.
-Ja też mogę wyjść jak chcesz. Żaden problem.
-Przestań.
-O czymś nie wiem.
-Co?
-Widzę, że coś się pomiędzy wami zadziało.
-Nie.
-Porozmawiam i z nim i z twoją siostrą. Jeśli mnie okłamałeś to poważnie widzimy się po raz ostatni.- Powiedziała i wstała z kanapy po swoje rzeczy.
-Perrie... przestań.- Martwił się chłopak. Ja kończyłam swoją rozmowę z Harrym:
                                                                          ***

Chciał odejść ale wtedy powiedziałam:
-Mówiłam, że nie chce z tobą rozmawiać.
-A wiesz dlaczego?- Pytał a ja się zastanawiałam. A może to dlatego, że mnie pocałował?! Przecież wtedy tak się wkurzył.. Ale wolałam tego nie mówić loczkowi. Może nie pamiętał o tym?
Pewnie, że o tym nie pamiętał! Jeszcze uzna, że to sobie wymyśliłam.
-Więc?- Dopytywał.
-Nie.. nie.- Otrząsnęłam się.
-Yh.. To nie może tak być.- Wkurzył się i wszedł jeszcze raz do domu.
                                                                    ***
Loczek rzucił się z pięściami na mojego brata, świadkiem tego wszystkiego  była Perrie, która właśnie miała wychodzić.
-Harry zostaw go!- Podbiegła do nich i przerażona zaczęła odciągać go od swojego chłopaka.
-Mów mi kurwa o co chodzi! - Darł się chłopak. Agresywny był jeszcze silniejszy. Nie przestawał bić Zayna. W pewnym momencie dziewczynie udało się go uspokoić.
-Harry!!!- Krzyczała.
-Masz za swoje.
-Harry przestań już!- Zaczęła płakać gdy widziała chłopaka całego we krwi. Loczek dopiero wtedy się otrząsnął i zdał sprawę z tego co zrobił.
-Dlaczego go pobiłeś? Co się stało?!- Krzyczała przerażona. Chłopak już ochłonął i odpowiedział spokojnie:
-Był na mnie zły.. I nie wiem dlaczego.
-Wiedziałam... Ale to nie był powód żeby go bić Harry. - Mówiła, jednak nadal wściekła. Przestała o tym dłużej myśleć i starała się jakoś pomóc Zaynowi.
-Nic mu nie będzie Perrie.
-Przecież jest cały we krwi.
-To tylko przez nos. Nic mu nie będzie.
-Dzwoń po karetkę!
-Nic mi nie będzie.- Powtórzył po nim Zayn i wstał z kanapy.
-Byłeś nie przytomny!- Krzyczała przerażona dziewczyna.
-Po prostu byłem w lekkim szoku.- Nie widział, że jego przyjaciel tam jest i skupił się tylko na blondynce. Dopiero potem go zauważył i agresywnie do niego podszedł.
-Miałeś wypierdalać!
-Zayn.. Zayn uspokój się.- Odciągała go dziewczyna gdy podchodził do loczka, który kompletnie się nie bał.
-Ja chciałem tylko wiedzieć o co ci chodzi.
-I musiałeś mi przypieprzyć tak?!
-Zayn.. Nagle się przestałeś odzywać. Em..  Próbowałem pytać.

-Ale powinieneś wiedzieć.- Atmosfera lekko się uspokoiła i rozmawiali już normalnie.
-Pewnie byłem pijany. Zgadłem?
-Nie wiem w jakim stanie byłeś... Ale wkurwiasz mnie już swoim zachowaniem.
-Przepraszam.
-Masz się zmienić a nie mnie przepraszać.- Powiedział Zayn a Harry podał mu rękę na zgodę. Niechętnie ale jednak przyjął przeprosiny.
-W ogóle to.. czemu twoja siostra siedzi na zewnątrz?

-Co?
-No przed chwilą z nią rozmawiałem. Ale nie chciała mi powiedzieć dlaczego.
-Nie rozmawiaj już z nią lepiej.
-Co?
-Co?- Również zdziwiła się dziewczyna.  Zayn nie wiedział co powiedzieć więc poszedł po mnie.
                                                                       ***
-Co tu robisz?!- Krzyczał na mnie brat.
-Skąd wiesz, że tu jestem?
-Czy to ważne?
-Do środka, już!
-Dobrze spokojnie...- Wstałam a on wepchnął mnie do domu. Od razu wbiegłam do swojego pokoju i położyłam się w łóżku. Chwilę potem dopadł mnie głód. No i co teraz? Mam tam do nich iść i zrobić coś do jedzenia? Mimo wielkiej nie chęci zrobiłam to.
                                                                       ***
-Czy to tak trudno mi wyjaśnić o co chodziło?- Loczek zaczął się znów dopytywać.
-Yh.. - Chłopak milczał, nadal uważał, że sam powinien przyznać się i przeprosić.
-Zayn ja też jestem ciekawa... Możesz nam to wyjaśnić?
-Ale on powinien to sam wiedzieć.
-Wkurzasz mnie już. Tłumaczył ci, że najwidoczniej nie pamięta. Powiedz nam.
                                                                       ***
(wtedy poszłam do kuchni, oni nie przejęli się tym za bardzo)
-A może po prostu nie uznał tego za błąd?- Zaczął tłumaczyć Zayn.
-Co?
-Harry na pewno to pamiętasz... Po prostu nie sądzisz, że mogę się za to obrazić bo pomiatanie wszystkimi to przecież codzienność.
-Przestań!- Krzyczała blondynka i wszyscy zaczęli się kłócić.
-Co przestań?! Taka jest prawda! On pomiata każdym, wykorzystuje byle kogo a jeśli chodzi o moją siostrę to na pewno nie będę tego tolerować!- Obydwoje byli zaskoczeni tak samo jak i ja. Podsłuchiwałam ich ale udawałam, że jestem zajęta i nie skupiam się na tym co mówią.
-Nie mogę rozmawiać z twoją siostrą?- Zdziwił się Loczek.
-Rozmawiać?! Powiedziałem, że chcesz ją wykorzystać jak każdą byłą dziewczynę.
-[t.i] czy kiedykolwiek cie wykorzystałem?- Zwrócił się do mnie ale akurat tego nie usłyszałam bo byłam zamyślona o tym co powiedział mój brat.
-[t.i]! -Wrzasnął Zayn, otrząsnęłam się.
-Yyy.. co?
-Harry się pytał.
-Czy kiedykolwiek cie wykorzystałem bądź chciałem?
-Zayn Harry jedyne co ma ze mną wspólnego to czasami rozmowy.
-Czyli mnie okłamałaś?
-Co?! Czemu tak uważasz Zayn?
-Powiedziałaś, że cie pocałował.- Zaskoczenie wszystkich było jeszcze większe niż wcześniej. Zwłaszcza loczek nie mógł uwierzyć w to co mówi jego przyjaciel.
-Słucham?! Powiedziałaś mu coś takiego? [t.i] dobrze wiesz, że nic takiego nie zrobiłem!- Wkurzył się na mnie a ja... a ja? Przecież wiedziałam, że jak to się wyda to Harry mnie znienawidzi i uzna za idiotkę bo tego nie pamięta! Wzrok każdego był skierowany na mnie. Ja patrzyłam na Loczka i chciałam się rozpłakać.
-Ona się w tobie zakochała, że to wymyśliła czy jak?- Zaczęła pytać Perrie po czym odłożyłam nóż i pobiegłam do swojego pokoju. 
Byłam taka przerażona... to nie mogło się stać. Teraz na pewno się zorientują i moje życie legnie w gruzach. Słyszałam ich śmiechy z salonu... Zaczęłam płakać. Nie mogłam wytrzymać i znów sięgnęłam po żyletkę.
Zrobiłam to.. Znowu mój nałóg powracał. Miałam z tego wielką przyjemność. Zrobiłam to kilka razy. Potem około godziny siedziałam pod drzwiami i płakałam.
Gdy troszkę się otrząsnęłam to zaczęłam pisać do Louisa. Wiedziałam, że on może mnie pocieszyć a do tego chciałam się dowiedzieć o co chodzi z nim i Juliette. Poważnie są razem? Akurat był dostępny na stronie społecznościowej, oczywiście nie miałam laptopa więc pisałam z telefonu.
-Hej.-Lecz on nie odpowiadał. Po krótkiej chwili napisałam znowu:
-Jesteś?- Przez moment nie odpisywał ale potem:
-Hej.
-Co tam u ciebie?
-Oki.
-Ym... Co robisz?
-Już wróciłaś?
-No tak.
-Kiedy się widzimy?
-Jeszcze nie wiem Louis.
-Aha.
-Ale zdecydowanie musimy pogadać.
-O czym konkretnie?
-Doszły mnie dziwne słuchy od mojej najlepszej przyjaciółki.
-Nie znam się na twoich znajomych.
-Juliette.
-Juliette?
-No... nie znasz jej?
-Znam.
-Jejku jestem taka wesoła, że ona w końcu...
-[t.i] nie obraź się ale.
-No przecież mówię ci, że się ciesze! Ona w końcu będzie zadowolona.
-Nie o to chodzi [t.i]
-Co?
-Nie powinienem ci tego mówić. Uznasz mnie za kogoś nienormalnego.
-Powtórzę... Co?!
-Powiem ci po wszystkim. Wszystko jej wygadasz skoro mówisz, że jesteście przyjaciółkami.
-Louis jak masz jakieś złe zamiary to mi powiedz lepiej bo ona może na nie źle zareagować...
-Nie chcę z nią być. Wtedy też nie chciałem.
-O czym ty mówisz?
-Nie mów jej nic.
-Wykorzystałeś ją.
-Nie.. nie chodzi o to.
-Ale chwilkę... Wy jesteście razem?
-No niby tak ale tzn.. ja nie chcę.
-Dlaczego ją oszukałeś?
-Bo wcześniej tylko tak myślałem. Nie znasz prawdy i po prostu trudno mi to wyjaśnić.
-To może zdradzisz mi tą prawdę?
-Bo jest ktoś jeszcze.
-Co?
-Jest ktoś jeszcze... Nie mogę być z nią.
-Jesteś okropny.
-[t.i] ja...
-Nie Louis. Nie wiem jak mogłeś coś takiego zrobić.
-Przepraszam... Jak byś wiedziała co czuję to też byś tak zrobiła.
-Nie rozumiesz, nie jesteś w stanie wyobrazić sobie co ona może zrobić gdy się dowie.
-Co?
-Tak jak myślałam. Louis możesz jej tego jak na razie nie mówić?
-To co mam zrobić?
-Nie mów jej tego.
-Ale ja nie mogę...
-Nie możesz jej tego powiedzieć.- Tak zakończyła się nasza rozmowa. Byłam bardzo zdziwiona. Miałam zrozumieć, że Louis zakochał się w dwóch osobach i jedną z nich była Juliette, której jednak niby nie chce i... Nic nie rozumiem. Wkurzyłam się na niego ,nie wiedziałam, że mógłby zrobić coś takiego.
 Gdy goście już się zebrali, ktoś zapukał do mojego pokoju.
-Otwórz [t.i]!- Krzyknął Zayn a ja miałam całą pociętą rękę.
-No kuźwa otwieraj!- krzyczał ponownie. Nie miałam co zrobić i pokazać mu się taką. Otarłam policzki i otworzyłam drzwi.
Stał przed nimi Harry. Przytulił mnie, uśmiechnął się i wyszedł razem z Perrie. Rękę miałam za plecami więc nikt się nie zorientował. Zayn zamknął drzwi i zaczął:
-Dobra zrób nam herbatę i do salonu. Musimy poważnie porozmawiać.
-Zayn ja nie..
-Rób co mówię.- Tak też zrobiłam. Obawiałam się o czym będziemy rozmawiać. Pewnie chciał mnie opieprzyć za to, że go niby 'okłamałam' mimo, że to była prawda ale... już nie ważne. I tak mi nikt nie uwierzy. Gdy zrobiłam już herbaty, Zayn przyszedł ze swojego pokoju i usiadł na kanapie. To była rozmowa w cztery oczy:
-Dobra... Nie chcę ale muszę o to zapytać. Zabezpieczaliście się?
-Co?!
-No... Wiesz.
-Słucham?! Zayn!
-[t.i] no nie mogę ci zabronić bycia z nim ale jednak ostrzegać cie mogę, że akurat on nie jest tego wart. Ale to przecież two....
-Zayn!- Przerwałam. - Mógłbyś przestać i dać mi dojść do słowa? Nie spałam z Harrym i nie wiem w ogóle o czym ty do mnie mówisz.- Dokończyłam.
-Jak to nie? Hmm... Może uznał, że jesteś za mała? Nie ważne. Ale jak już będziecie to...
-ZAYN! Nie jestem z Harrym, nic do niego nie czuję a on nie czuje nic do mnie. Czasem tylko z nim rozmawiam bo pytał czy wiem o co chodzi tobie.
-I przez ciebie się skłóciliśmy. Przez te twoje kłamstwa.
-Harry tego nie pamięta ale to zrobił... po prostu był pijany i się nie mógł opamiętać a ja..
-A tobie się to podobało.
-Co?! Zayn Boże jak ty mnie denerwujesz! Jeszcze raz wyraźnie ci powiem:
Ja nie czuję nic do Harry'ego a Harry nie czuje nic do mnie. Jesteśmy tylko znajomymi.
-Czyli kłamałaś z tym pocałunkiem?- Dopytywał się bo nadal nic nie rozumiał. W sumie sam nie pamiętał, że Harry sam mu się do tego przyznał zaraz po wydarzeniu (jeśli ktoś nie pamięta to rozdział 24 i tam jest wszystko opisane) Na prawdę miałam już dość i skłamałam:
-Yh... Tak. Okłamywałam was bo chciałam cie z nim skłócić.
-Po co?
-Bo widziałam jak cie denerwował.. w sumie.. Zayn przecież to ty się mnie pytałeś czy się z nim całowałam! Nie pamiętasz?
-Tak bo... Ale czekaj. Co?
-Tak było.
-A to nie ty mi powiedziałaś?
-Nie.
-Nie pamiętam w sumie.
-Harry ci to pewnie powiedział, bo ja nie wiem skąd ty potem to mogłeś wiedzieć, że się mnie pytałeś. Takie mam wrażenie. Ale dobra... Poważnie musimy to ciągnąć dalej? Nie możesz dać z tym spokoju?
-Dobra [t.i] ale błagam ci odpuść sobie Harry'ego.
-Jezus! On mi się nie podoba, mówiłam!
-To czemu od razu po tym stwierdzeniu poszłaś do pokoju i.... pocięłaś się.
-Słucham? Skąd wiesz, co zrobiłam?! Pobiegłam bo mnie wkurzyliście tymi swoimi zarzutami.
-Myślisz, że nie widziałem? Jak go przytuliłaś to wszystko widziałem. Już wszystko wiem! Wiem czemu wcześniej to robiłaś. Teraz wszystko ma sens.
-Przestań. Chwilkę po tym jak weszłam do pokoju przyszła mi jedna straszna wiadomość i to dlatego.- próbowałam się jakoś wymigać bo Zayn zaczął się domyślać co się dzieje.
-To czemu go przytuliłaś?
-Jezus przecież co złego jest w przytuleniu kogoś... Przytuliłam tyle osób i to nie oznacza, że jestem w nich zakochana. Zayn przestań.- Wstałam bo naprawdę jego zachowanie przeginało ludzkie pojęcie. Poszłam do pokoju i zobaczyłam, że mam w sms'ach jakąś wiadomość.
   
Szybko mu odpisałam................................................................................................

CZYTASZ? KOMENTUJ! :)

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział 28 - Już nic do niej nie czuje


.....
-Słucham?
-Louisa.
-To jego imię?
-No.. a co niby?
-Znam jednego Louisa..
-Fajnie.
-Dziwne.
-Nie ważne..
-No dobra, co u niego?
-Ym.. Tak, tak wszystko okej.
-Mówisz to tak jak by wcale nie było okej.
-Słucham?
-Mówisz to w taki sposób.
-O co ci chodzi [t.i]?
-Przecież widzę, że coś jest nie tak.
-Yy.. Nie jestem już po prostu sobą.
-Czyli?
-Zaczęłam się cieszyć życiem.
-To super!
-No.. Ja wiem.
-Może się wybierzemy na zakupy, do kina, czy coś?
-Z miłą chęcią.
-Jutro?
-Ym. Jasne, może być jutro.
-Świetnie!
-Dobra... ja muszę już iść.
-Dlaczego?
-Muszę wrócić do domu. Moja mama wróciła po paru latach z zagranicy i..  Albo dobra nie ważne.
-Julia..
-Juliette!
-Juliette... Możesz mi powiedzieć wszystko. Dochowam tajemnicy i postaram ci się pomóc.
-Nie!
-Dobrze, spokojnie.. Tylko mówię.
-Trzymaj się, pa.
-No.. pa.- Powiedziałam i odeszłam. Chwilkę potem podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Ja wróciłam do domu, w którym był już Zayn. 
Gdy weszłam do środka opierał się załamany o ścianę, jak by coś go bardzo wkurzyło.
-Ym.. Zayn? 
-Ja pierdole.- Nawet się na mnie nie spojrzał a już trzasnął drzwiami od swojego pokoju.
A ja w końcu jakoś zaczynałam znów dochodzić do siebie i prowadzić normalne życie.
To dziwne ale.. Tej nocy prawie w ogóle nie myślałam o loczku. Bardziej o Niallu... Zrobiło mi się go tak szkoda.. Był już wieczór, nie chciałam mu się narzucać ale zadzwoniłam do niego.
Nie odbierał, a ja się nie poddawałam. Dzwoniłam może z 7 razy.. wszystko odrzucił.
Strasznie się o niego martwiłam, było mi tak przykro.. Dopiero uświadomiłam sobie co takiego zrobiłam. Postanowiłam, że raniutko do niego pojadę, a teraz po prostu się położę.
Obudziły mnie krzyki Zayna. Rozmawiał z kimś przez telefon:
-W ogóle nie powinienem od ciebie odbierać!
-.... - Nie słyszałam co mówi druga osoba.
-Tak?! Jestem pewien, że wiesz.
-.....
-Wiesz co... Nie bądź śmieszny. Już mnie wkurwia to jaki jesteś.
-.....
-Tak, dobrze wiem jaki. 
-.....
-Przynajmniej ja tak wszystkich nie wykorzystuję.
-......
-Jak przemyślisz swoje zachowanie.
-.....
-Przestań się po prostu bawić wszystkimi.
-.....
-Bo wcześniej... Tego wszystkiego nie rozumiałem.
-....
-Dobra wiesz co.. Pa.- Rozłączył się. Wyszłam w piżamie na korytarz żeby zobaczyć czy wszystko z nim w porządku. 
-Zayn? Wszystko w po..
-Daj mi spokój. - Powiedział i podszedł do lodówki.
-Ale nie przerywaj mi, chcę ci pomóc.
-To najlepiej się nie wtrącaj.- Wyjął z niej butelkę alkoholu i chwilę później trzasnął swoimi drzwiami od pokoju. Chyba faktycznie byłoby lepiej jak bym go zostawiła. Wydawało mi się, że rozmawiał albo z Harrym albo jakimś innym chłopakiem, może jakimś znajomym Meg czy coś?
Nie zastanawiając się nad tym dłużej ubrałam na siebie jakieś szorty, podkoszulkę, założyłam trampki, wzięłam klucze i telefon i wyszłam z domu by porozmawiać z Niallem.
Mieszkałam niedaleko więc nie zajęło to dużo czasu a już byłam pod drzwiami. Zadzwoniłam domofonem. Drzwi otworzyła mi Jude. Zastanawiało mnie co ona tam robi... W małym stopniu byłam zazdrosna, ale nie jak dziewczyna tylko przyjaciółka.
-Tak?- Zaczęła mówić dziewczyna.
-Ym.. Cześć Jude ja chciałam tylko porozmawiać z ..
-Poczekaj momencik.- Przerwała mi i zamknęła drzwi. Słyszałam jak krzyczy do Nialla, który chwilę później zjawił się przede mną. Byłam bardzo wesoła, rzuciłam się na niego i chciałam go przytulić ale on mnie od tego powstrzymał (odepchnął mnie).
-Czego tu chcesz?
-Niall?
-Co chcesz [t.i]?
-Niall przecież... Chwilkę.. O co ci chodzi?
-Przecież nie jesteśmy już razem prawda?
-Ale.. To oznacza, że z naszą przyjaźnią koniec? Nie mogę nawet z tobą porozmawiać?
-Jak bym chciał z tobą rozmawiać to chyba bym odebrał telefon.
-O co chodzi?
-Yh... idź już [t.i].
-Ale...
-Trzymaj się, pa.
-Pa.- I zamknął drzwi. Tak bardzo było mi przykro... Straciłam przyjaciela. Przecież my się znaliśmy od małego. Miałam straszne wyrzuty sumienia! Po co w ogóle ja z nim zaczynałam chodzić?! 
Wiedziałam, że to się tak skończy jak mu powiem. Tak bardzo chciałam się do niego przytulić, powiedzieć mu o moich problemach itp. ale nie mogłam. Dużo osób zna to uczucie ale to jest właśnie jedna z najgorszych rzeczy... Kiedy chcesz ale dobrze wiesz, że nie możesz. Byłam bardzo zdołowana, chciało mi się płakać. Próbowałam się powstrzymać ale mi nie wychodziło. Odeszłam kawałek od jego domu, oparłam się o jakieś drzewo i zaczęłam ryczeć.
Podszedł do mnie jakiś chłopak, skądś go kojarzyłam ale nie wiedziałam skąd.
-Ej? Wszystko z tobą w porządku?- Zaczął pytać a ja odwróciłam się i udawałam, że wcale nie płakałam mimo, że łzy leciały mi po policzkach
-Tak, tak.
-Przecież widzę.
-Mówię, że nic mi nie jest.
-Chodź. Zawiozę cie do domu.
-Słucham?
-Do domu.
-My się znamy?
-Jestem znajomym twojego brata. Ollei.
-Nie do końca wiem czy mogę ci ufać.- Powiedziałam przerażona mimo, że go skądś kojarzyłam to po prostu się lekko bałam. On wyciągnął telefon.
-Co robisz?
-Dzwonię do Zayna.
-Co?! Po co?!
-Powiem mu, że tu jesteś sama i żeby ci udowodnił, że musisz ze mną jechać do domu.
-Przecież mój dom jest nie daleko.
-Co?
-Mieszkam teraz u Zayna.
-Jak to?
-No tak.. tzn. mieszkamy w naszym starym domu.
-Przecież to był dom Meg a ona się z nim rozstała.
-No mówię, że mieszkamy w starym mieszkaniu, które jest nie daleko.
-Yh.. Dobra nie będę cie męczył jak nie chcesz, trzymaj się.
-No pa.- Poszłam w stronę domu. Nadal chciało mi się płakać. Nie miałam planów na nic więc po prostu siedziałam w starym pokoju. Było tam wszystko jak dawniej. Niestety mój komputer był w domu ojca więc nie miałam zbytnio co robić. Słuchałam sobie muzyki i leżałam na łóżku do wieczora. W pewnym momencie usłyszałam wrzaski za oknem więc postanowiłam zobaczyć co się dzieje. Podglądałam Zayna i Perrie. Słyszałam całą rozmowę:
-Nie chcę z tobą rozmawiać!- Krzyczała.
-Ale... Ja to zrobiłem tylko po to by...
-Tak zadawałeś się z nią tylko dla żartów!
-Nie, to nie dlatego.
-Zayn zachowujesz się jak Harry.
-Nie porównuj mnie do niego nigdy.
-Ojej... Pokłócili się? Tacy nierozłączni?
-Przestań...
-Dobra wiesz co... Ja idę. Cześć.
-No poczekaj!
-Co ty ode mnie jeszcze chcesz?!
-Nie...nie byłem z nią dlatego, że chciałem ją wykorzystać, ani dlatego, że coś do niej czułem.
-Zayn poważnie nie interesuje mnie to.
-Myślałem, że będziesz o mnie walczyć.
-C...Co?
-Myślałem, że będziesz o mnie zazdrosna.
-Zayn o czym ty mówisz?
-Chciałem cie w taki sposób odzyskać... Przepraszam Perrie.
-Po tym wszystkim co zrobiłeś???
-Przepraszam.
-Nie wiem... Musze to przemyśleć.
-Poczekaj...- Chwycił ją za rękę i spojrzał się na nią. Byli już tak blisko.
-I znowu mam ci tak po prostu wybaczyć?
-Musisz.
-Yh... Chodź tu ty debilu!- krzyknęła i przytuliła go. Ucieszyłam się! Nawet bardzo! Poważnie myślałam, że Zayn nigdy już do niej nie wróci, że nic do niej nie czuje. Nie chciałam im przeszkadzać więc wyszłam z domu przez okno gdy weszli do środka. Było już tak ciemno ,nie miałam co ze sobą zrobić. Siedziałam przed domem, grałam sobie na telefonie i słuchałam muzyki. To mało prawdopodobne ale.. około pół godziny później ktoś mnie lekko walnął. Zdjęłam słuchawki z uszu, podniosłam głowę i zobaczyłam właśnie go.
-Ym... co tu robisz?- Zapytał mnie.
-Siedzę?
-Przepraszam, że cie szturchnąłem ale nie reagowałaś jak mówiłem.
-Spoko.
-[t.i] dobrze pamiętam?
-T..tak.
-Jest Zayn w domu?
-Z czego słyszałam nie chce z tobą rozmawiać. - Gdy to powiedziałam spoważniał. 
Nie odzywaliśmy się przez krótką chwilkę, po czym przeszedł koło mnie i zapukał do drzwi.
Ja odeszłam nie chcąc by mój brat wiedział, że tam jestem. Słyszałam wszystko, otworzyła Perrie.
-Hej!- Krzyknęła.
-Cześć.. Ty? Tutaj?
-Pogodziliśmy się.
-Ahh...
-Jeszcze się nie dowiedziałeś? Myślałam, że od razu to ciebie zadzwoni.
-...
-No nie ważne. Wchodź do środka. Zayn akurat poszedł na górę po coś ale zaraz przyjdzie.
-Ymm. Ok.- Loczek usiadł na kanapie a drzwi od domu zamknęły się i nie słyszałam już o czym rozmawiają.                   
                                                                       ***
-Stresujesz się czymś?
-Co? Nie.
-Zrobić ci herbaty?
-Kiedy się pogodziliście?
-Niedawno.
-Kiedy?
-No... Nie całą godzinę temu. Zrobić ci tą herbatę?
-I nic? Już czujesz się jak u siebie?
-O co ci chodzi.- Chłopak nie zbyt wiedział co powiedzieć. Zamilknął na chwilkę.
-Czemu mnie wpuściłaś do domu?
-Przecież jesteś jego najlepszym przyjacielem. W czym problem?- W tym momencie Zayn zszedł na dół. 
-Oo Zayn! Harry przyszedł.- Powiedziała blondynka z uśmiechem na twarzy.
Chłopak trochę się zdziwił.


-Coś nie tak Zayn?
-Wszystko ok.
-To może przywitasz się z nim?
-Cześć Harry.
-Dobra zapytam się ostatni raz... Komuś herbaty?
-Nie dzięki.- Powiedział Zayn.
-Ja poproszę!
-Oki.- Perrie poszła do kuchni.
-Co tu robisz?!- Zaczął krzyczeć na loczka.
-Przyszedłem porozmawiać.
-Dobrze wiesz, że nie mamy o czym rozmawiać.
-Kurwa mać Zayn ja nawet nie wiem o co chodzi.- Powiedział a on odwrócił głowę i nie wydusił z siebie słowa.

-No faktycznie jak będziesz milczeć to coś pomoże. - Wstał z kanapy. 
-Pierdol się Harry.
-Spierdalaj.
                         
                                                                         ***
Chłopak wyszedł z domu i trzasnął drzwiami niesamowicie mocno. Niechcący mnie przy tym uderzając.  Poszedł dalej ale w pewnym momencie się odwrócił :
-Sorry [t.i]. - i chciał odejść ale wtedy powiedziałam:
..............................................................................................................






Podobało się?
Zostaw komentarz!

poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 27 - Możesz już iść



...............
-Słucham?
-Tak było [t.i]. - Powiedział jak by powstrzymywał płacz. Patrzył na mnie nie długą chwilę i odszedł. Sama nie miałam pomysłu na dzień. Wyszłam z domu na spacer. Mimo, że czułam się słabo to miałam ochotę gdzieś odejść. Poszłam na jakiś pomost daleko od domu. Wpatrywałam się w wodę
Lubiłam siedzieć i o tym wszystkim myśleć. O tym wszystkim? O nim? O kim?
Wtedy pojawiało się w mojej głowie tyle pytań, na których nie było odpowiedzi.
Całe rozmyślanie przerwał jeden sms.
Zmartwiłam się, nie wiedziałam o dokładnie się stało a przecież Peter zawsze by mi pomógł a w tym momencie nie mogłam nic zrobić. Posiedziałam na pomoście może do jakiejś 19:30 i wróciłam do domu. Oczywiście czekał na mnie dziadek. Zdawałam sobie sprawę, że wczoraj zrobiłam coś złego. 
-Hej.- Powiedziałam. Staruszek siedział załamany.
-Nie powinienem cie puszczać...
-Dziadku ja przepraszam, dobrze wiesz, że...
-Co by się stało gdyby Zayn wtedy nie przyjechał. Boże... 
-Dziedek!
-Nie wychodzisz już nigdzie sama. Nie mam już do ciebie zaufania.
-To nie było tak...
-Nie wiem co tam robiłaś ale mam ogromne wyrzuty sumienia, że pozwoliłem ci tam pójść.
-Dziadku.. Przepraszam.
-Nie! Teraz muszę być dla ciebie surowy! Cały kolejny tydzień będziesz siedzieć tylko na terenie działki, może jedynie na jakiś pomost ale nie sama.
-Mam siedzieć tu przez tydzień i nic nie robić?
-Musisz mieć karę słońce.
-Dziadek...
-Może byś poczytała coś, co? Widziałem twoje oceny. I jak będziesz się do tego tak zabierać to nie zdasz następnego roku... A miałaś kiedyś takie dobre oceny, w ogóle kiedyś nie było z tobą żadnych problemów. Co tak na ciebie wpłynęło? Masz złe warunki u ojca? Czy zabolało cie to, że rozstaliśmy się z babcią?
-Nie.
-To co się z tobą dzieje dziewczyno?
-Sama nie wiem co ja wyczyniam.- Chciałam powstrzymać się od płaczu ale mi nie wyszło. Rozpłakałam się przy dziadku.
-Skarbie.. Nie martw się, mi możesz powiedzieć wszystko kochanie.
-Zostawcie mnie!- Krzyknęłam i pobiegłam na górę do swojego pokoju. Kochałam dziadka, chciałabym z nim zamieszkać. Ale nigdy nie potrafiłam z nim rozmawiać o problemach i nie mam zamiaru... bo po prostu nie potrafię. Z jednej strony chciałam już wracać do naszego miasta, żeby zobaczyć się z Harrym po tym wszystkim, jestem ciekawa czy coś pamięta, czy coś mi powie i w ogóle tęskniłam za nim... Ale nie chciałam być znowu bita przez ojca. Bałam się go, a jeszcze bardziej bałam się komuś o tym powiedzieć.
W domu potrafiłam cały dzień spędzić siedząc pod drzwiami albo na łóżku więc tu też nie było z tym problemu.
Zayn nie wrócił na noc do domu.
Dziadek był bardzo poddenerwowany... Najpierw ja, teraz Zayn. Rano spróbowałam do niego zadzwonić, usłyszałam dźwięk, który wydobywał się z jego pokoju. Zostawił telefon. Ale to nie wszystko...
Widziałam smsy od Harry'ego przez przypadek.
Zayn był o coś obrażony?!
Może o tą sytuacje na imprezie? Co jeśli tak? Jejku... Harry będzie na mnie zły jak się dowie, że to przez to. O ile się dowie...
Resztę skrzynki wiadomości miał wyczyszczoną.
Zeszłam na dół zrobić sobie coś do jedzenia, dziadek już wstał.
-Dz...Dziadku?- Zaczęłam do niego mówić kiedy siedział na balkonie. Nie odpowiadał mi. Zaparzyłam wodę na herbatę i usiadłam koło niego.
-Dziadek?
-Czemu wy mi to robicie?
-Dziadku ja... Przepraszam za wczoraj.
-Jeszcze teraz Zayn... Chcecie żebym zawału dostał?
-Ale..
-Nie... Nie powinienem was zabierać na działkę. Już nigdy tego nie zrobię, nie wezmę za was odpowiedzialności... Nie potrafię się zajmować dziećmi.
-Nie mów tak.
-Jak tylko Zayn wróci to wracacie do domu.
-Co?!
-Wracasz z Zaynem do domu jak się znajdzie.
-Wiesz, że mojego taty nie ma, prawda?
-Będziesz mieszkała u Zayna.
-Dziadku.. Ale dlaczego? Jest tu nam tak miło.
-Nigdy, a to nigdy was już nigdzie nie zabiorę.
-Co?!
-[t.i] idź się pakuj a ja może pójdę go poszukać na jakiś pomostach.
-Pomostach?
-I ty, i on lubicie po nich łazić. Nie wiem czemu, ale moglibyście tam siedzieć dniami i nocami. Jak kiedyś przyjeżdżaliśmy z babcią gdy byliście mali to zawsze chcieliście na pomost. Może tam sobie siedzi?
-Ymm..
-Idź się pakować słońce.
-Kto nas zawiezie?
-Nasz sąsiad. Jedzie dziś wieczorem w nasze okolice, powiedział, że nie będzie problemu.
-Ja nie chcę do domu....
-Przepraszam [t.i] nie mam wyboru...- Powiedział i odszedł. Ja wróciłam do pokoju i dalej nic nie robiłam. W pewnym momencie słyszałam jak ktoś walnął drzwiami. Myślałam, że to dziadek wrócił z poszukiwań Zayna.
-I co?! Znalazłeś g....- Krzyknęłam schodząc na dół ale zobaczyłam tam Zayna całującego się z jakąś dziewczyną. Zawstydzona popędziłam z powrotem do swojego pokoju. Na całe szczęście nie zwrócili na mnie większej uwagi. Potem pobiegli na górę ze śmiechem i dalej już słyszałam co robią. Przeraziło mnie to trochę. Gdy już wiedziałam, że nikt mnie nie widzi, bo drzwi od pokoju mojego brata były zamknięte, to wyszłam z domu na balkon. Po godzinie obydwoje zeszli na dół rozbawieni. Zrobili sobie herbaty, włączyli telewizor, w pewnym momencie ponownie się pocałowali a ja weszłam do środka i na nich spojrzałam. Od razu się od siebie odsunęli, a ich humor nie był już taki sam.
-[t.i]?!- Zaczęła się dziwić Gimy. Też byłam tym zaskoczona. Ona? Tu? Z moim bratem? Jejku...
-Gimy?!
-Chwila... Znacie się?- Zdziwił się Zayn.
-Tak... To z nią byłam wczoraj na tym festynie Zayn! W ogóle... Gdzie ty byłeś?! Jak mogłeś to zrobić dziadkowi?! Nie wystarczyło mu to, że się martwił o mnie prawda?!- Zaczęłam na niego krzyczeć.
-Wiesz co Gimy... Możesz już iść.-Powiedział Zayn
-Cześć.-Wyszła z domu.
-Wracamy do domu Zayn.
-Słucham?
-Wracamy do domu.
-Ale.. Dlaczego?
-Dziadek uznał, że sobie z nami nie radzi... Ty pewnie się cieszysz, ale uważam, że obydwoje zrobiliśmy coś strasznego, czego nie powinniśmy zrobić dziadkowi.
-Czekaj... Poważnie wracamy do domu?!- Ucieszył się.
-Tak.
-Jest!!! Idę się pakować.
-Tylko....
-Tylko..?
-Tylko nie ma ojca i będę musiała gdzieś mieszkać.
-Pogodzę się z Meg i będziesz mogła u nas mieszkać.-Powiedział z trochę mniejszą radością i pobiegł do swojego pokoju by spakować rzeczy. Nie chciałam już wracać i znów przypominać sobie o problemach.
Poszłam do kuchni by coś zjeść. W tym samym momencie do domu wszedł mój dziadek.
-Nie znalazłem go nigdzie... Jezus co ja najlepszego zrobiłem.- Był strasznie przybity.
-Ale dziadku...
-Jak mogłem was tu zabierać?
-Dziadek..
-Jestem taki nieodpowiedzialny... a wy przecież nie macie już nikogo.
-Dziadek możesz mnie chwilę posłu..
-[t.i] on się znajdzie prawda?- Nie dawał mi dojść do słowa. W pewnym momencie Zayn zszedł na dół.
-Dziadku.
-Z...Zayn?!
-No tak, chyba to ja.
-Jezus Maria.. Gdzieś ty był?!
-No ja... Musiałem się trochę no ten.. no odpocząć.

-Słucham? Odpocząć?
-No...Ta.
-Nie ,,no ta'' Zayn. To poważna sprawa, nie możesz tego odbierać delikatnie.
-Dobrze w takim razie przepraszam.
-Pakuj się.
-Spakowałem się.
-[t.i]?
-Yhh.... Tak. Ale... ja nie chcę wracać.
-Przykro mi słońce. Szykujcie się, zaraz jedziecie.- Powiedział i zaczął do kogoś dzwonić. W tym czasie Zayn coś do mnie mówił:
-Słuchaj... Nie mów nikomu o tej Gim czy jak jej tam.
-To jest Gimy... Nawet nie pamiętasz z kim ... yh.
-No dobra, już. Nie mów tego Meg ani Perrie, ok?
-Od kiedy cie Perrie zaczęła znów interesować co?!
-Yhh... Nie chcę żebyś to komukolwiek mówiła dobrze?
-Zrobię co uznam za słuszne Zayn. Ostrzegasz mnie przed takimi osobami, które chcą się tylko pocieszyć i zabawić taką dziewczyną, a tym czasem jesteś identyczny jak oni. To żałosne.- Brat nie wiedział co powiedzieć. Zabrakło mu słów więc po prostu oddalił się ode mnie i nic więcej nie mówił. 
Nie minęło dużo czasu a my już byliśmy w samochodzie ze znajomym dziadka. Smutno było patrzeć na to jeziorko, na to miasteczko, na tą całą śliczną wieś. Było tam tak uroczo.
Nie wiedziałam dlaczego ale strasznie tęskniłam za Niallem... Nie koniecznie, za ''chłopakiem'' ale za przyjacielem. Gdy uświadomiłam sobie, że to może być koniec naszej znajomości, że on może do mnie nadal coś czuć... Wtedy zabolał mnie jego brak.
Gdy zatrzymaliśmy się, Zayn powiedział, że mam wysiadać. Ale on pojechał dalej..
Dziwiłam się gdzie jedzie ale weszłam do środku mojego starego domu. Wszystko tam było takie cudowne.... Wszystkie wspomnienia, mój pokój itp.
                                                                        ***
-Czego tu chcesz Zayn?- Pytała Meg, gdy chłopak podjechał pod ich wspólny dom.
-Przyszedłem się tylko spakować, uspokój się.
-Nie wchodź tu!
-Mam prawo chyba wziąć swoje rzeczy prawda?!
-Zrobiłam to za ciebie!- Rzuciła w niego walizką pełną ubrań.
                                                                        ***
W tym samym momencie byłam już w drodze do parku.
Było trochę strasznie, bo szłam sama po ciemku itp. Ale tak lubiłam. Wystarczyła mi muzyka w uszach i strachu nie było słychać.
Po takim dawnym czasie... W końcu zobaczyłam Juliette!
Tak dawno jej tu nie było... Mega się ucieszyłam.
-Juliette! Jesteś!
-Haha tak, cześć! Czekałam na ciebie.
-W końcu masz dobry humor!
-Ym.. tak, tak świetny. - Mówiła z radością, jednak trochę wydawało mi się to sztuczne.
-Czekałaś? Na mnie? Poważnie?
-No tak.
-Po co?
-Chciałam się spotkać.
-Masz mi coś ważnego do powiedzenia?
-Ymm.. Nie, nie. - Zabrzmiało to bardzo sarkastycznie.
-Na pewno?
-No tak tak. Po prostu się stęskniłam.
-Co tam u tego chłopaka?
-Louisa?
..............................................
Komentujcie jeśli się podobało:))

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 26 - Już jedziesz?

Na początku chciałabym zwrócić uwagę, że zmieniłam ustawienia:)
                                 Teraz nawet bez konta google możesz komentować.
bardzo na to czekam.. a nie zajmie ci to dużo czasu.
Jeśli mógłbyś/łabyś, byłabym wdzięczna:D
Miłego czytania!

Położyłam się gdy film dobiegł końca. A wstałam około 5 rano.
Słońce dopiero wschodziło, naprawdę cudowny widok. Usiadłam na tarasie i piłam herbatę wpatrując się w piękny krajobraz. Na półce obok zauważyłam jakąś książkę, była dość gruba. Z nudów wzięłam ją do moich dłoni. Tak się zaczytałam ,że nie zauważyłam kiedy minęły dwie godziny. Opowiadanie o dziewczynie, która stara się wszystko odbierać na wesoło i żyje myśleniem ,że wszystko będzie dobrze, mimo że jej życie było straszne. Nie wiem czemu ale jakoś zaciekawiło mnie to. Wcześniej też lubiłam książki ale nigdy żadna mnie tak nie zainspirowała. Było około 7:00 gdy Meg schodziła ze swoją torbą na parter.
-Już jedziesz?- Zaczęłam się jej pytać.
-Tak mój tata będzie tu lada moment.
-No to... Miłej podróży i... Nie martw się Zaynem.
-Będzie dobrze, ja wiem. Najważniejsze to się nie załamywać.
-No właśnie.- Uśmiechnęłam się. Postałyśmy chwilę po czym zadzwonił do niej telefon.
-Dobra [t.i]... Miłego wypoczynku, dzięki za wsparcie i wgl. Papa.
-Trzymaj się!- Krzyknęłam jak już odchodziła. Ciekawa byłam tylko tego czy Zayn już wie...
Poszłam do sklepu po świeże pieczywo by zrobić niespodziankę dziadkowi i bratu. To znaczy... Chciałam im przygotować takie miłe śniadanie. Dziadek jednak był już na nogach jak wróciłam do domu.
-O [t.i]! Skarbie ,gdzie byłaś? Martwiłem się.
-Chciałam wam zrobić śniadanie a nie było świeżego chleba.
-Ojejku... Nie musiałaś słoneczko.
-To żaden problem dziadku. I tak nie miałam co robić.
-Nudzi ci się tu prawda?
-Nie! Jest bardzo miło! Cisza, spokój... Tylko brak mi jakiegoś kontaktu z ludźmi. Może to i dobrze.
-Jest tu taka jedna dziewczynka w podobnym wieku....
-Gimy ,tak znam ją już.
-No widzisz! Możecie się razem bawić. Słyszałem ,że dziś w mieście jest jakiś festiwal czy coś. Możesz się z nią zabrać jak byś chciała.
-Naprawdę?
-No oczywiście.
-Ale... To pewnie będzie późno.
-Oj późno czy nie... Masz się wyszaleć.
-Dziękuje dziadku.
-Tylko bądź grzeczna.
-Dobrze, idę z nią o tym pogadać!
-Idź, idź.- Uśmiechnął się a ja wybiegłam z domu na nasze podwórko a potem już prosto do koleżanki.  Nie wiem co mnie tak wzięło. Byłam bardzo śmiała i wgl.  Zaczęłam dzwonić do jej furtki.
 Otworzyła mi jej matka.
-Dzień dobry. - Powiedziałam zaskoczona jej widokiem.
-Słucham.
-Bo jestem koleżanką Gimy i ...
-Uciekła.
-Przepraszam?
-Uciekła z domu, kiedy dowiedziała się ,że nie pozwalamy jej iść na festiwal.
-Ale dlaczego?
-Haha.. Chyba słabo ją znasz koleżanko jeśli nie wiesz czemu. Ale pewnie jesteś dokładnie taka sama. Ona się zadaje tylko z takimi.
-To nie prawda. A co zamierzacie teraz zrobić?
-Nie będziemy jej ganiać po mieście, może być wszędzie. Już parę razy to zrobiła i wróciła po kilku dniach zapłakana. Teraz też wróci.
-No dobrze, dziękuje. Do widzenia.
-Do widzenia.- Powiedziała a ja odeszłam od jej domu. Trochę było mi szkoda ,bo chciałam tam pójść. Na całe szczęście mogłam jeszcze do niej zadzwonić. Zgarnęłam od niej wczoraj numer ,tak na wszelki wypadek. Odebrała dopiero za trzecim razem.
-Nie wrócę!- Krzyknęła.
-Gimy?
-Kto mówi?
-To ja, [t.i].
-A to ty.
-Słyszałam ,że uciekłaś z domu.
-Nie ściągniesz mnie tam z powrotem! Nie będę tam wracać i jak chcę to pójdę na ten festiwal! Nikt mi nie będzie rozkazywać.
-Gdzie jesteś?
-Moja mama ci kazała się dowiedzieć?
-Gimy... Chcę iść na ten festiwal z tobą.
-Poważnie?!
-No tak.
-Nie chcesz mnie przekonać żebym wróciła do domu?
-Co? Nie.
-Jezu jak dobrze... Wiesz gdzie ja spałam?!
-Gimy gdzie ty je..
-Wiesz ,że nie mam żadnych znajomych więc spałam na sianie.
-Jezu, co?
-Na polu.
-Ale.. Chwilkę.
-Niedaleko jest takie pole.
-Nie mogłaś przenocować u mnie?
-Nie.
-Gimy.. Gdzie ty jesteś?
-W tej chwili? Jem zapiekankę w barze.
-Mam tam przyjść?
-Festiwal jest dopiero wieczorem. A ja tu widzę fajnego gościa. Może uda mi się z nim pogadać.
-Gimy?
-No pierwszy raz widzę tu kogoś około mojego wieku!
-Dobra ym.. Zadzwoń do mnie jak będziemy miały iść na ten festiwal.
-Ja pierdykam ale ma fajne włosy.
-Gimy.
-Tak ,tak napiszę i wgl. Muszę kończyć, pa.
-No pa.- Rozłączyłam się. Zdziwiło mnie jej zachowanie. To było lekko zabawne.
Nie zbyt miałam co w tej chwili robić więc poszłam z powrotem do domu i oglądałam coś w telewizji. Było już około 13, Zayn dopiero co przebudzony zszedł na dół w samych bokserkach i poszedł pod prysznic. Wyglądał marnie. Nie przejęłam się tym i dalej oglądałam jakiś program.
Był tam taki blondyn podobny do Nialla i ... wtedy przypomniałam sobie o Irlandczyku.
Zrobiło mi się tak smutno na myśl jak go mocno zraniłam.  Postanowiłam napisać do niego smsa ,takiego żeby tylko zapytać co u niego. Nie odpowiadał na niego. Mój brat wyszedł z łazienki i zaczął taki ledwo przytomny mówić:
-Gdzie jest Meg?
-A jak myślisz?
-No gdzie ona jest?!- Podniósł na mnie głos.
-Pojechała.
-Co?
-No tata po nią przyjechał.
-Ja pierdole.
-Zayn uspokój się. Nie wiem o co poszło ale opanuj się trochę.
-Cały plan do dupy.
-Słucham?
-Kurwa nie do ciebie mówię.
 Odezwał się nie miło. Nie miałam zamiaru mu nic odpowiadać. Po prostu milczałam ale nie zbyt rozumiałam o co chodzi. Kopnął w krzesło oburzony i poszedł do siebie na górę. Całe dnie tam siedział. Ja nic nie robiłam aż do wieczora, na który byłam umówiona z koleżanką.
Było już ciemnawo, zmieniłam ubrania ja jakąś cieplejszą bluzę i założyłam leginsy. Na nogach miałam zwykłe poniszczone trampki, włosy związane w szybkiego koka. Wyszłam przed bramę ,gdzie czekała na mnie koleżanka. Na początku jak mnie zobaczyła to się zaśmiała. Pewnie dlatego ,że miała króciutką spódniczkę, obcisłą koszulkę z dekoltem i wysokie szpilki.
-Co cie tak bawi?
-Hahaha! Jezu przepraszam ale wygląda... wyglądasz.. Boże specjalnie to zrobiłaś żeby mnie rozbawić?
-Mogę z tobą nie iść Gimy.
-Ale... Ty tak poważnie?
-Dobra wracam do domu.
-Czekaj!
-Przecież jestem tak brzydko ubrana i bla bla bla...
-Stój mówię. Znajdzie się u mnie coś dla ciebie, chodź.
-Co?
-No chodź.- Powiedziała i poszłyśmy do jej domu. Jej rodzice akurat gdzieś wyszli więc miałyśmy chwile. Miała dość dużą szafę na sukienki. Wszystkie były wyzywające więc jej odmawiałam.
-No to poczekaj hm...
-Nic z tego, nie będę chodzić w takich rzeczach.
-Już wiem!- Wyszła z pokoju i wróciła z śliczną ,skromną ,białą sukienką.
-Jejku... Jest śliczna. Ty w niej idź.
-Oszalałaś? Jest okropna! Ale na pewno lepsza niż twoja bluza. Weź ją sobie jak ci się tak podoba. Ale na razie to przymierzaj!- Założyłam taką sukienkę chyba pierwszy raz odkąd pamiętam. Podobała mi się.
-Teraz tylko te trampki.
-Nie będę chodzić w żadnych obcasach.
-No... No.. Yh.. Dobra odpuszczę ci te buty. Chodźmy!- Powiedziała po czym wyszłyśmy.
Po jakiejś godzinie chodzenia doszłyśmy na miejsce. Miasto było troszkę daleko.
Było tam mnóstwo ludzi. Ja nie lubiłam być w takim dużym gronie. Gimy od razu podeszła do jakiś chłopaków i zaczęła z nimi rozmawiać.
-Cześć! To jest [t.i]. Mówiłam ci ,że z nią przyjdę.
-Oo faktycznie. Cześć mała, fajnie wyglądasz.- Było mi bardzo głupio. Czterech chłopaków się śliniło na mój widok. Nie lubiłam czegoś takiego.
-To co? Zaczynamy? - Powiedziała Gimy.
-Jasne. Co na początek?- Odpowiedział jeden.
-Masz to o co prosiłem?- Rozmawiali chłopcy.
-Tak. Ale to może później?
-Nie wolisz właśnie na początku zaszaleć?
-Nie. Teraz chodźmy na jakieś piwko.- Wszyscy zaczęli gdzieś iść. Gimy przez chwilkę o mnie zapomniała ale potem się odwróciła i podeszła do mnie.
-Hej ,co jest?
-Nie wiem... Nie czuję się z nimi swojo. Nie chcę nic pić, nie chcę spędzać z nimi czasu.
-Co? Żartujesz? Idziesz ze mną!
-Gimy proszę cie ja..
-Mam to gdzieś! Idziemy się napić. Chodź. - Przerwała mi po czym pociągnęła za rękę w stronę reszty. Nie miałam innego wyjścia jak trzymać się ich. Ciągle próbowali ze mną rozmawiać. Nie udawało się to nikomu.
Byli już po dwóch butelkach alkoholu. Na początku nie miałam ochoty. Ale potem... Yh... Tak mnie kusiło. Oni już się śmiali ,byli tacy weseli. Musiałam to zrobić i też się napiłam. A raczej upiłam. Jak zaczęłam to nie mogłam już przestać... Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. Potem wszyscy poszliśmy w odludnione miejsce i... i... wciągaliśmy jakieś prochy. Ja w życiu bym tego nie zrobiła ale... Byłam pijana i mnie namówili. To nie było w tej całej imprezie najgorsze... Jeszcze później całowałam się z jednym z tych gości moja koleżanka to samo. Po tych narkotykach tak bardzo nam odbijało... Gimy w pewnym momencie się rozebrała do bielizny i zaczęła tańczyć. Oczywiście nie świadoma co wyczyniamy śmiałam się. Dziadek dzwonił do mnie 8 razy, Zayn 2. Wysłał mi też sms'a:
,,Jadę po ciebie''- Wtedy dopiero się ogarnęłam. Rzadziej piłam niż moje towarzystwo i szybciej się rozłożyłam. Zrobiło mi się nie dobrze, kręciło mi się w głowie i ogólnie źle się czułam.
-Jezu a tobie co? Będziesz rzygać? haha- Zaśmiała się Gimy. Ja zaczęłam płakać bo czułam się po prostu okropnie, jak nigdy. Zayn już dojechał i szukał mnie w tłumie około 3 tysięcy ludzi. Gimy zabrała mi telefon i zadzwoniła do niego.
-Heeej przystojniaku.- Śmiała się.
-Gdzie jest [t.i]?! Gdzie jesteście?!
-Hahahaha
-Pytam poważnie! Gdzie jesteście?!
-O Jezu... Czaicie jego głos chłopaki?
-Mówcie mi gdzie jesteście do jasnej cholery!
-To nie jest twoja sprawa!
-Daj mi [t.i] do telefonu.
-Po co?
-Gimy? Z kim ty rozmawiasz?- Zaczęłam pytać ledwo żywa.
-Nie wiem.
-Daj mi ten telefon.
-Po co?
-Proszę cie daj mi ten telefon!- Zaczęłam krzyczeć i płakać. Mój brat to usłyszał.
-Gimy?! To [t.i]? Gdzie wy jesteście?!
-Dobra dam ci go... Masz.- Podała mi telefon bo znudziła jej się zabawa.
-Hallo?
-Jezus Maria [t.i] gdzie jesteś?!
-Nie wiem.- Mówiłam zmarnowanym głosem.
-Jestem na festiwalu, szukam cie wszędzie.
-Ty? Szukasz mnie?
-[t.i] proszę cie.. Gdzie jesteś? Co się stało?- W tym momencie strasznie zabolała mnie głowa. Jeszcze mocniej niż wcześniej. Zaczęłam krzyczeć.
-[t.i]?!- Przejął się brat.
-Zayn!!!
-[t.i] kurwa mać gdzie wy jesteście.
-Gimy.. Błagam... Powiedz mu gdzie jesteśmy. - Dziewczyna sięgnęła słuchawkę i wytłumaczyła mu. Był tam dosłownie chwilę później.
-[t.i]...nie...
 Podniósł mnie z ziemi, byłam popluta i ledwo co się ruszałam. Przedawkowałam alkohol i te narkotyki.
-Zayn!- Zaczęłam płakać na jego widok. Wziął mnie na ręce i zaprowadził do samochodu.
-Zayn ja....- Zaczęłam coś mówić jak byliśmy w środku ale ten mi przerwał:
-Zamknij się. Masz obok wodę, napij się. I nie odzywaj się.- Niedługo byliśmy już w domu. Zayn wprowadził mnie do środka, bo zasnęłam w samochodzie. Położył mnie na górze w pokoju.
-Dlaczego pozwoliłeś jej iść?!- Krzyczał na zaniepokojonego, zmartwionego staruszka.
-Ja... Ja nie wiedziałem ,że ona...
-Poważnie?! Jak mogłeś... Widziałeś ją?! Widziałeś?!
-Zayn...
-Leżała na ziemi...
-Zayn uspokój się. To nie moja wina.

-Nie patrz tak na mnie. Chciałem ,żeby się wyszalała. Nie chciałem do tego dopuścić i dobrze o tym wiesz.
-Jest piąta rano... Idź spać.
-Zayn nie bądź na mnie z...
-Dobranoc.- Przerwał dziadkowi i poszedł na górę się położyć. Wstałam o jakiejś 14:00 z wielkim bólem głowy. Zeszłam na dół ale nikogo tam nie było. Zrobiłam sobie jakąś herbatę ale tak mnie głowa bolała, że ledwo co stałam na nogach. W pewnym momencie pojawił się tam mój brat. Jakby znikąd, jednak wszedł po prostu po cichu przez taras. Gdy się odwróciłam i go zobaczyłam:
-Z..Zayn?- Pytałam zdziwiona. A on patrzył się na mnie, nie odpowiadał. Gdy zauważył, że na niego patrzę, udawał ,że patrzy na dłoń i nie obchodzi go to, że tam stoję.

-Zayn poczekaj.- Mówiłam a on nadal tylko się patrzył.
-Zayn....- Powtórzyłam jego imię jeszcze raz.
-Lepiej nic nie mów, wiesz.
-Ale Zayn... Ja nie zbyt dużo pamiętam! Wiem tyle, że byłam na tym festiwalu i... pewnie musiałam się upić.
-Upić?
-No.. upić.
-Leżenie na ziemi z oplutymi ubraniami to jest upicie się?
.................................................................................................................................

KOMENTARZE MILE WIDZIANE!